Zawarte w apelu wnioski są być może spóźnione, ale niemniej wciąż aktualne. Problemy rolników zostały ostatnio przykryte kryzysem na granicy i protestami branży transportowej, ale producenci rolni przestrzegają, że nie można o nich zapomnieć. Na polski rynek wciąż napływają znaczne ilości produktów zza naszej wschodniej granicy, co oznacza, że rodzimi producenci zmuszeni są konkurować w oparciu o zasady narzucone z zewnątrz. Z zewnątrz, czyli spoza terenu Unii Europejskiej.
Polscy producenci zmuszeni są mierzyć się z produkcją o charakterze masowym – czyli taką, której nigdy w istocie nie sprostają. W Polsce największe gospodarstwa liczą maksymalnie kilkaset hektarów, podczas gdy na Ukrainie przeciętne gospodarstwo liczy kilka tysięcy hektarów. Analiza tych dwóch faktów prowadzi do prostych wniosków – rolnicy na wschodzie mogą produkować dużo i tanio. Jeśli połączy się to z zaproponowanymi w ramach UE ulgami dla ukraińskiej branży transportowej, to obraz sytuacji staje się bardzo niepokojący. Nasi producenci oferują produkty w znacznie mniejszych ilościach i dużo droższe, obarczone znacznymi kosztami produkcji. Rynek zaś nie znosi próżni i jeśli firmy przetwórcze dostrzegają, że mogą potrzebne komponenty kupić taniej, to po prostu to robią – nie zwracając uwagi na jakość.
To właśnie dlatego polscy rolnicy po raz kolejny wyszli na ulicę, dostrzegając, że z miesiąca na miesiąc ich położenie jest coraz gorsze. Tym razem nie chodzi tylko o zboże, ale także o tanie buraki czy cukier. Wszystkie wymienione problemy zostały dostrzeżone przez radnych w Międzyrzecu i zawarte w przygotowanym przez nich apelu. Uważają, że należy wywierać nacisk na władze centralne w Warszawie, aby te powzięły w końcu konkretne zaradcze kroki. W przeciwnym wypadku, jak twierdzą, nasze rolnictwo może po prostu przestać istnieć. Do ich apelu postanowili przyłączyć się radni z Białopola, a ich stanowisko zreferował przewodniczący rady Waldemar Wilgos.
- Apelujemy do naszych władz ustawodawczych i wykonawczych, aby jak najszybciej odpowiedziały na postulaty protestujących rolników i zaproponowały skuteczne rozwiązania. Według nas powinny zostać utrzymane ograniczenia związane ze sprowadzaniem produktów spożywczych z tzw. krajów trzecich, nie spełniających standardów obowiązujących na terenie UE. Napływ produktów powoduje rozchwianie rynku wewnętrznego. Apelujemy, aby dalej stosowano procedury związane z ochroną rynku wewnętrznego i proponowano kolejne rozwiązania – referował w imieniu radnych przewodniczący Wilgos.
Radni zaproponowali, aby wprowadzono system dopłat bezpośrednich do cen kukurydz oraz utrzymano w mocy postanowienie dotyczące specjalnych tzw. kredytów płynnościowych. Wielu gospodarstwom pozwalają one przetrwać najtrudniejszy okres, natomiast ze strony rządowej padały do tej pory głosy mówiące o tym, że najprawdopodobniej nie będą już dostępne.
- Proponujemy też, aby uproszczono system dopłat bezpośrednich – mówił o kolejnych rozwiązaniach Wilgos.
Głos w sprawie zabrał również radny Sławomir Pawelec.
- Faktycznie sytuacja w naszym rolnictwie jest bardzo zła. Te protesty rolników nie powinny wcale dziwić. Ceny za nasze płody rolne wciąż spadają. Zobaczymy, jakie rozwiązania będą w stanie zaproponować nowy rząd i nowy parlament. Jako rada popieramy wszystkie postulaty. My mieszkamy blisko granicy i doskonale orientujemy się w mechanizmach przepływów tych produktów zza naszej wschodniej granicy. Nie możemy sprzedać naszych płodów. Przedsiębiorcy, którzy skupują zboża, także nie mogą opróżnić swoich magazynów, są pełne. Z całą pewnością należy popierać rolników, zwłaszcza na poziomie samorządów – zauważył rady Pawelec.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze