Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama
"Wiejskie cuda" ze Stasina Dolnego

Gm. Siedliszcze. Iskry, które zapalają świat

Reklama
Jeśli masz poczucie, że świat wokół rozpada się i „kończy”, a ludziom wokół daleko jest do altruistów, z remedium na ten ból przychodzą członkowie Koła Gospodyń Wiejskich „Wiejskie cuda” ze Stasina Dolnego. Nie pytają, co otoczenie może zrobić dla nich. Nieustannie poszukują natomiast odpowiedzi na pytanie, jak być darem dla innych.
Gm. Siedliszcze. Iskry, które zapalają świat

Źródło: KGW "Wiejskie cuda"

Co zrobić, żeby „chciało się chcieć”? W gąszczu codziennych problemów i spraw „na wczoraj” bardzo trudno spotkać się z kimś, kto stoi tuż obok. I najprawdopodobniej mierzy się z podobnymi przeciwnościami i wiatrem w oczy, co my. Jak wyciągnąć do niego dłoń, co powiedzieć? Jak wysłuchać... A może by tak powrócić do źródła, spotkać się „przy studni”, zasiąść do wspólnego stołu i posłuchać opowieści. O tym, co było i co może nastąpić. O nas – współczesnych i tych sprzed stu lat.

Reklama

– Z czego wyrośliśmy? Za czym tęsknimy? Nasza lokalna społeczność jest w gruncie rzeczy niewielka, Stasin to mała miejscowość. A to przekłada się chyba na jeszcze większe przywiązanie do lokalnych tradycji. Do naszych przodków, którzy pozostawili nam w dziejowym spadku skarbnicę swoich pomysłów, uczuć i inspiracji. A wśród nich znajduje się także i kuchnia i wszystko, co z tą kuchnią związane – podkreśla prezes koła Dorota Iwaniuk.

Z pożółkłych zapisków wyczytać można bardzo wiele. Nie tylko to, co materialne, namacalne. Tradycja to przecież nie tylko potrawy – choćby były najbardziej aromatyczne i sycące. Lokalna kultura to coś więcej. To pewna filozofia życia. Okulary, przez które łatwiej dostrzec podszewkę świata.

– Lokalna kuchnia rodzi się często w czasie rozmowy, wymiany opinii i poglądów. Na styku różnych kulinarnych doświadczeń. Nie doszłoby jednak do tych licznych odkryć, które dokonują się w naszym kole, gdyby nie spotkanie. Bez spotkania rozwój jest niemożliwy – twierdzi gospodyni.

Chcesz wiedzieć, jak żyć? Przysiądź na ławce...

Dzisiaj nie potrafimy się już spotykać. Pogadać. Przysiąść na ławce i posłuchać o tym, co komu w duszy gra. W wiosennym słońcu, przy płocie, wpatrując się leniwie w uliczne życie. Po prostu nasiąkać, jak gąbka. By później wycisnąć z niej samą esencję. To, co nadaje życiu smak.

– Uwielbiałam słuchać mojej babci, która opowiadała mi o tym, jak gotować, jak przygotowywać pierze na kołdry i poduchy i zwyczajnym życiu wsi, którą znała. A także o tym, jak z kolei żyły kobiety w jej rodzinie – mama i babcia. To z tych opowieści właśnie wyniosłam chyba taką iskrę. Zapał do zgłębiania przeszłości i odkrywania jej bogactwa. Bez tych korzeni nie bylibyśmy przecież tacy, jacy jesteśmy obecnie – podkreśla Iwaniuk.

W gruncie rzeczy chodzi jednak o to, aby sztafeta pokoleń trwała dalej. Po gospodyniach ze Stasina przyjdą przecież kolejne młode kobiety, które na swój sposób będą chciały odkrywać wieś. Dla siebie, po swojemu. Czy dla młodych wieś stanowi wciąż atrakcyjną przestrzeń? Czy niesie ze sobą te same, co niegdyś, sensy? Okazuje się, że o zakurzonych, a czasem zupełnie zapomnianych przestrzeniach ludowej kultury wcale nie trzeba opowiadać z wnętrza lamusa. Czasami trzeba i warto przyprószony pyłem zapomnienia drogocenny spadek wyciągnąć na światło dzienne i porządnie odkurzyć, jak na wiosnę. A wtedy wszystko staje się prostsze.

– W tej chwili nasze koło liczy 10 członków i ponad połowa z nich nie ukończyła jeszcze 30 lat. Tak więc młodzi chcą słuchać, ale trzeba do nich dotrzeć w odpowiedni sposób i z odpowiednim przekazem. Prawdziwą przygodę stanowią dla nas kulinarne warsztaty w formie on-line, które później stanowią dla nas inspirację w naszych kuchennych przygodach. Staramy się też regularnie podpatrywać różnych twórców, którzy o efektach swojej pracy opowiadają na platformie Youtube. Uwielbiamy eksperymenty, w których możemy łączyć to, co tradycyjne, z tym, co niesie współczesność. Nasza kuchnia to tygiel tradycji i nowoczesności – zdradza szefowa gospodyń ze Stasina Dolnego.

Koło gospodyń czyli przyjaciele

Czym dzisiaj jest koło gospodyń? Myliłby się ten , kto uważa, że prawdziwe koło spotkać można tylko w zaciszu domowej kuchni. To grupa zapalonych wolontariuszy, który zawsze pełno wszędzie tam, gdzie są najbardziej potrzebni. Narzekasz na brak pomocników? Zadzwoń do Stasina Dolnego...

– Nie potrafię już nawet zliczyć inicjatyw i akcji, w które się włączaliśmy. Byliśmy na pierwszej linii, kiedy tylko wybuchła wojna na Ukrainie, regularnie sprzątamy świat i gramy z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Organizujemy warsztaty, bierzemy udział w konkursach dla kół gospodyń. Pieczemy słodkości na uroczystości odpustowe. Można nas również spotkać na przeglądach kolęd i pastorałek. Najbardziej inspirują nas chyba warsztaty, na które mogą przyjść całe rodziny: „Słodka kawiarenka”, „Zimowe sekrety kuchni” czy „Smaki karnawału”. Tradycja i życie w zgodzie z naturą to dwa najważniejsze filary naszej działalności – podkreśla społeczniczka.

Okazuje się więc, że wieś wciąż jeszcze może stanowić przestrzeń, która jest atrakcyjna dla młodych. Przestrzeń rozwoju i miejsce, gdzie bardziej można usłyszeć siebie. W zabieganym świecie taka możliwość to niemal luksus...

– Podczas gdy w mieście wychodzimy najczęściej do galerii, na wsi można po prostu wyjść na spacer, na leśną ścieżkę, posłuchać, jak żyje przyroda. O czym opowiada. To szczególnie ważne, zwłaszcza dla najmłodszych. Kiedy już będziemy na tym spacerze, możemy spróbować poszukać ziół do zasuszenia. Możliwości jest całe mnóstwo. Wystarczy się tylko rozejrzeć – zachęcają gospodynie.

O co więc chodzi najbardziej? Chyba o to, aby próbować stać się lepszą wersją siebie. W jaki sposób? Narzędzi dostarczy rzeczywistość. Wystarczy się tylko rozejrzeć...

Czytaj także:

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
ReklamaChełmskie Widoki
Reklamabaner reklamowy
Reklama
Reklama
Reklama