Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Mieszkania, apartamenty, kawalerki do wynajęcia
Reklama https://chelmskiewidoki.pl

Gm. Dubienka. Mieszkańcy nie odpuszczają w sprawie fermy

Nie cichną kontrowersje związane z rozbudową funkcjonującej na terenie Uchańki fermy drobiu. Mieszkańcy wystosowali do urzędu kolejną petycję, w której wprost sprzeciwiają się planom rozszerzenia działalności przedsiębiorstwa o kolejne 13 kurników. Wierzą w powodzenie swojej akcji protestacyjnej, ponieważ w październiku tego roku Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło w całości decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia, jaką na początku sierpnia minionego roku wydała wójt gminy Krystyna Deniusz-Rosiak. Wójt wychodzi z założenia, że opinia organu dotyczy jedynie kwestii formalnych i sprowadza się ostatecznie do tego, że przyszła decyzja będzie musiała być pozytywna. Kto w tym sporze ma zatem rację?
Gm. Dubienka. Mieszkańcy nie odpuszczają w sprawie fermy
zdjęcie ilustracyjne

Autor: Pixabay

Była już decyzja, a jest uchylenie

Ostatni raz do sprawy rozbudowy fermy odnosiliśmy się na początku sierpnia minionego roku. Znana była już wówczas treść tzw. decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia polegającego na rozbudowie istniejącej w Uchańce fermy drobiu. Wydawało się wówczas, że protesty mieszkańców wsi, ale i szerszej społeczności mieszkańców gminy nie wypłyną na bieg wydarzeń i przedsiębiorstwo istotnie rozszerzy swoją bazę logistyczną. Tak się jednak nie stało. Tzw. decyzja środowiskowa, jaką wójt gminy wydała na początku sierpnia 2022 roku, została w całości uchylona przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze w październiku. 

Na opinię organu wpłynęły odwołania, jakie zaczęli składać właściciele nieruchomości bezpośrednio przylegających do terenów wykupionych przez spółkę StoFarm. Swój sprzeciw wobec planów przedsiębiorstwa wyraziło w ten sposób siedem osób. Przeciwnicy rozbudowy twierdzą m.in. że w całym postępowaniu nie ustalono nigdy rzetelnie wszystkich jego stron oraz stronom tym nie dostarczano w należyty sposób wszystkich istotnych informacji oraz dokumentów dotyczących toczącego się postępowania. Podnoszą również ten fakt, że w postępowaniu nie mogła wziąć aktywnego udziału strona społeczna, czyli mieszkańcy miejscowości oraz że nie dokonano rzetelnej oceny wpływu przedsięwzięcia na środowisko naturalne.

-Te okoliczności świadczą o tym, że wójt stara się za wszelką cenę „przepchnąć” z pozytywnym skutkiem sprawę rozbudowy fermy drobiu, nie licząc się w tym zakresie z głosami mieszkańców i właścicieli posesji położonych w Uchańce. Co więcej – procedura prowadzona jest w taki sposób, aby nas, osoby uprawnione do posiadania statusu strony w sprawie, tego prawa pozbawić. Tak, abyśmy nie mogli brać udziału w procedurze wydania decyzji środowiskowych – uważa Łukasz Zieliński, mieszkaniec Uchańki, jedna z osób, która złożyła odwołanie od decyzji wójt. 

Czy wszystkie zarzuty mieszkańców są słuszne?

Organ odwoławczy wszystkie te zarzuty wziął pod uwagę i wszystkie ocenił w świetle aktualnych przepisów. Jak się okazuje, nie ze wszystkimi się jednak zgadza. Które zatem zastrzeżenia wyrażone przez mieszkańców SKO uważa za słuszne, a które za chybione?

Pierwszy element, który podlegał weryfikacji, to ten, że odwołanie od sierpniowej decyzji wójt wniesiono w terminie i nie było formalnych podstaw do tego, by to odwołanie odrzucić. Drugi, na jaki powołuje się SKO, odnosi się do tego, że decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach dla danego przedsięwzięcia nie jest decyzją uznaniową i musi zostać wydana po przeprowadzeniu rzetelnej procedury przygotowawczej. Jednocześnie stwierdza się, że dany organ zobligowany jest do wydania pozytywnej decyzji, jeśli inwestor dopełni wszystkich procedur określonych przepisami prawa. Decyzja może być odmowna, jeśli organ stwierdzi, że zakładane przedsięwzięcie znajdzie swoją lokalizację z miejscu innym, niż przewidziane wcześniej lub lokalizacja ta jest niezgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. 

Decyzja może być negatywna również wówczas, kiedy organ stwierdzi, że dane przedsięwzięcie wpływa negatywnie na obszar Natura 2000 lub jeśli stwierdzi, że przedsięwzięcie nie jest w stanie funkcjonować tak, by spełnić zakładane cele środowiskowe. Za bezsporny organ uznaje też fakt, że przedsięwzięcie takie, jak funkcjonowanie kurzej fermy wpływa w sposób szczególny zarówno na lokalne środowisko naturalne, jak i na ludność, która zamieszkuje tereny przylegające do inwestycji. SKO zaznacza, że jeśli została przeprowadzona w sposób prawidłowy ocena oddziaływania na środowisko, decyzja o wydaniu decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach powinna zostać oparta na dodatkowych elementach – takich, jak wyniki postępowania z udziałem społeczeństwa. Najważniejszym czynnikiem wpływającym na wydanie pozytywnej decyzji jest jednak raport oddziaływania na środowisko, jaki składa sam inwestor. Wnikliwej analizie musi zostać poddana jego spójność, logiczność argumentacji oraz bezstronność. Jak wskazuje na to SKO, raport inwestorski powinien w sposób rzetelny oceniać potencjalne zagrożenia związane z funkcjonowaniem firmy. Tyle organ stwierdził tytułem wstępu, zatem warto zapytać, jak w świetle tych ustaleń przedstawia się dokument sporządzony przez władze gminy. 

Decyzja wadliwa, ale nie w całości

Przede wszystkim organ uważa, że decyzja nie zawiera informacji na temat tego, czy działalność zgodna jest z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Stwierdzono bowiem jedynie, że zakład znajdzie się w strefie specjalistycznej produkcji rolnej. Co do zarzutu na temat tego, że nie ustalono w sposób rzetelny stron postępowania, to SKO zarzut ten podziela, ale tylko częściowo. W toku postępowania stwierdzono bowiem, że o wszystkich czynnościach powinni zostać powiadomieni właściciele sześciu, a nie siedmiu nieruchomości, jakie znalazły się w strefie oddziaływania przedsięwzięcia. O prawo to ubiegał się wcześniej jeden z wnioskujących, ale uznano to za bezzasadne. 

Odpowiednie przepisy stanowią, że ogłoszenie w formule publicznej może nastąpić wtedy, kiedy liczba zainteresowanych stron przekracza 10. W pozostałych przypadkach strony powinny zostać powiadomione o sposobie ogłoszenia komunikatów na piśmie, czego nie uczyniono, dlatego też mieszkańcy Uchańki twierdzili, że pominięto ich w procesie konsultacyjnym. Niemniej jednak urząd gminy komunikował wszystkie ustalenia za pośrednictwem BIP. Organ nie podziela również i tego zarzutu, że wnioskujący (firma) został w całym procesie w jakikolwiek sposób uprzywilejowany (czego wyrazem miało być dostarczenie wnioskującemu decyzji w formie pisemnej). Największy zarzut, jaki zaciążył na dotychczasowym trybie ustalania decyzji środowiskowych to ten, że nie zapewniono odpowiedniego udziału w tym postępowaniu stronie społecznej.

Wnikliwej analizie i konsultacjom powinien być poddany szczególnie raport inwestorski oddziaływania na środowisko. Z drugiej jednak strony SKO stwierdza, że wszystkie informacje dotyczące postępowania były publikowane na stronie BIP urzędu we właściwy sposób, zatem wszyscy, którzy chcieli zapoznać się z aktualnym stanem sprawy, mogli do nich sięgnąć. Kolejnym zarzutem wnioskujących był fakt, że w całym postępowaniu nie uwzględniono postulatów zawartych w petycji mieszkańców, która trafiła do urzędu pomiędzy 29 czerwca a 28 lipca 2022 roku, a więc w okresie przeprowadzania całej procedury. W związku z tym pisma powinny być potraktowane jako głos strony społecznej. 

Skarżący odnosili się w końcu do sprawy raportu inwestorskiego, ponieważ twierdzili, że jest on sporządzony subiektywnie i nierzetelnie. SKO zarzut ten uchyliło, ponieważ stwierdziło, że opiera się na subiektywnych odczuciach skarżących. SKO nie zgodziło się również z tym stanowiskiem skarżących, że wójt powinien przeprowadzić postępowanie w zakresie oddziaływania na środowisko już istniejącej fermy, czyli czterech funkcjonujących kurników. Jak wskazuje na to kolegium, może to być ew. przedmiotem innego postępowania. Nie jest również prawdą, że w decyzji środowiskowej zostały wymienione inne wartości co do obsady kurników. Organ wykazuje, że tych rozbieżności nie ma i zarówno decyzja Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, jak i późniejsza decyzja wójt są w tym zakresie ze sobą zbieżne. Poza tym strona skarżąca zarzuca, że nie wszystkie informacje, jakie zostały zawarte w opisie funkcjonowania fermy pokrywają się z rozwiązaniami zaproponowanymi w raporcie inwestorskim, ale chodzi głównie o niektóre rozwiązania techniczne, z których nie wszystkie mają istotny wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstwa.

Wójt opiera się na dokumentach

Biorąc zatem pod uwagę sumę tych ustaleń – wynikających w dużej mierze z analizy dokumentu, jaki przedstawiło Samorządowe Kolegium Odwoławcze, można uznać, że zasadność funkcjonowania przedsiębiorstwa nie zostało zakwestionowane w całości, a błędy leżą po obu stronach obecnej barykady – zarówno po stronie skarżących mieszkańców, jak i wójt. Nie wszystkie zarzuty skarżących uznano, w świetle przedstawionej decyzji, za zasadne, a błędy, jakich dopuściła się włodarz gminy można uzupełnić zgodnie z procedurą.

Wójt Krystyna Deniusz-Rosiak uważa, że funkcjonowanie fermy w obecnym kształcie i jej rozbudowa o kolejne 13 kurników to szansa na znaczący rozwój gminy. To korzyść w postaci kolejnych miejsc pracy (docelowo mówi się, że ferma będzie mogła zatrudnić ok. 36 pracowników), większych wpływów z tytułu podatków i ogólnej popularności regionu wynikającej z funkcjonowania na terenie powiatu tak dużego zakładu produkcyjnego.

- W tej chwili zmuszeni jesteśmy przystąpić do całej procedury wydawania decyzji od nowa. Uważam, że argumentacja grona mieszkańców na czele z panem Zielińskim jest oparta na wybiórczych informacjach zaczerpniętych z decyzji SKO. Do tych argumentów nie chciałabym się odnosić. Chciałabym natomiast podkreślić, że decyzja Samorządowego Kolegium Odwoławczego nie podważa w całości wydanej przeze mnie decyzji. Odnosi się jedynie do faktu, że w całej procedurze nie zostały ustanowione czy rozszerzone strony postępowania. Obecnie strony postępowania otrzymają lub już otrzymały stosowne pisma. Przepisy stanowią wyraźnie, że jeśli stron w postępowaniu występuje więcej, niż 10, to mamy obowiązek publikacji wszelkich decyzji i postanowień na BIP oraz wszystkich naszych tablicach informacyjnych. Powtarzam zatem, że sama decyzja nie została zakwestionowana, chodziło o kwestie formalne – wyjaśnia wójt Deniusz-Rosiak.

Wójt wychodzi z założenia, że musi działać nie tylko w imieniu szeroko pojętego dobrostanu mieszkańców wsi Uchańka, ale zobowiązana jest również brać pod uwagę korzyści, jakie z funkcjonowania przedsiębiorstwa może odnieść cała gmina.

- Muszę działać w oparciu o fakty, a fakty są takie, że nie mogę wydać StoFarmowi decyzji odmownej, to znaczy negatywnej. Jeśli przedsiębiorstwo spełniło wszystkie przesłanki prawne, decyzja musi być pozytywna. Należy również brać pod uwagę fakt, że wpływy z podatków, jeśli przedsiębiorstwo zwiększy zakres swojego działania, mogą być większe, a tego nie mogę już pominąć. Działałabym bowiem w sprzeczności z interesem gminy. Wychodzę również z założenia, że funkcjonowanie takiej fermy to zwiększenie naszego bezpieczeństwa żywnościowego. Jesteśmy przecież świadomi, jak obecnie wygląda rynek i praca takiej fermy jednak tę naszą niezależność w pewnym stopniu zwiększa, tak sądzę – komentuje dalej wójt gminy Dubienka.

Gdzie leży problem?

Wydaje się jednak, że punkt ciężkości problemu fermy leży nie w obszarze zagadnień proceduralnych. Można zatem zapytać – gdzie, jeśli nie tam? Jaka jest istota problemu, który niewątpliwie zaistniał i nie pozwala wykonać kroku do przodu.

Otóż pewne światło rzuca opinia przewodniczącego rady gminy Mieczysława Neczaja, który twierdzi, że nie o procedury, a o ostateczny sens funkcjonowania fermy tutaj idzie.

- Nie chciałbym wypowiadać się na temat procedur, choć mam oczywiście wiedzę na ten temat. Mnie interesują inne zagadnienia. Przede wszystkim te związane z naszymi wpływami do budżetu. Echo tych problemów gdzieś pobrzmiewało w postulatach mieszkańców. Trzeba jasno powiedzieć, że obietnice związane z funkcjonowaniem fermy były bardzo duże. Wiązano z tym duże nadzieje. Nadzieje na większe wpływy z tytułu podatków oczywiście. Łatwo policzyć, ile firma powinna odprowadzać przy założeniu, że tych kurników będzie 17. Tymczasem wydaje się, że przedsiębiorstwo znalazło obejście, by zakwalifikować to jako produkcję rolną, gdzie te wpływy będą niepokojąco niższe. Tym samym nasze starania zostaną zmarnotrawione. Te efekty już przecież widać i naprawdę nie są zgodne z tym, co już zakładaliśmy. Oczywiście – w założeniach ma pojawić się peleciarnia czy skup, ale to przecież zaledwie kropla w całej działalności tej firmy – komentuje przewodniczący Neczaj.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama