Z Radecznicy w powiecie zamojskim do wsi Żarnowa w powiecie strzyżowskim na Podkarpaciu, idąc skrótami, a nie wzdłuż głównych dróg, Bartłomiej B. pokonał ponad 150 kilometrów.
– Unikał ludzi, starał się być niezauważonym. Nikogo po drodze nie napadł, nie zastraszał, niczego nie wymuszał – mówi nadkomisarz Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
W chwili zatrzymania mężczyzna był zaskoczony. Nie spodziewał się, że tak szybko funkcjonariuszom uda się go odnaleźć. Przebywał akurat w pustostanie. Prawdopodobnie obmyślał plan ucieczki na następny dzień.
– W chwili zatrzymania mężczyzna miał przy sobie mapę Polski. Powiedział, że zmierzał w stronę granicy, po czym przez Słowację chciał dojść czy dojechać do Włoch – informuje nadkomisarz Andrzej Fijołek.
Sprytny, ale nie niewidziany
Jak mówi rzecznik lubelskiej policji, po 10 dniach ucieczki Bartłomiej B. był w dobrym stanie.
– Biorąc pod uwagę to, że przebył tyle kilometrów, nie mając ze sobą jedzenia ani wody i będąc ubranym jedynie w spodnie dresowe i bluzę, to wyglądał bardzo dobrze. Oczywiście miał zarost i trochę schudł. Rozmawiał z nami normalnie. Był zmęczony, ale nie wycieńczony. Nie miał żadnych obrażeń. Generalnie był w dobrym stanie, co zresztą potwierdził lekarz, ponieważ Bartłomiej B. po przewiezieniu do komendy w Rzeszowie był przebadany. Lekarz nie miał przeciwwskazań do tego, by zatrzymany przebywał w zakładzie karnym – dodaje nadkom. Fijołek.
Być może Bartłomiej B. dotarłby za granicę, gdyby nie został zauważony przez ludzi. Policja apelowała o sygnały, jeśli ktoś zauważy mężczyznę odpowiadającego opublikowanemu rysopisowi. Zgłoszeń było sporo.
– Były takie sygnały, że ktoś wieczorem jechał samochodem i widział samotnego mężczyznę ubranego w bluzę dresową, który uciekał w stronę lasu, gdy samochód zbliżał się do niego. Albo że jakiś mężczyzna oddalał się pospiesznie na widok grzybiarzy. Było też zgłoszenie, że ktoś się włamał do domu, ale nic poza karmą dla zwierząt stamtąd nie zginęło. Na 100 procent takich sygnałów nie mogliśmy zweryfikować, bo nie było tam monitoringu czy zbyt wielu świadków, natomiast zakładaliśmy po tym zachowaniu, że to rzeczywiście mógł być Bartłomiej B. – dodaje nadkom. Fijołek.
Gdy policjanci dostali sygnał o zniknięciu samochodu, który właściciel pozostawił z kluczykami w środku, a było to na terenie woj. podkarpackiego, też założyli, że z okazji mógł skorzystać poszukiwany.
– Zaczęliśmy szukać tego samochodu. Został odnaleziony na terenie Rzeszowa. Wtedy zaczęliśmy sprawdzać monitoringi. To nas w pewnym momencie doprowadziło do tego, że zobaczyliśmy na kamerze podobnego mężczyznę. Wówczas przesunęliśmy siły kryminalno-operacyjne w tamten rejon. Spodziewaliśmy się, że poszukiwany będzie się kierował na południe kraju do granicy ze Słowacją i tam właśnie kryminalni zaczęli sprawdzać wszystkie pustostany – za Rzeszowem i w kierunku granicy, i tam go znaleźliśmy. Drogą dedukcji, różnego rodzaju sygnałów, został ustalony – mówi nadkomisarz A. Fijołek z KWP w Lublinie.
Przypomnijmy, że uciekiniera szukali policjanci z komend w Zamościu i Biłgoraju, funkcjonariusze Oddziału Prewencji Policji w Lublinie, a także z innych garnizonów. Wsparcia udzielali również policjanci Zespołu Poszukiwań z Komendy Głównej Policji, funkcjonariusze służby więziennej oraz pogranicznicy. Na trop poszukiwanego listem gończym 34-letniego Bartłomieja B. wpadli lubelscy „łowcy głów” – policjanci z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób KWP w Lublinie przy współpracy kolegów z Rzeszowa.
Kary nie uniknie
Bartłomiej B. trafił do najbliższego od miejsca zatrzymania zakładu karnego – do Rzeszowa. Ale jak poinformował nas w poniedziałek, 21 października, prokurator Rafał Kawalec, obecnie i na tym etapie postępowania Bartłomiej B. przebywa już w ZK w Radomiu.
Prokurator potwierdził też, że podejrzany usłyszy dodatkowe zarzuty.
– Jest postanowienie o zmianie zarzutów, które obejmuje, poza pierwotnym czynem dotyczącym zabójstwa brata – Wojciecha B., także zabójstwo Stanisława B., czyli ojca podejrzanego, samouwolnienie. Na ten moment to są trzy czyny, które będą mu zarzucane. Gdyby się potwierdziły te informacje, które gdzieś się przejawiają, ale do nas materiały jeszcze nie wpłynęły, dotyczące innych zdarzeń, w czasie kiedy był na „wolności”, to zapewne także zostaną objęte jednym postępowaniem – precyzuje Rafał Kawalec, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
– Będziemy sprawdzać, czy nie dopuścił się jakichś przestępstw, ale poza zabraniem samochodu raczej za wiele ich nie popełnił. Po prostu szukał pożywienia i schronienia, więc być może uszkodził jakieś drzwi, żeby móc się dostać do środka, żeby w jakichś pustostanach czy opuszczonych domach przenocować – mówi nadkomisarz Andrzej Fijołek z KWP Lublin.
Bartłomiejowi B. tak czy inaczej grozi dożywocie.
Kto za to odpowiada?
Dalej nie wiadomo, czy i kto odpowie za dopuszczenie do ucieczki Bartłomieja B., który był dozorowany przez funkcjonariuszy służby więziennej. Kontrolę prowadzą specjaliści powołani przez Centralny Zarząd Służby Więziennej.
– Wobec funkcjonariuszy realizujących konwój wszczęto postępowania dyscyplinarne. Dyrektor jednostki złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na niedopełnieniu obowiązków – mówił mjr Łukasz Pruchniak, rzecznik prasowy Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Lublinie.
Ponadto funkcjonariusze SW zostali zawieszeni w czynnościach służbowych.
Natomiast 10 października Minister Sprawiedliwości na wniosek Dyrektora Generalnego Służby Więziennej odwołał ze stanowiska Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Lublinie płk. Piotra Buraka.
– Jedną z istotnych przyczyn odwołania dyrektora okręgowego w Lublinie było oddalenie osadzonego ze szpitala psychiatrycznego – potwierdził mjr Łukasz Pruchniak.
Czynności prowadzi też prokuratura w Zamościu. Przeglądane są nagrania z monitoringów, przesłuchiwani są świadkowie.
– Wszczęto śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy służby więziennej. Ten czyn zagrożony jest pozbawieniem wolności do lat 3 – informuje prokurator Rafał Kawalec.
Napisz komentarz
Komentarze