Kiedy przyszedł na świat w 2021 roku, nic nie zapowiadało, że będzie miał przed sobą jedną z najtrudniejszych dróg, drogę cierpienia i choroby. A jednak. Miłość rodziców nie była w stanie ochronić go przed trudnymi doświadczeniami.
- Nasz koszmar rozpoczął się w momencie, kiedy Kuba miał 17 miesięcy. Na jego rączce pojawił się guz. W szpitalu, do którego pierwotnie trafiliśmy, lekarze utrzymywali, że jest to tylko naczyniak. My jednak obawialiśmy się, że mamy do czynienia z dużo groźniejszym przeciwnikiem – relacjonują rodzice Kuby.
Zmianę na rączce oglądał też jeden z warszawskich onkologów, ale i in nie dostrzegł w niej nic niepokojącego. Upływał czas, a guz znacząco się powiększył. Lekarze postanowili, aby wykonać rezonans magnetyczny. Badanie potwierdziło najczarniejsze przeczucia.
- Podczas badania stwierdzono, że to zmiana złośliwa. Zdiagnozowano chorobę nowotworową — guza prawego przedramienia naszego małego synka. Czuliśmy, jakby ktoś zatrzymał czas. Nie mogliśmy w to uwierzyć… - wspomina pani Marlena.
Kuba walczy z chorobą od 9 grudnia ubiegłego roku. Poddawany był i wciąż jest zabiegom chemioterapii. Mimo przeciwności nie przestaje się uśmiechać i to ten właśnie uśmiech nie pozwala rodzicom i najbliższym zwątpić w powodzenie misji ratowania jego zdrowia i życia.
- Cóż, jest bardzo dzielny i silniejszy, niż my. Nie możemy się poddać – mówi z mieszaniną dumy i lęku mama „wojownika”.
Leczenie na szczęście przyniosło efekty i guz znacznie się zmniejszył, ale rączki Kuby nie udało się uratować. Niezbędna była amputacja. Jedna z bitew jest więc przegrana, ale walka trwa. Potrzebne jest wsparcie. Leczenie jest kosztowne i rodzina chłopca prosi o wsparcie. Pani Marlena i pan Krzysztof liczą na to, że znajdą się dobre anioły, które nie pozwolą, aby na swojej drodze Kuba pozostał sam.
Środki na jego leczenie można przekazywać pod linkiem, który umieściliśmy TUTAJ.
Napisz komentarz
Komentarze