Postulaty firm, które zajmują się transportem drogowym w Polsce, są znane od dawna. Przede wszystkim nie chcą, aby pracę zabierali im koledzy zza wschodniej granicy, którzy dzięki różnym ulgom i obowiązującemu na czas wojny prawu są w stanie świadczyć swoje usługi za dużo niższą cenę. Polskie firmy tracą tym samym pracowników i rynek. Czy można coś z tym zrobić?
- Wydaje się, że najprostszym sposobem, o co również wnioskowaliśmy od dawna, jest rozpoczęcie rozmów pomiędzy przedstawicielami rządów. Po polskiej stronie do stołu powinien usiąść merytorycznie przygotowany przedstawiciel premiera i wspólnie ze swoim ukraińskim odpowiednikiem przeanalizować najważniejsze problemy. Ale do takich poważnych, wiążących rozmów nie doszło, w związku z czym problem się pogłębia - uważa Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Jego zdaniem należy również przyjrzeć się sytuacji na placówkach granicznych, które funkcjonują po polskiej stronie. Zdaniem prezesa Buczka pracę tam należy gruntownie przeorganizować, doposażyć i zaangażować więcej funkcjonariuszy.
- Nie może być przecież tak, że podchodzimy do okienka odpraw, okienko jest zasłonięte, a za nim śpi urzędnik. Rozumiem, że problemów, również w służbach granicznych, jest wiele, ale jeśli tak jest, to należy je rozwiązać. Należałoby zaangażować w to urzędników z Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Spraw Zewnętrznych, przedstawicieli służb i wspólnie poszukiwać rozwiązań - dodaje prezes organizacji.
Akcja, zgodnie z oficjalnymi założeniami, ma potrwać do 3 grudnia.
- Prosimy podróżujących o zachowanie szczególnej ostrożności, gdyż będą występowały utrudnienia. Zachęcam, aby stosować się do poleceń funkcjonariuszy, którzy będą dbali o to, aby było bezpiecznie - mówi komisarz Ewa Czyż. oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.
Tuż przed godziną 12. Na razie w miejscu protestu jest spokojnie...
Trwa konferencja prasowa...
Poniżej galeria zdjęć
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze