Potwierdzają to eksperci.
– Wzrosty są obiecujące, to dobry sygnał – komentuje w TVN24 Antonina Lewandowska z Fundacji Na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA.
Pacjentki nie boją się pytać lekarzy
Do końca sierpnia – podaje Rynek Zdrowia – szpitale przeprowadziły 530 zabiegów. W tej liczbie zawierają się ciąże usunięte w wyniku aborcji i samoistne obumarcia płodu. W ubiegłym roku było ich 509.
I choć nie zmieniło się prawo, to zmienił się i zmienia klimat i podejście. NFZ i Ministerstwo Zdrowia zaczęły karać szpitale, które odmawiają wykonania zabiegu.
– To z pewnością także przynosi efekty – uważa Antonina Lewandowska.
Ale nie tylko.
– Sytuacja polityczna spowodowała, że pacjentki śmielej o tym rozmawiają, nie boją się zwrócić do lekarza z zapytaniem, co mają z taką ciążą zrobić – ocenia w TVN24 prof. Ewa Wender-Ożegowska, krajowa konsultantka ds. położnictwa.
Jeśli nic się nie zmieni i wzrost się utrzyma, to liczba aborcji w tym roku może zbliżyć się do tej sprzed wyroku TK.
Większość aborcji wciąż poza szpitalami
W Polsce większość aborcji wykonuje się w domu lub za granicą.
– Zakładamy, że ogólna liczba przerwań ciąży to kilkaset dziennie, a więc ta liczba statystyczna, o której mówimy, jest bardzo niewielka – podkreśla w TVN24 Maciej Socha, konsultant wojewódzki ds. położnictwa i ginekologii.
Żeby to się zmieniło, w Polsce musi zmienić się prawo. A na to, przynajmniej w najbliższym czasie, nie zapowiada się.
– Przed nami bardzo długa droga, bo ta opieka jest po prostu potrzebna na dużo, dużo większą skalę – komentuje Antonina Lewandowska.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze