Wójt gminy Dubienka Krystyna Deniusz-Rosiak złożyła pani Marii, najstarszej mieszkance gminy, najserdeczniejsze życzenia zdrowia. pogody ducha i uśmiechu.
- Dostojna Solenizantka przyjęła nas z uśmiechem na ustach. Rozmawialiśmy w przemiłej atmosferze. Były życzenia, uściski i „coś słodkiego". Po cichu liczymy oczywiście na spotkanie za rok o tej samej porze - mówi wójt Deniusz-Rosiak
Maria Chil urodziła się dokładnie 8 marca 1920 we wsi Ziemlica, która w II RP położona była w granicach administracyjnych powiatu włodzimierskiego, w województwie wołyńskim. Swoją wieś wspomina jako najszczęśliwsze miejsce na świecie.
- Nie pochodziłam z zamożnej rodziny, ale moją wioskę, Ziemlicę, pamiętam jako idyllę. Wokół było mnóstwo lasów, był dwór, w którym pracowało wielu moich sąsiadów i krewnych. Działało nadleśnictwo, więc ludzie poszukujący pracy naprawdę mogli ją znaleźć i stosunkowo nieźle zarobić. Ja pracowałam przy budowie lotniska we Włodzimierzu, mój ojciec dowoził tam końmi materiał – wspominała w rozmowie z nami pani Maria.
Życie na ówczesnych tzw. Kresach Wschodnich biegło spokojnie, sobie tylko znanym rytmem. Nic nie zwiastowało katastrofy, która miała nadejść wraz z wybuchem II WŚ i później.
- W domu było nas czworo i oczywiście rodzice. Nie byliśmy, jak wspomniałam, zamożni, ale - o ile to pamiętam - mieliśmy naprawdę szczęśliwe życie... – mówiła z uśmiechem Chill.
Dziewczyna uniknęła losu, jaki spotkał wielu jej znajomych i przyjaciół. Została aresztowana przez gestapo na rok przed tzw. krwawą niedzielą, czyli 11 lipca 1943 roku. Razem ze swoim bratem trafiła na roboty do Niemiec. Jej bliskim udało się zbiec w ostatniej chwili i osiedlili się w Nowokajetanówce. Jej powojenne życie było niezwykle trudne, ale dzisiaj pani Maria dziękuje za każdy kolejny dzień, który otrzymała w darze...
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze