Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Gm. Dubienka. Zarzucili wójt bezczynność w sprawie psów. Czy słusznie?

Podczas ostatniej sesji gminni radni pochylili się nad opiniami komisji skarg, wniosków i petycji dotyczącymi dwóch skarg, jakie trafiły do urzędu w związku z rzekomą opieszałością włodarz gminy w sprawie bezdomnych psów. O tym problemie i zaostrzonym sporze pomiędzy mieszkańcami ul. Czerwonego Krzyża a urzędem informowaliśmy w jednym z ostatnich numerów. Ostatecznie oba dokumenty uznano za bezzasadne.
Gm. Dubienka. Zarzucili wójt bezczynność w sprawie psów. Czy słusznie?

Źródło: Gmina Dubienka

Przewodnicząca komisji Monika Ciszewska poinformowała, że obie skargi zawierają praktycznie tę samą treść, ale zostały złożone przez dwie osoby, zatem, dla zasady, należało je rozpatrzeć w dwu odrębnych punktach porządku obrad. W uzasadnieniach do uchwał nadmieniła natomiast, że obie skargi nie zasługują na uwzględnienie. Dlaczego?

- Po analizie dokumentów uznano, że podniesiony w nich zarzut „zaniechania i opieszałości” ze strony władz gminy sprowadza się w istocie do zarzutu o bezczynność ze strony władz gminy, a w świetle zapisów Kodeksu Postępowania Administracyjnego nie może być o niej mowy. Zapisy te wskazują bowiem, że na załatwienie sprawy władze gminy miały miesiąc, a po dokładnym zbadaniu miejsca, gdzie przebywały psy, okazało się, że posesja nie jest opuszczona i regularnie wykorzystywana do celów rolniczych. Należało więc uzyskać pozwolenie na wejście na posesję. Gdy takie pozwolenie uzyskano, problem został opisany Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt. Podjęto też działania związane z regularnym dokarmianiem zwierząt, przyzwyczajaniem, a następnie ich odłowieniem – wyjaśniała przewodnicząca Ciszewska.

O problemie urząd dowiedział się na początku listopada, a odłowienie miało miejsce na początku grudnia, więc załatwienie sprawy zajęło dokładnie miesiąc, zgodnie z przepisami kodeksu. Ciszewska zauważyła również, że gmina poniosła i wciąż ponosi koszty związane z utrzymaniem zwierząt w schronisku.

Przewodniczący Mieczysław Neczaj dodał, że istotnie psy zostały już odłowione i trafiły do schroniska, zatem, jego zdaniem, nie ma sensu, aby powracać do problemu bezdomnych psów po raz kolejny. Jedna z radnych zauważyła z kolei, że według informacji, które posiada, posesja nie jest zamieszkana.

- Kwestia własności i użytkowania danej posesji to dwie odrębne sprawy. Z informacji, jakie uzyskaliśmy od sąsiadów właściciela w toku prowadzonego przez nas postępowania, wynikało, że na posesji stale ktoś przebywał do końca października. Nie mogło więc być mowy o tym, aby nie wiedział o tych psach. Najwyraźniej dysponujemy innymi informacjami – zauważyła z kolei wójt Krystyna Deniusz-Rosiak.

Przypomnijmy, że pierwsze oficjalne powiadomienie dotyczące psów trafiło do urzędu gminy dokładnie 3 listopada. W trakcie prowadzonego przez gminę postępowania okazało się, że jedno ze zwierząt zdechło w wyniku wychłodzenia.

- Ta sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby psy zostały zabezpieczone po pierwszym (z czterech) zawiadomieniu urzędu. Pozostałe sześcioro szczeniąt czeka nadal na odłowienie i zabezpieczenie. Po tej tragicznej sytuacji zlecenie na zabezpieczenie psów w końcu dostało schronisko, natomiast ich interwencja (trwała 20 minut) skończyła się fiaskiem i psy rozbiegły się po okolicy. Nic dziwnego, skoro liczyli na to, że psy przyjdą do nogi. Warto też przypomnieć, że są dzikie. Udało nam się (sąsiadom) psy nauczyć jeść o stałej porze i wchodzić do pomieszczenia, które można zamknąć i je wtedy zabezpieczyć, o czym wielokrotnie informowaliśmy pracowników gminy – sygnalizowała nam pod koniec listopada pani Magdalena, jedna z osób, które zainteresowały się losem psów.

Wójt Krystyna Deniusz-Rosiak nigdy nie zanegowała faktu, że mieszkańcy chcą pomóc, ale, jej zdaniem, sięgnęli po niewłaściwe środki.

- Problemem jest np. to, że te psy otrzymują pożywienie od postronnych osób i kiedy udaje się do nich nasz pracownik z urzędu gminy, to często okazuje się, że nie są głodne. A to utrudnia ich odłowienie. Wyłapanie psów jest możliwe tylko wtedy, kiedy są przyzwyczajone do jednej, dwóch osób. W tej chwili ta gromadka przeniosła się na sąsiednie działki, więc nasze zadanie jest jeszcze trudniejsze, niż wówczas, kiedy zasygnalizowano nam ten problem – wyjaśniała nam pod koniec listopada wójt Deniusz-Rosiak.

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama