Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Chełm: Szlachetne korzenie Olszamowskich [ZDJĘCIA]

W badaniach historii swojego rodu, które trwały pięć lat, dotarł aż do 1700 roku. - To z tych czasów pochodzi Kazimierz Olszamowski, starosta nowowiejski - mówi z dumą Stanisław Olszamowski. W drzewie genealogicznym opisał kilkuset przodków. Wielu z nich to osoby wyjątkowe, zasłużone dla kraju.
Chełm: Szlachetne korzenie Olszamowskich [ZDJĘCIA]

Stanisław Olszamowski był nauczycielem w Zespole Szkół Technicznych. Obecnie jest na emeryturze. Historię swojej rodziny zgłębia od kilku lat. 

- Wiedziałem, że moi przodkowie mieli korzenie szlacheckie. Rodzina była herbowa, ale jakoś w młodości nie bardzo mnie to interesowało. Mało rozmawiało się na ten temat z rodzicami, dziadkami. Teraz żałuję. Dlatego postanowiłem sam odszukać moich przodków - tłumaczy.

Drzewo genealogiczne, którym chwali się pan Stanisław, to efekt jego ciężkiej pracy badawczej i determinacji, lat spędzonych w internecie. W swojej opowieści o rodzinie posługuje się tylko danymi, które udało mu się potwierdzić w kilku źródłach. Naprawdę ma się czym pochwalić, bo odnalazł pokrewieństwo z wieloma wybitnymi Polakami. Są wśród nich żołnierze, prawnicy, odważni wojownicy o niepodległość Polski.

 

Czesław i Stanisława, czyli domniemany mezalians

 

Czesław (herbu Hołobok) urodził się na Wołyniu w miejscowości Burtyn. Ukończył szkołę geodezyjną. Miał sporo szczęścia, bo przyszedł na świat w rodzinie mogącej się pochwalić szlachetnie urodzonymi przodkami. Dziadek Czesława - Bronisław brał udział w powstaniu styczniowym. Po upadku zrywu skonfiskowano mu ziemię. Nie wiadomo więc, skąd rodzina miała środki na utrzymanie. Ojcem Czesława był Kazimierz Olszamowski, matką Władysława (z domu Wirth).

 

Z kolei Stanisława, z domu Włodarska, była córką uznanego w Kowlu szewca Stanisława i Karoliny z domu Halickiej. Ojciec Stasi prowadził w mieście świetnie prosperujący zakład szewski, zatrudniający aż 20 osób.

- Podobno robił buty dla całej jednostki wojskowej. Był mistrzem w swoim fachu. Dlatego bardzo dobrze mu się wiodło - snuje opowieść pan Stanisław. - Później, jako jeden z nielicznych, specjalizował się w obuwiu ortopedycznym.

Co ciekawe, odnalazł nawet wzmiankę o swoim dziadku w Dzienniku Wołyńskim z 13 września 1930 r. Wynika z niej, że zakład majstra szewskiego Stanisława Włodarskiego mieścił się przy ul. Warszawskiej 59, a on sam cieszył się takim zaufaniem społecznym, że nawet zasiadał w komisji wyborczej.

Czesław i Stanisława poznali się w szkole podstawowej. Miłość dojrzewała przez lata i w końcu zwieńczona została ślubem. Sakramentalne "tak" padło w 1937 roku. Młodzi zamieszkali w Lubochinach. W pobliżu była szkoła, w której Czesław pracował jako kierownik. Ich pierwszy syn Jerzy urodził się jeszcze na Wołyniu.

Po wybuchu wojny, gdy sytuacja dla Polaków robiła się coraz bardziej niebezpieczna, rodzice Stanisławy zorganizowali ucieczkę na drugą stronę Bugu. Do Polski dostali się prawdopodobnie pociągiem. Uciekli z nimi także rodzice Czesława - Olszamowscy. Nigdy nie opowiadali o tym, co wydarzyło się w Kowlu przed ich wyjazdem.

I tak rodzina Olszamowskich trafiła do Chełma. Tu także osiedlili się rodzice Czesława. On tymczasem znalazł pracę na kolei, najpierw jako zawiadowca stacji, potem jako kierownik grupy w Lublinie. Angażował się społecznie, m.in. jako skarbnik w Zarządzie Wydzielonego Obwodu Ligi Lotniczej przy DOKP w Lublinie. Jego żona zajmowała się domem. 

Pod koniec swojego życia w domu Czesława zamieszkała jego matka Władysława. To z tym okresem związana jest historia o niewybaczonym mezaliansie, jaki miał popełnić syn, żeniąc się z córką szewca. Fama miała głosić, że starsza pani nigdy nie zaakceptowała synowej z niższego stanu. Jednak, jak zapewnia pan Stanisław, to nieprawda.

- Prawdą jest, że panie przed śmiercią babki były ze sobą skłócone, ale to raczej była jakaś sprzeczka, do której doszło, gdy razem mieszkały. Różnie to przecież bywa między teściową a synową. Udało mi się dotrzeć do fotografii, opatrzonych dedykacjami, z których wynika, że Władysława darzyła Stanisławę wielką sympatią - dodaje Stanisław. - Więc nie ma mowy o jakimś braku akceptacji tego małżeństwa.

Władysława była wspaniałą babcią. Pan Stanisław wie to najlepiej, był jej ulubionym wnukiem. O Wołyniu nie opowiadała. Często jeździł z nią po Polsce, odwiedzając rodzinę, która stamtąd uciekła. Miała jedenaścioro rodzeństwa.

Władysława, choć szlachetnie urodzona, nigdy się nie wywyższała, była zaprzyjaźniona z sąsiadami z chełmskich rodzin kolejarskich. Pochowana została na cmentarzu przy ul. Lwowskiej.

Czesław i Władysława mieli pięcioro dzieci: JerzegoAndrzeja, Stanisława, Wiesława i Barbarę.

 

Bolesław patriota

 

Był stryjecznym dziadkiem Czesława. Kłopoty Bolesława Olszamowskiego zaczęły się już w szkole gimnazjalnej w Petersburgu, z której został wyrzucony za polską działalność patriotyczną. Dokończył naukę w innej placówce i wyjechał na studia do Krakowa. Tytuł magistra zdobył na wydziale prawa, na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był wybitnym prawnikiem. Po studiach wrócił do Petersburga, aby pracować jako adwokat i działać jako społecznik na rzecz Polaków.

 

 

- Jako prawnik specjalizował się w spadkach. Dotarłem do informacji, z których wynika, że reprezentował też interesy Kościoła katolickiego w Rosji. Podobno mówiło się, że jak Olszamowski zajmie się sprawą, to będzie ona na pewno wygrana - relacjonuje pan Stanisław.

Jego interpretacje prawa stanowiły w wielu przypadkach podstawę orzecznictwa. Udzielał się w prasie. Był członkiem Petersburskiej Rady Adwokackiej. Założył Polskie Towarzystwo Prawników i Ekonomistów, gdzie przez lata pełnił funkcję wiceprezesa. Uchodził za gorącego patriotę polskiego i społecznika na rzecz Polonii mieszkającej w Petersburgu. Był konsultantem prawnym Konstytucyjnych Demokratów w czasie wyborów do Dumy.

Wraz z innymi działaczami założył Polskie Towarzystwo Pomocy Ofiarom Wojny. Była to organizacja samopomocowa, działająca w Rosji w latach 1914–1918. Zgodnie ze statutem jej zadaniem było: „okazywanie pomocy i współdziałania bezpośrednim i pośrednim ofiarom wojny” na terenie całego Cesarstwa Rosyjskiego. W tym celu towarzystwo miało udzielać zapomóg finansowych rodzinom powołanych do armii, wspierać materialnie ludność cywilną, organizować przytułki dla dzieci, pomagać w znalezieniu pracy, a wreszcie współpracować z instytucjami pomocowymi, wspierającymi ludność podczas I wojny światowej. 

Syn Bolesława - Janusz Olszamowski już w okresie nauki udzielał się w organizacjach niepodległościowych. Był delegatem młodzieży polskiej z Petersburga na zjazd w Zakopanem, za co został aresztowany i osadzony. Po odbyciu kary w więzieniu petersburskim skończył studia prawnicze na uniwersytecie w Kazaniu, potem kontynuował studia prawnicze za granicą. Wybuch I wojny zastał go w Londynie. Wrócił jednak do Polski i wstąpił do Legionowej Szkoły Podchorążych na Śląsku. Po jej ukończeniu wstąpił do I Brygady Legionów Polskich. Potem został powołany na adiutanta przybocznego Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego. Podobno był lubionym adiutantem marszałka.

- Janusz Olszamowski? Bardzo go lubiłem. Czystą miał duszę i polskie, żołnierskie ofiarne serce. Jest mi bardzo bliski. Przeżywałem z nim różne ciężkie chwile i wzruszenia. Był zawsze pogodny, zrównoważony i pełny radości życia, gdyż dane mu było z orężem walczyć o wolność Ojczyzny - czytamy w relacji Piłsudskiego z dnia 19 kwietnia 1927 roku, drukowanej w czasopiśmie "Orzeł Biały" z 1953 r.

Janusz pochowany jest na cmentarzu w Mińsku. Jego grób stał się miejscem symbolicznym, w którym zbierają się manifestanci ruszający na demonstracje wolnościowe.

 

Janina, zakonnica od św. Faustyny

O jej rodzicach wiadomo niewiele. Ojciec Władysław Olszamowski urodził się w 1845 roku, w 1872 wziął ślub z Adelą z domu SławuszewskąJanina urodziła się w 1883 roku. Podobno rodzice zadbali o jej gruntowne wykształcenie. W wieku 29 lat wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie, gdzie przyjęła imię zakonne Ksawera.

Jak czytamy w "Orędziu Miłosierdzia" z 1919 roku, siostra Ksawera, po złożeniu pierwszych ślubów zakonnych, podjęła pracę pielęgniarki wśród żołnierzy zakaźnie chorych w szpitalu, który funkcjonował na posesji klasztoru w Łagiewnikach. Po zakończeniu wojny pracowała w Domu Miłosierdzia w Łagiewnikach. W czasie II wojny światowej w latach 1941-1942 przebywała wraz z siostrami w niemieckim obozie pracy w Bojanowie. Po zwolnieniu z obozu wyjechała do Warszawy i objęła obowiązek przełożonej domu na Grochowie.

Wróciła do Krakowa. Do 1965 roku prowadziła w Łagiewnikach ośrodek kultu Miłosierdzia Bożego, redagowała kwartalnik „Posłaniec Miłosierdzia Bożego” i podejmowała różne zadania zmierzające do szerzenia kultu w formach przekazanych siostrze Faustynie.

Od 1952 roku została skierowana do pracy związanej z przygotowaniem procesu beatyfikacyjnego Faustyny Kowalskiej, którą poznała osobiście w czasie jej pobytu w Kiekrzu w 1929 roku. Siostra Ksawera zmarła w 1970 roku. Jest pochowana na cmentarzu zakonnym w Łagiewnikach.

 

Edward od "Pieśni polskich"

Był bratem rodzonym Władysławy Olszamowskiej (z domu Wirth). Edward Apolinary Wirth urodził się w 1883 roku. Wychowywany był w duchu patriotycznym. Jako 18-letni chłopak postanowił spisać dla potomności pieśni polskie. Zeszyt przetrwał do naszych czasów, przechowywany przez rodzinę.

Edward miał córkę Annę, która również walczyła o wolną Polskę. Na podstawie własnego życiorysu i przeżyć opisała wojenną służbę kobiet w 1. Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. Emilii Plater.

 

Siostra Dana

Sanitariuszka o pseudonimie Dana z 27. dywizji Armii Krajowej, czyli Janina Włodarska była siostrą Stanisławy Olszamowskiej (z domu Włodarskiej), kolejną córką szewca z Kowla i Karoliny. Przed II wojną światową w Kowlu angażowała się w działalność harcerską. Była podharcmistrzynią, podobno surową i wymagającą.

- Z dumą nosiła mundur harcerski. Szkoliła koleżanki z pierwszej pomocy, co przydało się już podczas pierwszego bombardowania w Kowlu. Jej dziewczyny wiedziały, jak pomagać - tłumaczy Stanisław.

Od 1941 roku działała jako łączniczka. W Zasmykach wraz z koleżanką o pseudonimie Idylla zorganizowała pierwszy szpital polowy. 

- Z błahego powodu została aresztowana przez Węgrów i zwolniona po kilku dniach. Podobno chodziło o konie, którymi podróżowała... Miały bardzo spodobać się Węgrom - wyjaśnia nasz rozmówca.

Po powrocie z aresztu zorganizowała szpital zakaźny dla chorych na tyfus w  Zasmykach. Wprowadziła niecodzienną metodę dezynfekcji rzeczy, która odbywała się codziennie w piecach chlebowych. W szpitalu tym nie zanotowano żadnych zgonów. Mówiło się, że to sukces siostry Dany. 

Gdy siostra Dana przyjechała do Chełma, została aresztowana za swoją działalność w AK. W piwnicach więzienia przy Reformackiej przesiedziała trzy miesiące.

Janina zmarła w 1975 roku. Pochowana została na cmentarzu przy ul. Lwowskiej. Rząd na Uchodźstwie pośmiertnie awansował ją do rangi podporucznika. Odznaczona została Krzyżem Walecznych, którego symbol był systematycznie zrywany z jej płyty nagrobnej...

Czytaj także: Kamienieckie Herody pędzlem malowane

 

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Andrzej Olszamowski 09.11.2023 17:08
Andrzej Olszamowski Jestem pełen podziwu dla Twojej tytanicznej pracy i dziękuję w imieniu naszej wspólnej rodziny. Jestem z linii Kazimierz - Antoni - Hubert - Władysław - Mirosław - Jerzy - Andrzej. Posiadam fragment swojego skromnego drzewa czy jest możliwość wspólnej wymiany? mój adres e-mail [email protected] Serdecznie pozdrawiam. Ps. Będąc 12 letnim chłopcem miałem sposobność pod opieką mojej mamy odwiedzić śp. siostrę Ksawerę w zakonie w Krakowie.

Krzysztof Olszamowski 11.08.2023 14:53
Chylę czoła, Staszku, przed Twoją benedyktyńską pracą związaną z poszukiwaniem naszych przodków. Jakoś urwał się kontakt z dawnych lat, któregoniejako zwornikiem był mój św. pamięci Ojciec Bohdan, który zawsze podtrzymywał kontakt z naszą rozległą Rodziną. Ja byłem zawsze zbyt zaabsorbowany własymi problemami, żeby to kontynuować i znam tylko fragmenty historii naszej rodziny. Będę musiał to nadrobić. Przebywałem długo za granicą, pracowałem też na delegacjach w kraju, co nie sprzyjało zajmowaniem się genealogią. A warto! Pozdrawiam - Krzysztof

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama