Dla dobra mieszkańców...
A lista zarzutów, jaka pojawia się w dokumencie, jest naprawdę długa. Po pierwsze mieszkańcy uważają, że zarówno zarząd spółdzielni, jak i jej rada nadzorcza dążą, za wszelką cenę, do wymiany kotła zasilającego instalację centralnego ogrzewania i zmuszają mieszkańców do wpłacania na ten cel dodatkowej kwoty 1500 zł. Mieszkańcy twierdzą, że jest to niczym nieuzasadnione marnotrawienie środków i powołują się przy tym na casus budynków położonych przy ul. Stodoły w tej samej miejscowości, gdzie mieszkania o podobnym standardzie mają być efektywnie ogrzewane przy pomocy kotła zasilanego olejem opałowym. Uważają ponadto, że nakłady na ogrzewanie, jakie ponoszą mieszkańcy tamtych mieszkań, mają być zbliżone do kosztów ogrzewania wyliczanych w spółdzielni przy Nowoprojektowanej.
Warto więc zapytać – dlaczego mieszkańcy sięgnęli po ten argument? W jednym z materiałów na temat Nowoprojektowanej informowaliśmy, że pierwotnie całe osiedle należące do spółdzielni miało być zasilane energią pochodzącą z kotła olejowego. Takie plany władze miały kilkanaście lat temu, ale obecny prezes spółdzielni Sławomir Suszcz wyjaśniał nam, że z tego typu kotła zrezygnowano ze względów ekonomicznych.
-To było wiele lat temu, a obecnie te ceny oleju opałowego znacznie się przecież zmieniły. Podczas pierwszej doby po rozruchu kocioł spalił prawie 10 tys. litrów oleju opałowego. Dysponujemy pięcioma zbiornikami po 2 tys. litrów. Cóż, w spółdzielni funkcjonuje przestarzała instalacja, zawiera za dużo wody, ok. 8 tys. litrów. Wymaga więc dużej ilości energii. Używanie tego pieca było całkowicie nieuzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia – zauważył w jednej z rozmów z nami prezes Suszcz.
Prezes informował nas również o tym, że wymiana kotła na model zasilany ekogroszkiem była omawiana z mieszkańcami podczas walnego zgromadzenia i wszyscy mieli się zgodzić na to, aby na wspólny, zimowy komfort zrzucić się po 1500 zł. W zamian obiecano, że stawki czynszu nie zmienią się, a środki mieszkańcy mieli wyasygnować z puli 3000 zł, jakie otrzymali w ramach tzw. dodatku węglowego.
Dwie prawdy
Tymczasem właściciele mieszkań twierdzą, że rzeczywistość jest zupełnie inna. Uważają, że informacje, jakimi dzielił się z naszą redakcją prezes Suszcz są nieprawdziwe, czego nie omieszkali opisać w omawianym dokumencie. Twierdzą również, że kontrole w spółdzielni nie były prowadzone od lat, a stosowne dokumenty nie trafiały do odpowiednich instytucji zajmujących się monitorowaniem działań prowadzonych przez organy takie, jak właśnie zarządy spółdzielni i ich rady nadzorcze.
Mieszkańcy uważają również, że próbuje się ich zastraszyć i skłonić do wpłaty środków siłą.
- Straszono nas sądem i karnymi odsetkami. W miejscach publicznych (na tablicach informacyjnych i drzwiach wejściowych do budynków – przyp. red) umieszczano informacje o tym, kto zapłacił dodatkową kwotę, a kto nie wywiązał się z tego obowiązku – czytamy w udostępnionym nam dokumencie.
Kiedy poruszaliśmy problem udostępniania list mieszkańców w miejscach publicznych, zapytaliśmy prezesa Suszcza o to, czy nie uważa tego rozwiązania za pewne nadużycie. Konkretne nazwiska na listach się co prawda nie pojawiły, ale poszczególne rodziny zostały wskazane poprzez numer mieszkania i bloku. Prezes w rozmowie z nami stwierdził, że jego zdaniem litera prawa nie została przekroczona.
- To nie są żadne dane wrażliwe. To tylko numery mieszkań. I oczywiście kwoty. Wiem, że mieszkańcy mają obiekcje, ale uważam, że postąpiliśmy zgodnie z prawem – twierdził w sierpniu tego roku prezes spółdzielni.
Czy jest drugie dno?
Mieszkańcy bloków pytają też głośno o to, czy aby wymiana pieca nie jest związana z chęcią pozyskania przez władze dodatkowych korzyści majątkowych z tytułu prowizji w ramach zakupu kotła i opału do niego.
- Przypuszczamy również, że chodzi tylko o to, aby osoby zainteresowane, w tym sam prezes, miały dodatkową pracę w sezonie grzewczym (w poprzednim sezonie prezes był też palaczem) – twierdzą mieszkańcy w swoim piśmie.
Ostatni raz o wątpliwościach mieszkańców rozmawialiśmy z prezesem Suszczem pod koniec sierpnia tego roku. Teraz chcieliśmy zapytać go o to, czy ma świadomość, że takie pismo wpłynęło do Prokuratury Rejonowej w Chełmie, ale niestety telefon biura spółdzielni, który powinien być czynny w godzinach od 18 do 19 od poniedziałku do piątku, pozostawał głuchy.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze