Wpuściła więc go do domu. Wyjął miernik, posprawdzał to, co uznał za stosowne i zaproponował, by dla bezpieczeństwa kobieta kupiła od niego czujnik gazu. Miał wspaniałą ofertę. 72-latka zaproponowała, że może dać mu 100-złotową zaliczkę. Podała mu 200-złotowy banknot, połowę oddał, wystawił dokument potwierdzenia wpłaty i wyszedł.
Dopiero później kobieta zauważyła, że na rachunku nie ma nazwy firmy ani pieczątki. Lekko zaniepokojona zapukała więc do sąsiadów, by zapytać, czy mężczyzna ten był także u nich. Gdy dowiedziała się, że odwiedził tylko ją, domyśliła się, że została oszukana. Wtedy zawiadomiła policję.
Czytaj także: Lubelskie. Konopie między pomidorami i malinami. Tłumaczenia seniorki były rozbrajające [WIDEO]
Podając rysopis fałszywego gazownika, zwróciła uwagę na to, że był przystojny, kulturalny i miał teczkę.
Bardzo możliwe, że to nie jedyny taki przypadek w Chełmie. Do naszej redakcji zadzwonił dzisiaj mężczyzna, który postanowił ostrzec mieszkańców przed fałszywym gazownikiem, który namawia na zakup i montaż czujnika za 300 zł. Policja jednak nie miała jak na razie innych zgłoszeń.
Oszustwo na gazownika
Metoda stara jak świat. Aż trudno uwierzyć, że naciągacze do niej wracają. W 2012 roku prawie pięć tysięcy osób z całej Polski zostało oszukanych przez grupę sprzedawców detektorów gazu, którzy podawali się za pracowników gazowni. Oszuści mówili ofiarom, że zamontowanie czujniku jest obowiązkowe i pobierali za to zawyżone opłaty lub nie montowali ich wcale.
Napisz komentarz
Komentarze