Start w Brazylii był dla Katarzyny Krawczyk olimpijskim debiutem. Chełmska sportsmenka wielokrotnie podkreślała, że sam udział w igrzyskach i możliwość rywalizacji z najlepszymi zapaśniczkami na świecie jest dla niej wielkim przeżyciem. W czwartek kibicowali jej nie tylko znajomi i mieszkańcy Chełma. Kciuki za zawodniczkę Cementu-Gryfa Chełm trzymała cała Polska.
W swoim pierwszym pojedynku (w 1/8 finału) naprzeciwko 25-letniej Katarzyny Krawczyk stanęła o rok starsza Sumiya Erdenechimeg, utytułowana reprezentantka Mongolii, wicemistrzyni świata z 2013 r. z Budapesztu. Zaledwie kilka sekund po rozpoczęciu walki chełmianka zdobyła pierwsze punkty, atakując rywalkę za nogi. W dalszej części pojedynku dobrą akcję przeprowadziła Mongołka i sędzia przyznał jej cztery punkty. Polka walczyła ambitnie i jeszcze przed przerwą zdołała wyrównać. W drugiej rundzie Krawczyk ponownie jako pierwsza zdecydowała się na atak, obejmując prowadzenie 6:4. W ostatniej minucie walki Erdenechimeg zdołała doprowadzić do remisu, który dzięki akcji za 4 punkty dawał jej zwycięstwo. Odpowiedź zawodniczki z Chełma była zabójcza. Krawczyk na 16 sekund przed zakończeniem pojedynku rozpoczęła akcję, która dała jej dwa punkty i ostateczne zwycięstwo 8:6.
W drugim olimpijskim starciu Krawczyk zmierzyła się z reprezentantką Szwecji Sofią Mattson, mistrzynią świata i dwukrotną mistrzynią Europy. Stawką pojedynku był awans do półfinałów. Polka, mimo dzielnej postawy, nie dała rady pokonać dużo bardziej utytułowanej zawodniczki. Szwedka wygrała zdecydowanie 10:3 i to ona wywalczyła promocję do dalszej fazy zmagań.
Po przegranej walce ze Szwedką, w jednym z wywiadów, Katarzyna Krawczyk stwierdziła, że nie miała szczęścia w losowaniu, trafiając na tzw. grupę śmierci. Stoczyła jednak swoją najlepszą walkę i dała z siebie wszystko.
- Z pewnością tak było. Zresztą wszyscy to widzieliśmy. Kasia walczyła niezwykle ambitnie, wykazała się niesamowitą determinacją, chociażby w pojedynku z utytułowaną Mongołką – mówi Mieczysław Czwaliński, wiceprezes Cementu-Gryfa Chełm, a jednocześnie wiceprezes Polskiego Związku Zapaśniczego, który wraz z wicemarszałkiem województwa lubelskiego Krzysztofem Grabczukiem na żywo w Radiu Bon Ton komentowali występ chełmskiej zapaśniczki na IO w Rio de Janeiro.
- Jestem dumny z Kasi. Mimo że nie zdobyła medalu, godnie zaprezentowała nasze miasto oraz kraj. W sporcie jest jak w życiu, trzeba mieć trochę szczęścia. Myślę, że gdyby Kasia trafiła do drugiej grupy, gdzie walczyły zawodniczki, z którymi wygrywała na różnych dużych imprezach, o medal byłoby dużo łatwiej. Ostatnimi sportowcami z Chełma, którzy wystąpili na IO (w Atenach w 2004 r.) byli Dariusz Jabłoński i Radosław Truszkowski, również zapaśnicy Cementu-Gryfa Chełm. Super, że na takiej imprezie mogliśmy ponownie zobaczyć w akcji reprezentantkę naszego miasta i klubu – tłumaczy Czwaliński.
Wrażenia podczas pobytu w Rio de Janeiro, jak przyznała sama zawodniczka, były niesamowite. W wiosce olimpijskiej chełmianka codziennie napotykała na swojej drodze najlepszych sportowców na świecie: mistrzów olimpijskich, mistrzów świata i Europy, których wcześniej widziała jedynie w telewizji.
- Po powrocie do Polski, krótkim odpoczynku i przeanalizowaniu swojego występu, Kasia zapewniła, że już zamierza rozpocząć przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Tokio, które odbędą się za cztery lata – dodaje Czwaliński.
Napisz komentarz
Komentarze