Radna, omawiając zagadnienie, od razu sprostowała, że koty nie należą do mieszkanki, która zgłaszała problem i usiłuje po prostu jakoś się nimi zająć. Nie pozbawi ich przecież życia, a taka gromadka może sobie nie poradzić z nadchodzącymi, zimowymi mrozami.
- Szanowni państwo, chwileczkę, chciałbym coś wyjaśnić. Wydaje mi się, że problem zwierząt urasta powoli do jakichś niebywałych wręcz rozmiarów. Mieszkańcy gminy często biorą, przygarniają do siebie te bezpańskie psy i koty, te zwierzęta się rozmnażają, a następnie oczekuje się od nas, że się nimi zajmiemy. Tak nie może być – zauważył wójt Wojciech Sawa.
I dodał, że na wszelkie działania związane z bezdomnymi zwierzętami gmina ma wyasygnowane określone i dosyć ograniczone środki.
-Jeżeli ktoś przygarnia te psy, koty do siebie, to należy uznać, że bierze za nie odpowiedzialność. Wkrótce może się okazać, że tych środków będzie za mało, skończą się, ponieważ będziemy finansowali „zachcianki” pojedynczych mieszkańców. Należy zauważyć, że w dużej mierze sami stwarzają sobie ten problem, natomiast gdy zaczyna ich przerastać, przychodzą do nas – wyjaśnił, jednocześnie odpowiadając na zapytanie radnej, wójt Sawa.
Radna dodała, że mieszkanka, która zgłosiła się do niej z „kocim” problemem, zimę spędzi najprawdopodobniej u córki, w innej miejscowości, dlatego wyszła z założenia, że warto zapytać o to, „co dalej z kotami?”.
- Mamy już w gminie jednego kota, natomiast 11 nie bylibyśmy w stanie przygarnąć. Oznaczałoby to, że w każdym z pokojów, gdzie są miejsca pracy, musiałby mieszkać jeden zwierzak – podsumował pół żartem, a pół serio wójt Sawa, apelując raz jeszcze o odpowiedzialność i rozwagę przy podejmowaniu decyzji dotyczących losu zwierząt.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze