Jeśli mowa o ofensywie, to nie ma przecież lepszych specjalistów od przeprowadzania takich działań, jak wojskowi. Tym razem nie o szturm jednak chodziło, a mozolne i bardzo potrzebne lokalnej społeczności prace drogowe. I przy wsparciu gminy udało się.
- Umowę na przeprowadzenie tych remontów spisaliśmy jeszcze w ubiegłym roku. Wówczas też przeprowadzono pierwszy rekonesans dotyczący potrzeb i zakresu. Chodziło bowiem nie tylko o nawierzchnię, ale i przepusty. Prace wykonywano w zasadzie w trzech terminach. W tak zwanym międzyczasie jednostka zaangażowana była w pomoc na terenach, które nawiedziła powódź. Niemniej, mimo przeszkód, wszystkie prace zostały już ukończone – zaznaczyła, tytułem wstępu, wójt Kowalik.
W lokalne drogi wbudowano 3500 ton gruzobetonu, 1200 ton kruszywa, 150 ton destruktu asfaltowego. Gmina wykorzystała też piasek, który pozostał z budowy toru motocrossowego.
- Chciałabym bardzo podziękować wszystkim, dzięki którym udało się te prace przeprowadzić tak sprawnie. Radni wyświadczyli nam bardzo dużo merytorycznej pomocy w terenie. Zaangażowali się też bardzo sołtysi. Nie obyło się jednak bez spięć i sporów. Wpłynęło też kilka skarg. Można powiedzieć, że niektórzy utrudniali też proces, jak tylko mogli – opisywała w czasie sesji wójt Kowalik.
Jeden z mieszkańców wsi Pawluki skierował do urzędu pismo z pretensją, że na lokalnej drodze pojawił się asfalt. Skargę skierował zresztą do urzędu nie on sam, ale biuro prawne.
- Treść tego pisma wprawiła mnie w osłupienie. Dodatkowo ten mężczyzna dosłownie przegonił pracujących w tym rejonie żołnierzy. Prace musiały się zakończyć na pewnym tylko etapie, ponieważ mieszkaniec podkreślił, że nie życzy sobie asfaltu. Ponieważ wojsko nie zamierzało wchodzić w spory, zebrali sprzęt, materiał i odjechali w inne miejsce – mówiła o przeciwniku inwestycji włodarz gminy.
Niezadowolony z obrotu sprawy był też mieszkaniec Daniec, który w skierowanej do starostwa skardze zauważył, że gmina, remontując własne drogi, niszczy jednocześnie drogi powiatowe.
- Służby starostwa przybyły na wskazane miejsce i po oględzinach okazało się, że skarga była jednak bezzasadna. Z kolei mieszkaniec Zaświatycz zarzucił nam, że piach z działki, gdzie funkcjonuje tor, wozimy na drogi. Jest to działka gminna i piach wykorzystujemy do publicznych celów. Nie wozimy go przecież do prywatnych gospodarstw, tylko wykorzystujemy dla dobra wszystkich. Takie reakcje i działania budzą moje zdziwienie. Z drugiej jednak strony spotkaliśmy się z ogromną życzliwością chociażby parafii, która pozwoliła nam zagospodarować własną łąkę, na której przez pewien czas funkcjonowała baza sprzętowo-materiałowa – podkreśliła w swoim sprawozdaniu wójt.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze