Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama baner reklamowy

Gm. Żmudź. Jak nie my, to kto? Jak nie „TU i TERRA”, to nigdy...

Przedstawiciele młodego pokolenia postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zaproponować lokalnej społeczności pewną nową jakość. Chcą skorzystać ze swoich dotychczasowych doświadczeń, ale też czerpać z tego, co jest solą naszej, powiatowej ziemi. Fundacja Tu i Terra to nowy pomysł na spotkanie. Takie zwyczajne, człowieka z człowiekiem...
Gm. Żmudź. Jak nie my, to kto? Jak nie „TU i TERRA”, to nigdy...

Źródło: źródło: Fundacja Tu i Terra / profil Facebook Marian Smiatek

Członek zarządu fundacji Marian Smiatek wyjaśnia, że pomysł na aktywność w tej właśnie formie, formie fundacji, narodził się w zasadzie z marzenia. Marzenia o lepszym, zdrowszym i ciekawszym życiu. Bliżej natury i drugiego człowieka.

- Wspólnie z grupą przyjaciół, kilku rodzin z dziećmi, zamieszkaliśmy na terenie gmin Żmudź i Dubienka. Urzekły nas tutejsza natura, krajobrazy i architektura. Ja sam z moją żoną Krysią zamieszkaliśmy w Gałęzowie. W zarządzie naszej fundacji znalazła się też Katarzyna, która, podobnie zresztą jak moja żona, w obszarze organizacji pozarządowych porusza się już od wielu, wielu lat. Połączyliśmy więc doświadczenie i siły i mamy nadzieję na to, że zaproponujemy coś ciekawego – twierdzi Smiatek, współzałożyciel i członek zarządu fundacji.

Na terenie sąsiadujących ze sobą gmin Smiatkowie oraz ich przyjaciele wciąż czują się jak przyjezdni. Mimo że mieszkają w tych stronach już od kilku lat, to wciąż przyglądają się lokalnej społeczności. Próbują uchwycić jej naturalny rytm i codzienne potrzeby. Te zwykłe, przyziemne, ale i te, które sięgają poza chmury.

- Nasza fundacja działa od początku tego roku i stanowić ma, taki jest zamysł, kontynuację działań, z którymi mieliśmy już do czynienia wcześniej, przed przyjazdem. Staramy się wspierać innych w ich rozwoju osobistym, ale nie tylko. Ważne są również dla nas aspekty życia zgodnego z naturą, ekologicznego. A wiejskie środowisko to doskonała przestrzeń do tego, aby budować ważne projekty w tych dwóch obszarach. A najcenniejsze wydaje się to, że możemy ubogacać siebie nawzajem – uważa społecznik.

Fundacja jest może i młoda, ale nie oznacza to, że nie ma nic ciekawego do zaoferowania. Wręcz przeciwnie. Żona pana Mariana ma doświadczenie w projektach i wymianach międzynarodowych i chciałaby, aby właśnie takie wielokulturowe spotkania, warsztaty i szkolenia miały miejsce w naszym regionie.

- Tak, to jeden z naszych dwóch głównych projektów, które obecnie realizujemy. Część z tych pomysłów związana jest zresztą z naszym domem, siedliskiem, które kupiliśmy i które remontujemy. Nieopodal naszego domu znajduje się między innymi obora, którą chcielibyśmy przystosować do prowadzenia różnego rodzaju warsztatów i spotkań. Tymczasem skupiamy się na remoncie obiektów, ale mamy nadzieję, że już wkrótce będziemy w stanie zaproponować taką właśnie przestrzeń – mówi Smiatek.

O ile żona pana Mariana jest specjalistką od międzynarodowych spotkań, to on sam interesuje się np. budownictwem ekologicznym. Budynki, które wykonywane są przy użyciu lokalnych i naturalnych materiałów, fascynują go i chciałby swoją wiedzą i doświadczeniem, jakie nabył w tym zakresie, dzielić się też z innymi. Tworzone w ten sposób budynki są nie tylko nowoczesne i piękne, ale i zdrowe. Dobre dla ludzi.

- Ale chciałbym też powiedzieć o innym aspekcie naszej, mojej fascynacji architekturą. Otóż przyjeżdżając tutaj, zauważyliśmy, że pewną część lokalnego krajobrazu, niestety z roku na rok coraz mniejszą, stanowi drewniana architektura. Niektóre domy są absolutnie piękne i fascynujące. Chcielibyśmy, aby nie zniknęły. Aby przynajmniej część, na ile to możliwe, ocalała. Dlatego też chcielibyśmy zachować te domy, najpiękniejsze, w formie zdjęć i zdeponować w Centrum Archiwistyki Społecznej. Będziemy podążać „Szlakiem Architektury Lubelszczyzny” - wyjaśnia pan Marian.

Krąg zainteresowań małżeństwa i ich przyjaciół jest bardzo szeroki: muzyka i sztuka, rękodzieło, naturoterapia, edukacja pozaformalna, a ostatnio także permakultura i rolnictwo ekologiczne. Być może i na tej niwie uda się doprowadzić do jakiegoś ciekawego spotkania. Kto wie? Są jeszcze młodzi, wszystko przed nimi...

- Do tej pory udało nam się zorganizować kilka wydarzeń w ramach projektu „Poznajmy się”. Jednym z nich był „taneczny jam”, czyli rodzaj potańcówki z instruktorem. Była też gra terenowa dla dzieci, zajęcia z bushcraftu i technik przetrwania czy „dzika kuchnia” – gotowanie z wykorzystaniem składników, które znajdziemy w lesie czy na łące – to proste, ale jednoczące społeczność działania – podkreśla członek Fundacji Tu i Terra.

Na podsumowania jeszcze nie czas. Za wcześnie na bilans. Fundacja działa, a czy będzie zbierać owoce? Wszyscy chcieliby, aby tak właśnie było. A tymczasem – spotkanie trwa... Nie przerywajmy go.

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama