Kolejna biogazownia, kolejne pytania...
Zupełnie niedawno, bo 9 grudnia, na stronie Biuletynu Informacji Publicznej samorządu pojawiło się obwieszczenie informujące o tym, że o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zwrócił się do urzędu kolejny podmiot – Gospodarstwo Rolne Pajer Wojciech ze Strupina Dużego. Z udostępnionej przez urząd informacji wynika, że instalacja miałaby przetwarzać „odpady inne niż niebezpieczne”.
- „Przedmiotowe przedsięwzięcie zostało zakwalifikowane do przedsięwzięć mogących zawsze znacząco oddziaływać na środowisko” (pis. oryg.) - stwierdzono w opublikowanym piśmie, tym samym uzasadniając, że konieczne będzie przeprowadzenie całej, przewidzianej przepisami prawa, procedury.
Urząd poinformował również, że, jak zwykle w podobnych przypadkach, wystąpił już o wydanie odpowiednich opinii do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Lublinie, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Lublinie oraz do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Chełmie.
Jeśli inwestor będzie musiał sporządzić cały, obszerny raport oddziaływania na środowisko, to w procesie konsultacyjnym wezmą również udział sami mieszkańcy gminy.
Jednym słowem musi upłynąć jeszcze sporo czasu, zanim urząd zgromadzi całą potrzebną dokumentację i wyda wiążącą decyzję. Warto też doprecyzować, że na tym etapie władze nie mają żadnego wpływu na to, czy inwestycja zostanie zrealizowana, czy też nie. O wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach może się zwrócić każdy i zawsze, a urząd nie może odmówić rzetelnego przeprowadzenia całej procedury.
Wolą uprzedzić rozwój wypadków
Mimo to temat zdążył już wzbudzić społeczny opór. Pojawiły się nawet pisma mieszkańców, w których opisują towarzyszące im wątpliwości.
- „Wnoszę o odstąpienie od koncepcji lokalizacji przedmiotowej inwestycji w obszarze sąsiadującym z gęstą zabudową mieszkaniową” (pis. oryg.) - czytamy w przesłanym do urzędu piśmie.
W uzasadnieniu wniosku podkreślono, że jeśli inwestycja powstałaby, jak wynika z planów inwestora, pomiędzy gęsto rozlokowanymi budynkami mieszkalnymi, to funkcjonowanie instalacji zaburzyłoby codzienne funkcjonowanie mieszkańców Sielca.
- „Uciążliwości zapachowe – będące nieodzownym elementem przetwarzania odpadów – nie zatrzymają się na granicy działki, tylko będą się rozchodziły po całej okolicy i uprzykrzały życie społeczności lokalnej. Gmina Leśniowice posiada tereny, gdzie zabudowa mieszkaniowa jest zdecydowanie bardziej rozrzucona. Są miejsca, gdzie do najbliższej zabudowy jest dużo dalej i w takich lokalizacjach powinny powstawać podobne inwestycje” (pis. oryg.) - brzmi przedstawiona w sprawie biogazowni argumentacja.
Wójt Joanna Jabłóńska twierdzi, że całe postępowanie znajduje się obecnie na bardzo wczesnym etapie i trudno mówić o ostatecznych rozstrzygnięciach.
- Postępujemy zgodnie z przepisami prawa. Poprosiliśmy odpowiednie organy o wydanie opinii i pozostaje czekać. Na konsultacje społeczne także przyjdzie odpowiednia pora i wówczas zapoznamy się oczywiście ze wszystkimi sugestiami mieszkańców – zapewnia włodarz gminy.
Dębina musi się pogodzić z planami inwestora?
Na początku listopada odnosiliśmy się również do planów, jakie z kolei w Dębinie zrealizować chce lokalna firma – AGROPOM. Także tutaj mieszkańcy zmobilizowali się i zareagowali na niepokojące, ich zdaniem, działania. Rzecz jednak w tym, że w przypadku tej miejscowości prowadzone jest zupełnie inne, uproszczone, postępowanie. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że w Dębinie powstać miałaby instalacja o mocy do 499 KW.
Pod pismem mieszkańców podpisy złożyło 71 osób, które postanowiły skorzystać z prawa, jakie dają im przepisy ustawy z 11 lipca 2014 roku. Okazuje się, że z planami spółki nie zgadzają się nie tylko mieszkańcy samej Dębiny, ale też Kasiłanu.
- "Brak akceptacji dla budowy biogazowni nie wynika z chęci bojkotowania odnawialnych źródeł energii, ale z uzasadnionych obaw o życie i zdrowie nie tylko nasze, ale i naszych dzieci i wnuków" (pis. oryg.) – zauważają w jednym z pierwszych akapitów pisma jego twórcy.
Twierdzą też, że właściciel firmy AGROPOM, wiedząc o kontrowersjach i emocjach, jakie wzbudzają takie inwestycje, pominął w swoich przygotowaniach konsultacje z mieszkańcami, co przy tego typu budowach jest niedopuszczalne i nie spełnia warunków dobrego sąsiedztwa.
- „Zostaliśmy ZIGNOROWANI I CZUJEMY SIĘ NIEWAŻNI. Biogazownie to obiekty, które mogą znacząco i wielotorowo oddziaływać na lokalne środowisko, którego istotnym czynnikiem są LUDZIE” (pis. oryg.) - twierdzą przeciwnicy inwestycji.
Wymieniają też całą długą listę zagrożeń, które, ich zdaniem, mogą się pojawić zaraz po tym, jak instalacja zacznie działać.
- „Zanieczyszczenie powietrza oraz unoszący się, uciążliwy fetor. Nikt nie daje nam gwarancji, że inwestor wykona biogazownię w taki sposób, aby substancje odorowe były szczelnie zamknięte i nie ulatniały się. Nie da się ich zatrzymać w jednym miejscu. Będą one przenoszone z każdym podmuchem wiatru na wiele kilometrów. Wobec braku ustawy normującej sposób i zakres badania oraz oddziaływania odorów na środowisko nie możemy liczyć, że w przypadku wystąpienia takich problemów po wybudowaniu biogazowni będziemy w stanie skutecznie wymóc na inwestorze zniwelowanie tych uciążliwości” (pis. oryg.) - brzmi jedna z obaw.
Mieszkańcy boją się także i tego, że po uruchomieniu biogazowni w miejscowości pojawi się plaga gryzoni i insektów. Ich zdaniem zachodzi obawa o to, że będą one rozprzestrzeniać groźne choroby.
W petycji poruszono również problem hałasu. Osoby, które podpisały się pod pismem, twierdzą, że ten generowany będzie zarówno przez samą instalację biogazowni, jak i przez samochody ciężarowe, które będą odpowiadały za transport materiału. Z tym zjawiskiem z kolei, czyli wzmożonym ruchem aut, ma być zresztą związane kolejne zagadnienie.
- „Ciągły transport może wpłynąć na znaczne pogorszenie stanu technicznego okolicznych dróg oraz zwiększyć ryzyko wystąpienia poważnych wypadków” (pis. oryg.) - zauważają mieszkańcy.
W dokumencie pojawia się też sporo argumentów, które dotyczą ogólnego dobrostanu społeczeństwa narażonego na skutki działania biogazowni.
- „Budowa biogazowni pozbawi nas prawa do swobodnego, zdrowego korzystania z miejsca, w którym żyjemy. Nie będziemy mogli funkcjonować bez obaw o swoje bezpieczeństwo fizyczne, psychiczne oraz zdrowotne. Funkcjonowanie instalacji upośledzać będzie codzienne czynności, jak praca w ogrodzie, suszenie prania czy otwieranie okien” (pis. oryg.) - brzmią kolejne zarzuty.
Mieszkańcy obawiają się również, że budowa zakładu wpłynie bezpośrednio na wartość ich nieruchomości. Podkreślają też, że w odległości ok. 400 m od terenu, o którym mowa w planach inwestora, położony jest też zespół dworsko-pałacowy, gdzie funkcjonuje prężnie rozwijająca się stadnina i sekcja jeździecka.
- „Mamy nadzieję, że nasze głosy zostaną usłyszane. W świetle przedstawionych obaw wyrażamy jeszcze raz swój głośny sprzeciw wobec zamiaru realizacji tejże inwestycji i że decyzja o pozwoleniu budowy nie zostanie przez panią wójt wydana” - podsumowują swoją skargę jej twórcy.
Co dalej?
W rozmowie z nami wójt Joanna Jabłońska wyjaśniła, że w przypadku Dębiny urząd ma niejako „związane ręce”, ponieważ mniejsze biogazownie objęte są zupełnie inną procedurą. W przypadku mniejszych instalacji urząd zobligowany jest jedynie do wydania decyzji o warunkach zabudowy i taka decyzja została już wydana.
- Konsultowaliśmy wielokrotnie tę sprawę z prawnikami i wszyscy zapewnili nas o tym, że urząd może jedynie zatwierdzić plany budowy takiej instalacji. I tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zdziałać nic więcej. Tej biogazowni nie obejmuje procedura wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, a więc udział społeczeństwa w procesie jest bardzo ograniczony, jeśli nie niemożliwy – podkreśliła w rozmowie z nami wójt.
Czy społeczne nastroje zostaną uspokojone? Tymczasem, niestety, niewiele na to wskazuje.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze