Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Mieszkania, apartamenty, kawalerki do wynajęcia
Reklama

Gm. Hańsk. Grand Off po polesku. Co przyniósł pierwszy festiwal filmowy?

Czy Poleski Festiwal Filmowy to zupełnie nowa formuła festiwalowa filmu offowego po tej stronie Wisły? Tak chcieliby jego organizatorzy, czyli społecznicy związani ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Lokalnych „Lepsza przyszłość gminy Hańsk”. I zapewniają, że wbrew pozorom nie są w tej dziedzinie absolutnymi nowicjuszami. O czym marzą?
Gm. Hańsk. Grand Off po polesku. Co przyniósł pierwszy festiwal filmowy?
Damian Bieniek podczas festiwalowych warsztatów.

Źródło: Jakub Powałka / Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych

Aby Polesie było nie tylko kolebką pięknej przyrody i miejscem, gdzie podziwiać można perełki lokalnej architektury. Marzeniem Piotra Kazaneckiego, Doroty Szelągowskiej oraz Adama Szelągowskiego jest, aby ten region kojarzył się również z dobrym, niezależnym filmem. By na corocznym festiwalu prezentowali się młodzi twórcy, którzy w swojej sztuce filmowej mają coś do powiedzenia. 

- Pierwsze kroki na tym polu postawiliśmy wiele lat temu. Wówczas, kiedy festiwal Grand Off nie był jeszcze festiwalem im. Witolda Kona. Od początku odpowiadaliśmy za organizację tzw. pokazów pofestiwalowych i tak się zaczęła nasza przygoda z tą formułą funkcjonowania filmu niezależnego w Polsce – wspomina Adam Szelągowski, skarbnik stowarzyszenia.

Nieuchronnie musiał nastąpić pewien przełom. I nastąpił. W 2021 roku. Wolontariusze otrzymali wówczas statuetkę dla najlepszego kina studyjnego, które przygotowało pokazy. Wątpliwości przerodziły się w pewność, że Polesie musi mieć swój festiwal. 

- Planując nasz festiwal, przeszliśmy chyba taką klasyczną drogę od myśli, poprzez słowa aż do czynu. Zrobiliśmy ten krok, który wówczas nie był taki oczywisty. W ubiegłym roku, właśnie podczas tych pokazów festiwalowych, powiadomiliśmy zebranych o tym, że organizujemy swój własny festiwal i chcemy napisać swoją własną historię – mówi Szelągowski.

Sztuka wysoka w lokalnym wydaniu

Wszystko, co nowe i nieznane, nie przychodzi oczywiście łatwo. Niełatwo wejść w trudną materię wymagającego filmu, który funkcjonuje w wąskich kręgach koneserów sztuki filmowej na najwyższym poziomie. Ale udało się. 

- Cele, które sobie stawiamy, są dosyć proste, wydawałoby się, że oczywiste, ale jednocześnie wymagające. Chcemy bowiem promować dobrych, niezależnych młodych twórców i jednocześnie nasze Polesie. Jesteśmy związani z tym miejscem, nie odcinamy się od niego. Czy możliwe jest pogodzenie tych dwóch celów? Mamy głębokie przekonanie, że tak – twierdzi współorganizator festiwalu.

Podczas pierwszej edycji wydarzenia oceniano twórców w czterech kategoriach: „Film z Polesia”, „Twórca z Polesia”, „Kategoria otwarta” oraz „Nagroda specjalna”. W pierwszej z kategorii nagrodę przyznano Mariuszowi Dyduchowi za film zatytułowany „Suchawa”.

-„Suchawa” jest o kaplicy zlokalizowanej w tej miejscowości. Reżyser stara się opowiedzieć historię obiektu w pewnym sensie „nieoczywistego”, pozostającego na uboczu, a jednak pięknego i godnego uwagi. Nie jest to zabytek pokroju np. synagogi we Włodawie, niemniej jednak warto wejść z nim dialog. Warto posłuchać historii, którą chce nam, współczesnym, opowiedzieć – uważa członek stowarzyszenia.

Młodzi i obiecujący

Nagrodę poświęconą „Twórcy z Polesia” zdobyły „Zmiany” autorstwa Alicji Pałki i Julii Cavalher. To polsko-amerykański reżyserski duet. W tym przypadku odbiorca ma do czynienia z filmem typowo impresyjnym, jego główną siłą przekazu jest sztuka filmowa zbudowana na wierszu. 

-„Kapitan Hampel” to właściwie dokument poświęcony słynnemu żużliście Jarosławowi Hamplowi. Przygotował go Sebastian Czobot, związany z kierunkiem dziennikarskim Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Mamy głęboką nadzieję, że w jego przypadku mamy do czynienia z przyszłym profesjonalistą. Film Czobota jest niezwykle obiecujący – podkreśla Szelągowski.

Ostatnią festiwalową nagrodę przyznano w kategorii specjalnej. Otrzymał ją Łukasz Zakrzewski, absolwent szkoły filmowej. 

- „Wstążka i sztylet” to film, który dostrzeżono nie tylko na naszym, ale i kilku innych festiwalach, również tych o charakterze międzynarodowym. To historia opowiadająca o walce dwóch rycerzy, polskiego i krzyżackiego. W tle tej historii rozgrywa się pewien miłosny dramat – wyjaśnia współtwórca festiwalu.

Uczestnicy festiwalowych zmagań mogli  również skorzystać z propozycji warsztatów, jakie przygotował dla nich znany reżyser Damian Bieniek. Podczas finałowej gali wystąpił ze swoim recitalem Marcin Obuchowski, natomiast poprowadził ją aktor Marcin Król. Nie ma wątpliwości co do tego, że festiwal zgromadził twórców operujących wieloma różnymi językami przekazu. Inaczej patrzących na sztukę filmową, dodających do niej swoje własne rozwiązania, wrażliwość. To bardzo dobrze. To oznacza, że krąg alternatywnych reżyserów stale się poszerza o nowe, ciekawe twarze. Więc chciałoby się powiedzieć - „oby tak dalej”. 

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama