Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Gm. Rejowiec. „Przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej...”

Weronika Wójcik i jej rodzina stanowią najlepszy dowód na to, że warto budować na pozostawionym nam przez przodków fundamencie historii. Jej dom i magiczny ogród to miejsca pełne tajemnic i śladów przeszłości, które z troską pielęgnuje. - Jestem tradycjonalistką i nie wstydzę się tego. Wręcz przeciwnie. Uważam, że moja, nasza historia, jest niezwykła. Uwielbiam ją zgłębiać – mówi niedziałowiczanka. Istotnie – o życiu pradziadka pani Weroniki, Franciszku Czubie, można opowiadać godzinami.
Gm. Rejowiec. „Przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej...”
Ogród, Franciszek Czuba

Źródło: Weronika Wójcik

Zaczęło się od miodu

Ostatnim właścicielem budynków i domu, w którym znalazła się ostatecznie pani Weronika ze swoją wielopokoleniową rodziną, był Ksawery Janisławski. Historia urokliwego dworu i ogrodu sięga pierwszej połowy XIX wieku.

- Po parcelacji gruntów dwór z ogrodem i część majątku ziemskiego Janisławski sprzedał właśnie mojemu pradziadkowi. Za nabyte dobra zapłacono środkami ze sprzedaży miodu. Na całą pulę złożyli się zresztą ojciec Franciszka – Jan Czuba i teść, ojciec żony Bronisławy, Łukasz Laskowski. Pradziadkowie wprowadzili się tutaj w 1925 roku – opowiada pani Weronika.

Rodzina pani Weroniki wpadła na pomysł, aby upamiętnić niezwykłą historię przodka przy pomocy specjalnej tablicy informacyjnej. Instalacja właśnie została zamontowana, a pomysł na jej utworzenie zrodził się rok temu.

- Treść tablicy zredagowała moja siostra, która poświęciła wiele czasu na kwerendę i zebranie niezbędnych informacji. Zresztą te informacje zachowały się w kręgu rodziny, bowiem dysponujemy rękopisem wspomnień, które spisał brat Franciszka. Chcielibyśmy te wspomnienia kiedyś wydać, marzymy o tym – mówi z zapałem Wójcik.

Cały kompleks parkowo-pałacowy Franciszek podzielił z kolei na swoje dzieci – Mariannę, Kazimierza, Teresę, Izydora, Hannę i Helenę oraz Zofię. Z części nieruchomości korzysta teraz właśnie rodzina pani Weroniki. Okoliczne gospodarstwa zamieszkują wnuki Czubów.

Rodzina Bronisławy i Franciszka Czubów, ok. 1942 roku

- Przodkowie mojego pradziadka pochodzili z Dworzysk, wsi, która oddalona jest od Krasnegostawu o ok. 6 km. Dworzyska utraciły w pewnym momencie prawa miejskie. Stamtąd, właśnie z Dworzysk, pochodził Jakub Czuba (1818) oraz Paweł Czuba (1838). Paweł ożenił się w Małochwieju Dużym. Wieś była bardzo zaangażowana w powstanie styczniowe. Po powstaniu, w 1868 roku, urodził się z kolei Jan Czuba, ojciec mojego pradziadka Franciszka. Rodzina przeniosła się z czasem na krasnostawskie Zastawie, gdzie urodziło się młodsze rodzeństwo Franciszka – Zofia, Paweł, Katarzyna i Jan – przytacza kolejne wątki rodzinnej historii pani Weronika.

Człowiek ziemi, który ufał nauce

Jan Czuba uznawany był w środowisku za światłego i postępowego rolnika. Jako jeden z nielicznych ówczesnych mieszkańców wsi umiał czytać i pisać. Dzięki temu mógł zgłębiać treść branżowych czasopism, które prenumerował i z powodzeniem wykorzystywał nabytą dzięki nim wiedzę.

- Jan znany był z dochodowej pasieki i z tego, że jako pierwszy zaczął stosować nawozy sztuczne. Wkrótce nadeszła wojna, a jego syn Franciszek włączył się, jako młody chłopak (rocznik 1898 – przyp. red.) w walkę. Działał w Polskiej Organizacji Wojskowej. Po odzyskaniu niepodległości zaciągnął się do młodego Wojska Polskiego. Walczył z Ukraińcami pod Sokalem, w 1919 roku zdobywał Wilno i Mińsk, a w 1920 roku Kijów. Brał też udział w Bitwie Warszawskiej – opowiada o dzielnym przodku pani Weronika.

Po ślubie z Bronisławą Franciszek mieszkał przez pewien czas właśnie na Zastawiu, ale nadarzyła się okazja i rodzina postanowiła osiąść w Niedziałowicach. Gospodarstwo liczyło w sumie 30 mórg ziemi. Dwór był jednak w tak złym stanie, że z czasem przekształcono go w mniejszy dom, z którego rodzina korzysta do dzisiaj.

- Franciszek, w podzięce za ocalenie życia w czasie wojny, postawił duży, drewniany krzyż. Zajęliśmy się jego renowacją, ale okazał się tak zmurszały, że ostatecznie został obudowany deskami i zalany żywicą epoksydową. Mamy nadzieję, że w tej formie przetrwa kolejne lata – mówi z dumą prawnuczka odznaczonego Medalem Niepodległości Franciszka. 

Ludzie i przyroda stanowią tutaj  jedno

Historia dworu, parku i całego kompleksu to także bogata historia otaczającego go ogrodu. W historycznych dokumentach zachowały się informacje mówiące o tym, że wokół dworu rozciągały się piękne, parkowe aleje i kwietne klomby. Były też sady drzew i krzewów owocowych, a dwie, położone w dolince sadzawki, okalały piwonie.

- Te wspomnienia są oczywiście nieco bajkowe, ale takie przetrwały w pamięci moich dziadków i rodziców. Do naszych czasów zachowała się aleja kasztanowa, lipowa, a także pojedyncze graby, które także tworzyły niegdyś okazały szpaler – wyjaśnia pani Weronika.

Tak wyglądały ogrodowe nasadzenia przed rekultywacją stawów

I oczywiście piękny, rozległy ogród. Miejsce kusi barwami i oszałamia bogactwem wrażeń. Trudno ogarnąć wzrokiem morze kolorów, w którym można się zatracić. Kolejne nasadzenia dba mama pani Weroniki, która nie ukrywa, że utrzymanie tego miejsca pochłania mnóstwo uwagi i czasu. Panie wciąż muszą dbać o poszczególne rośliny. Każda z nich potrzebuje innych warunków i nieco innej troski.

- W ogrodzie znajduje się w tej chwili, między innymi, ok. 200 hortensji. Wszystkie jednak wymagają nieco innych zabiegów. Niektóre trzeba ścinać tuż przy ziemi, inne wysoko. Historia ogrodu „we współczesnej odsłonie” zaczęła się kilkadziesiąt lat temu. Wówczas moja babcia pojechała do Lublina czy Świdnika po róże, „polianty”. To były pierwsze powojenne lata, może 1950 rok. Chciała, żeby otoczenie domu było wyjątkowe – opowiada, zanurzona we wspomnieniach, Wójcik.

Bogactwo form i barw

Po Janisławskich zachowały się także dwa stawy, które zostały zrewitalizowane. Kiedyś otaczały je piwonie, a teraz spotkać tam można jeżówki, rudbekie czy krwawnice. Rośliny, które zapewniają kolorystyczną różnorodność, wieloletnie, a przy tym nie tak wymagające, jeśli idzie o utrzymanie. Wysiewają się praktycznie same, a zabiegi związane z pieleniem nie są tak uciążliwe.

Zachwycającym ogrodem zainteresowała się nawet ekipa programu „Rok w ogrodzie”.

- Moja siostra, Kamila, wstawiła na jednej z ogrodniczych grup zdjęcia z naszego ogrodu. Wkrótce skontaktowała się z nią jedna z osób odpowiadających za ten program i tak doszło do wizyty ekipy w Niedziałowicach. Cóż, cieszymy się, że ktoś zauważył naszą pracę i trud. To miły akcent – zauważa pani Weronika.

W obecnej formie ogród funkcjonuje od ok. 15 lat. Wciąż pojawiają się tutaj nowe rośliny, a rodzina pracuje, integruje się i wypoczywa. Dostrzec można piękno zmieniających się pór roku - intensywnie kolorową wiosnę, lato i schyłek jesieni. Życie i przemijanie. Cykle...

- To miejsce przypomina nam o pradziadku Franciszku, naszych przodkach, osobach, które zabiegały o to miejsce. Sądzę, że im wszystkim należy się szczególna wdzięczność i pamięć. Właśnie za to, jacy byli. A byli piękni, żyli intensywnie. Walczyli, kochali, pracowali, dbali o rodzinne sprawy. Dzisiaj uczą nas, jak żyć – twierdzi pani Weronika.

Wzrok zatrzymuje się na intensywnie żółtej powodzi kwiatów. Tu i ówdzie zerkają na przybysza drobne, czarne punkciki. Szybko giną jednak w rzece barwy i zapachu. Stopy przemierzają drewniany mostek. Las. Drzewa. Jakże inna jest ich uroda od tej kwietnej - delikatnej i ulotnej. Wyniosłe pnie dźwigają na sobie ciężar konarów i intensywnej zieleni. Czeluść, cisza. Letnie powietrze przecinają pojedyncze strugi ożywczego powiewu. Nie chce się opuszczać tego miejsca, w którym jest wszystko. Wszystko...

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaRadio Bon Ton Nowy telefon
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: zojaTreść komentarza: Prezydent wszystkich chełmian nie spoczywa w trudzie generowania problemów i tworzenia konfliktów. Tak troszczy się o finanse miasta, że de facto nałoży na większość chełmian nowy podatek w postaci wyższego czynszu. Ustalić służebność, a także wyłączyć latarnie przy wszystkich instytucjach podlegających pod samorząd i stojących na terenie spółdzielni. Przecież oświetlenie wokół szkół i przedszkoli też kosztuje. Idą krótkie dni, ludzie podniosą hałas, prasa opisze, wtedy prezydent przyjdzie się dogadać. Jak widać, z obecną władzą nie da się normalnie.Data dodania komentarza: 19.09.2024, 21:25Źródło komentarza: Chełm. Kontrowersji wokół oświetlenia na osiedlach ciąg dalszy...Autor komentarza: andyTreść komentarza: zrobili ścieżki dla rowerów na rondzie koło Kameny ale bez właściwego oświetlenia - tylko czekać na wypadek. Godzina 18 i jest juz ciemno a taki .. na hulajnodze jedzie bez wyobraźniData dodania komentarza: 19.09.2024, 21:17Źródło komentarza: Chełm. Kontrowersji wokół oświetlenia na osiedlach ciąg dalszy...Autor komentarza: LisekTreść komentarza: Jak mogą skonfiskować auto jak nie jest jego właścicielem...Data dodania komentarza: 19.09.2024, 18:35Źródło komentarza: Pow. krasnostawski. Auto w rowie na DK17. Kierowca nie był w stanie nad nim zapanowaćAutor komentarza: AnnaTreść komentarza: problem jest, dlaczego inne spółdzielnie korzystają z oświetlenia za darmo a tylko mieszkańcy CHSM płacą;/ OK, jak partycypowanie kosztów to wszyscy niech partycypują koszty.Data dodania komentarza: 19.09.2024, 13:16Źródło komentarza: Chełm. Kontrowersji wokół oświetlenia na osiedlach ciąg dalszy...Autor komentarza: SylwekTreść komentarza: i żadnej odpowiedzi konkretnej nie ma;/ Miasto czepiło się jednej tylko spółdzielni, a inne osiedla mają na koszt miasta. Prawo i Sprawiedliwość Banaszka.Data dodania komentarza: 19.09.2024, 13:12Źródło komentarza: Chełm. Kontrowersji wokół oświetlenia na osiedlach ciąg dalszy...
Reklama
Reklama
Reklama