Dotarliśmy do kobiety, która wpłaciła 100 złotych na konto Spełniamy Marzenia Sp. z o.o. w organizacji Pułaskiego 20 w Katowicach. Pani Wioletta przypuszcza, że padła ofiarą naciągaczy.
Podejrzany proceder
Do pani Wioletty zadzwoniła przedstawicielka spółki Spełniamy Marzenia i poinformowała, że prowadzona jest zbiórka pieniędzy na rzecz oddziału dziecięcego krasnostawskiego szpitala. Żeby się uwiarygodnić, stwierdziła, że za zgromadzone fundusze będą kupione różnego rodzaju pomoce, takie jak koce, materace, zabawki itp.
- Kobieta odpowiadała rzeczowo na moje pytania. Po głosie wywnioskowałam, że jest to starsza pani, a więc godna zaufania. Ponieważ moja babcia co roku na jesieni oddawała jakąś część plonów do szpitala w Krasnymstawie, to pomyślałam, że też dorzucę swoją cegiełkę - tłumaczy pani Wioletta.
Krasnostawianka dowiedziała się, że kolejnego dnia przyjedzie kurier z fakturą i podziękowaniami za wsparcie. Miała przekazać mu kwotę, jaką zechce ofiarować. Kobieta postąpiła zgodnie z instrukcją. Kiedy jednak otworzyła kopertę z dokumentami, od razu nabrała podejrzeń.
Nikt nic nie wie
- Faktura była wystawiona na encyklopedię, która miała jakoby trafić na oddział. Coś mi jednak się nie zgadzało. Zamiast nazwy fundacji, na dokumentach widniała jakaś firma z Katowic, o czym podczas rozmowy telefonicznej nie było żadnej mowy - oburza się pani Wioletta.
Zaczęła szukać informacji o podobnych praktykach na terenie kraju. Powiadomiła o swoich podejrzeniach firmę kurierską, ale pieniędzy nie mogła już odzyskać. Polecono jej zgłosić się z tą sprawą na policję. Kurier zapewnił ją, że w tej sytuacji odda resztę przesyłek kierownikowi i żadnej już nie doręczy.
- Dowiedziałam się od niego, że w ostatnich dniach rozwiezionych zostało mnóstwo takich faktur. Podobno ludzie wpłacali dużo większe kwoty niż ja. Dzwoniłam też do szpitala w Krasnymstawie na oddział dziecięcy. Pielęgniarka była zdziwiona, bo żadnej zbiórki nie ma. Po chwili oddzwoniła i powiedziała, że zgłosiła już sprawę dyrektorowi - mówi kobieta.
Ochłap ze zbiórki
Ustaliliśmy, że prywatna firma zbierająca pieniądze na szpitale w Chełmie, Krasnymstawie i Włodawie wcale nie poinformowała dyrekcji tych placówek o swojej akcji. Ale żeby się uwiarygodnić w oczach potencjalnych darczyńców, rzuciła "ochłap" oddziałom pediatrycznym. W Chełmie np. 4 książki, kolorowanki, puzzle. Wszystko razem warte kilkadziesiąt złotych. W Krasnymstawie - encyklopedie dla dzieci, koce, poduszki, we Włodawie - książki dla dzieci, atlasy, bajki i kolorowanki. W szpitalach firma uzyskała także potwierdzenie odbioru paczki. W Chełmie i Krasnymstawie na "oświadczeniu o przekazaniu" podpisały się pielęgniarki oddziałowe. We Włodawskim szpitalu odbiór paczki pokwitowała lekarka. Żadna z tych osób nie wczytywała się treść pisma. A wynika z niego, że "podpisanie oświadczenia jest równoznaczne ze zgodą na pozyskiwanie fundatorów przez Spełniamy Marzenia Sp. z o.o. w organizacji". Choć osoby, które złożyły podpisy, nie są uprawnione do reprezentowania szpitala w podobnych kwestiach, takim podstępem firma spreparowała dokument, który wysyłała razem z fakturą do zapłaty i podziękowaniem za datek osobom, które przez telefon podały swoje dane i zadeklarowały wpłatę.
Ile naprawdę prywatna firma zebrała w naszym regionie? Tego się nie dowiemy, bo tej rachunki chroni tajemnica handlowa. Co innego gdyby zbiórkę prowadziła fundacja czy stowarzyszenie. Te instytucje muszą składać raporty z działalności charytatywnej i każdy z nich jest jawny.
Nie dajmy się nabrać!
Dyrektor chełmskiej lecznicy Jacek Buczek, potwierdza, że nie zawierał i nie zawrze porozumienia z żadną prywatną firmą, która chciałaby zbierać pieniądze na rzecz szpitala. Informuje, że współpracuje z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Oddział pediatryczny wspiera też m.in. Caritas.
Dowiedzieliśmy się jednak, że katowicka spółka Spełniamy Marzenia dotarła także do chełmskiego oddziału pediatrycznego, a na oddział dostarczono małą paczkę z "darami", których nikt nie oczekiwał ani też specjalnie nie potrzebował.
- Przesyłka zostanie zwrócona nadawcy - mówi stanowczo dyrektor Buczek. - Przygotowujemy też pismo, w którym poinformujemy, że paczkę odebrała osoba do tego nie upoważniona, oraz że nie wykluczamy skierowania sprawy do prokuratury - dodaje.
Z naszych informacji wynika też, że przedstawicielom spółki udało się telefoniczne zbałamucić co najmniej kilkunastu mieszkańców Chełma. Nie wszyscy wpłacili pieniądze bez zastanowienia i sprawdzenia wiarygodności firmy. Kilka ostrożnych osób dzwoniło do oddziałowej z pytaniem, czy prowadzona jest jakaś zbiórka pieniędzy. Odpowiedziano im oczywiście, że żadnej zbiórki nie ma. Dzięki temu uchronili się przed stratą pieniędzy.
Podobna akcja miała miejsce we Włodawie. Ile osób, wierząc w szczerość intencji prowadzących zbiórkę lub myląc prywatną firmę ze znaną fundacją, otworzyło portfel i wpłaciło pieniądze, nie wiadomo.
- Jestem zaskoczona i zbulwersowana, że ktoś zbiera fundusze na nasz szpital bez naszej wiedzy i zgody - mówi Teresa Szpilewicz, dyrektor szpitala we Włodawie. - Cieszymy się z każdego daru czy datku, ale też chcemy mieć gwarancję, że nikt nie bogaci się naszym kosztem.
Zamieszanie w Krasnymstawie
O zbiórce dla małych pacjentów nic nie wiedział także dyrektor krasnostawskiego szpitala Piotr Matej. O tym, że oddziałowa pokwitowała odbiór jakichś rzeczy, dowiedział się od nas.
- Żaden z pracowników szpitala i oddziału dziecięcego nie był upoważniony do podpisywania jakiegokolwiek potwierdzenia odbioru materiałów rzekomo przekazanych przez firmę Spełniamy Marzenia Sp. z o.o. w organizacji. Mieliśmy już kilka telefonów w tej sprawie. Sugerujemy wszystkim, żeby otrzymane dokumenty zachować jako dowody i zgłosić sprawę na policję. Sami również zawiadomimy o tym odpowiednie służby - powiedział nam podczas pierwszej rozmowy Piotr Matej, dyrektor szpitala w Krasnystawie.
Kiedy dyrektor sprawdził nasze doniesienia, okazało się, że pielęgniarka oddziałowa rzeczywiście potwierdziła odbiór m.in. pościeli, poduszek i książek dla dzieci.
- Pani oddziałowa działała w dobrej wierze. Była przekonana, że jest to kontynuacja pomocy od tej samej firmy, która przekazywała nam dary jakieś dwa lata temu. Postąpiła według procedur i zgłosiła do księgowości przyjęcie materiałów na stan szpitala. Błąd, że wszystko odbyło się bez porozumienia z dyrekcją - wyjaśnia Piotr Matej.
Dyrektor zapowiada, że współpraca z firmą Spełniamy Marzenia nie będzie kontynuowana. - Jestem przeciwny akcjom, na które nie mamy żadnego wpływu. Współpracujemy tylko z tymi, co do których mamy pewność, że wszystko odbywa się uczciwie i jawnie. W tym przypadku najpierw zostały przekazane jakieś dary, a potem przeprowadzana była zbiórka pieniędzy. Nie wiemy, ile zebrano, może więcej niż warte są dostarczone do nas rzeczy? Choć przedstawiciel tej firmy dzwonił do nas, przepraszał za zamieszanie i zapewniał, że wszystko jest legalne, postanowiliśmy nie kontynuować współpracy - kwituje Piotr Matej.
Tajemniczy filantrop
Ustaliliśmy, że katowicka spółka w organizacji Spełniamy Marzenia wcześniej nazywała się Mam Marzenie Sp. z o.o. w organizacji. Można ją było łatwo pomylić z istniejącą w Krakowie Fundacją Mam Marzenie, której ambasadorką jest znana aktorka Małgorzata Kożuchowska.
- Nasi prawnicy doprowadzili do tego, że właściciele tej firmy musieli zmienić nazwę, bo niektórzy niesłusznie łączyli lub mylili działania obu podmiotów. Zarząd fundacji Mam Marzenie w Krakowie już w lutym wydał oświadczenie, że nie korzystamy z żadnych firm zewnętrznych. Cała nasza działalność opiera się na pozyskiwaniu sponsorów i pracy wolontariuszy - wyjaśnia Daria Grzesiek z biura prasowego krakowskiej Fundacji Mam Marzenie.
Kiedy skontaktowaliśmy się z firmą Spełniamy Marzenia Sp. z o. w organizacji, nie uzyskaliśmy odpowiedzi na wiele podstawowych pytań. Osoba, która odebrała telefon, nie chciała się nam przedstawić. To co najmniej dziwne, skoro firma zapewnia, że wszystkie jej działania są legalne.
- Proszę napisać, że rozmawiał pan z prezesem zarządu firmy - usłyszeliśmy. - Rzeczywiście musieliśmy zmienić nazwę naszej spółki, bo podważyła ją nam fundacja z Krakowa. Doszliśmy jednak do kompromisu.
Na czym polega ów kompromis? Tego już nam nie powiedział. Za to Fundacja Mam Marzenie na swojej stronie internetowej, w wydanym komunikacie całkowicie odcina się od podobnie nazywającej się spółki.
Anonimowy prezes zarządu Spełniamy Marzenia Sp. z o. w organizacji nie chciał ujawnić nam, ile spółka zebrała pieniędzy ani ile wydała na "dary" dla oddziałów szpitalnych. Zasłonił się tajemnicą handlową i biznesową firmy. Potwierdził jedynie, że część zebranej kwoty jest przeznaczona na różne opłaty, zatrudnienie pracownika, zakup materiałów czy usługi kurierskie.
- Przesłaliśmy pismo do szpitala w Krasnymstawie, że w wyniku niekorzystnego zamieszania zaprzestaliśmy kontynuowania naszej akcji, mimo że zbiórka nie zwróciła nam kwoty zakupu przekazanych darów - twierdzi prezes Spełniamy Marzenia Sp. z o.o. w organizacji.
Napisz komentarz
Komentarze