Nie mają już siły...
Spotkanie z Tomaszem Decem, Adamem Zającem oraz ich sąsiadką Joanną Martyniuk ma miejsce w ponury, deszczowy dzień. Aura wydaje się doskonale odzwierciedlać ich nastroje. Nie mają już siły, by walczyć o podstawowe warunki bytowe. Pan Adam mówi, że mamy przecież XXI wiek, a jemu towarzyszy poczucie podobne do tego, jak gdyby mieszkał na powojennej wsi.
– Z Wolwinowem nie jestem związany tak długo, jak Tomek i Asia, ale ta ulica jest mi znana od lat. Plany i projekty dotyczące przebudowy funkcjonują podobno dosyć długo, niemniej wszystko, jak nam przekazywano, rozbija się o fundusze na remonty. Nieoficjalnie mówi się o tym, że te koszty są znaczne, ponieważ na Wolwinowie brakuje tzw. burzówki. I w związku z tym jej przebudowa pochłonęłaby znacznie więcej, aniżeli w przypadku standardowej drogi – wyjaśnia pan Adam.
Mieszkańcy mówią, że miasto wykonuje od czasu do czasu (ale interwały te należy rozumieć bardziej jako „rzadziej” niż „częściej”) jakieś cząstkowe remonty, ale roboty prowadzone są w sposób co najmniej wątpliwy.
– W tamtym roku rozsypywany był u nas żwir, wcześniej sfrezowane cząstki asfaltowe. Następnie przejechał po tym wszystkim stalowy walec. Pomijając oczywiście sam hałas, to efekt tych prac był taki, że te dziury jak były, tak są. Nic się nie zmieniło. Ostatnie resztki asfaltu popękały i doprowadziło to do jeszcze większej degradacji naszej ulicy – mówi mieszkaniec Wolwinowa.
Rajdowe życie mieszkańca Wolwinowa...
Życie na Wolwinowie to nie bajka. Mieszkańcy, którzy pobudowali się tutaj kilkanaście lat temu widzieli, że już wówczas ulica wyglądała na bardzo starą i wymagającą natychmiastowego remontu. Starali się dopytywać w urzędzie miasta, czy aby na pewno zostanie uwzględniona w planach remontu ulic. I zazwyczaj otrzymywali zapewnienie, że tak. Że po wybudowaniu wymarzonych czterech kątów będą mogli dojeżdżać do ulicy Hrubieszowskiej po równym asfalcie.
– Tymczasem rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Samochody jeżdżą tutaj z prędkością nie większą niż 20 km/h, do okien i drzwi przedostaje się pył z ulicy. To wszystko osiada na oknach, elewacji. To może „drobiazg”, ale może warto wspomnieć i o tym, że życie w takim mikroklimacie nie jest po prostu zdrowe. To trwa już latami, jest po prostu uciążliwe – mówi pan Adam.
Magistrat wciąż zwodzi mieszkańców obietnicami, że „już za chwileczkę”, już „za momencik”. Mieszkańcy oczekują choćby drobnego, ale porządnego remontu „na przeczekanie”, ale perspektywa wydaje się odległa. Trudna codzienność wymusza na kierowcach ratowanie się jazdą po cudzych działkach, po terenach trawiastych, ponieważ na wolwinowskich dziurach niejeden stracił już tłumik czy „wytłukł” do granic możliwości zawieszenie.
Uciążliwości związane z jazdą swoją ulicą zna doskonale pan Tomasz.
– Można powiedzieć, że nasze życie tutaj to ciągłe oczekiwanie. Przykro mi to stwierdzić, ale nasza współpraca z urzędem miasta układa się po prostu „nijak”. Tutaj nie ma mowy o żadnej rozmowie o problemach, o czyichkolwiek oczekiwaniach, do których wyrażania, jako mieszkańcy, mamy przecież prawo. Funkcjonujemy od protestu do protestu. Jeśli próbujemy zainteresować opinię publiczną naszą sytuacją i zainterweniować w naszej sprawie, to po jednej czy drugiej akcji sypie się jakieś kamyki czy sfrezowany asfalt. Co jednak znamienne, to przez 14 lat nie pofatygował się do nas osobiście żaden z urzędników, nie porozmawiał, nie dopytał. Na naszym osiedlu mieszkała przez pewien czas radna rady miasta i próbowała od czasu do czasu interweniować. To pomagało, ale nie na długo – komentuje mieszkaniec.
Mieszkańców próbowano uciszać
Społeczność Wolwinowa wskazuje jednocześnie na pewną niepokojącą prawidłowość. Wszystkie ich interwencje nie spotykały się, jak twierdzą, z oficjalną odpowiedzią władz Chełma, ale powodowały próbę "rozwadniania" sprawy nieoficjalnymi drogami, często przez osoby trzecie.
– Próbowano nas w jakiś sposób uciszać, zniechęcać do tego, abyśmy podejmowali jakiekolwiek starania. Często przez osoby trzecie. Mówiono nam „nie róbcie szumu, doczekacie się, droga będzie wyremontowana” – twierdzi Tomasz Dec.
Chciałoby się zatem zapytać – ile można czekać? Nawet najświętszemu człowiekowi cierpliwość kiedyś się kończy. Nie ma już siły walczyć. Nie o dodatkowe przywileje, wygody czy gratyfikacje. Wolwinów walczy o przyzwoity dojazd do pracy, rzadsze wizyty u mechanika, zdrowsze powietrze. Po prostu normalność. Czy to aż tak wiele? Czy oczekują za dużo? W kręgu mieszkańców zrodziła się myśl, że jeśli nie chce ich wysłuchać miasto, to może gmina ich wysłucha. Sprawę rozpatrzy wójt i wkrótce na Wolwinowie pojawi się asfalt i ledowe latarnie.
– Jesteśmy na etapie tworzenia rady społecznej „Wolwinów do gminy”. To nasz sposób na walkę i normalne funkcjonowanie na tej ulicy. Mamy nadzieję na to, że przejmie nas pod „swoje skrzydła” gmina Chełm. Że nasza ulica, ale i przyległe, całe osiedle, znajdzie się w granicach administracyjnych gminy. Poza założeniem naszej rady mamy oczywiście zamiar zbierać podpisy pod prośbą, petycją skierowaną do władz gminy z prośbą o przyjęcie nas – wyjaśnia pani Joanna.
Chcemy do gminy
Pewne kroki zostały już podjęte, ale żadne oficjalne rozmowy jeszcze się nie toczyły. Podstawą jest petycja i dopiero wówczas mieszkańcy będą mogli sprawdzić, czy ich pomysł ma szansę na realizację.
– Konkretne kroki zamierzamy podjąć niezwłocznie. Z panem wójtem Wiesławem Kociubą chcielibyśmy spotkać się w najbliższych dniach. W ubiegłym roku zbieraliśmy podpisy pod petycją związaną z budową drogi i zebraliśmy ich ponad 130. Dodatkowo przynależność do gminy wiąże się dla nas z korzyściami finansowymi. Są tam chociażby niższe podatki – mówi współzałożycielka rady.
Inaczej sprawę Wolwinowa widzą władze miasta Chełm. Twierdzą, że problem, co jest prawdą, trwa od kilkunastu lat i to dopiero władze obecnej kadencji podjęły jakiekolwiek starania, by go rozwiązać.
– Po pierwsze opracowana została dokumentacja projektowa na przebudowę drogi. Mieszkańcy byli na bieżąco informowani o postępach prac nad tym kluczowym z perspektywy pozyskania dofinansowania dokumentem – mówi Damian Zieliński z gabinetu prezydenta Chełma.
Urzędnicy podnoszą i tę kwestię, że środki na przebudowę można pozyskać tylko w ramach naborów, jakie mają miejsce dwa razy do roku. Urząd Miasta samodzielnie nie byłby w stanie sfinansować tak dużej inwestycji.
– Aby ubiegać się o dotację, trzeba posiadać dokumentację projektową, której do tej pory de facto nie było. Owszem, w przeszłości taka dokumentacja została wykonana, jednak nie przystawała do obecnych realiów i konieczne było opracowanie nowego dokumentu. Dlatego w pierwszej kolejności należało opracować dokumentację, czyli ogłosić przetarg, wyłonić wykonawcę, dać mu czas na jej przygotowanie, przeprowadzić analizę dokumentu pod kątem ewentualnych zmian i na końcu go zaakceptować. Ten proces był długotrwały – wyjaśnia dalej urzędnik.
Jako trzeci argument pracownicy magistratu przywołują następujące fakty. Twierdzą, że mieszkańcy ulicy o wszystkich obiektywnych okolicznościach i przeszkodach informowani byli na bieżąco, np. podczas spotkań z dyrektorami Departamentu Architektury, Geodezji i Inwestycji. Otrzymali również informację, że miasto złoży wniosek o pozyskanie dofinansowania na przebudowę ulicy Wolwinów w najbliższym możliwym naborze do Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg, który to nabór będzie miał miejsce na przełomie czerwca i lipca tego roku. Deklarują również, że po uzyskaniu dotacji ogłoszony zostanie przetarg na wyłonienie wykonawcy.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze