Zwierzętom pomaga od dawna. Tak jak umie, jak podpowiada jej intuicja. Dzięki niej nowy dom znalazło już ok. 30 psów.
- Lubiłam to robić chyba od zawsze. Zajmowałam się młodymi ptakami, jeżami. Wieści szybko się rozniosły i ludzie coraz częściej zaczęli znosić do mnie zwierzaki, które potrzebują pomocy - opowiada pani Monika. - Z końcem września z powodu chłodu i uwarunkowań, jakimi kierują się ogródki działkowe, byłam zmuszona wrócić do mieszkania w bloku.
Latem pani Monika wraz z córką i bezdomniakami oczekującymi na adopcję mieszkała w domku letniskowym na działce. Jesienią wróciła do domu z pięcioma psami. Nad trzema z nich sprawuje opiekę tymczasową, czyli są to zwierzaki do adopcji. Od tamtej pory zaczęły się jej kłopoty z sąsiadami.
- Nie podoba im się to, że mam pod opieką bezdomniaki. Zaczynają się złośliwości i posądzenia o to, że "moje" psy zanieczyszczają klatkę schodową. Jest to oczywiście nieprawdą, gdyż zwierzaki wyprowadzane są wyłącznie na smyczach i nie mają fizycznej możliwości zanieczyszczać pięter znajdujących się powyżej mojego mieszkania, a właśnie tam rzekomo znajdowane są odchody - tłumaczy nasza rozmówczyni. - Z mojej obserwacji wynika, że ktoś notorycznie zostawia otwarte drzwi od klatki schodowej, blokując je stopką. Po osiedlu biegają luzem psy mieszkańców, każdy z nich ma możliwość wejścia do otwartej klatki i załatwienia tam swoich potrzeb. Mimo że nasze psy zawsze wychodzą pod opieką i na smyczach, a także nikt nigdy nie widział, by biegały luzem, sąsiedzi twierdzą, że to moja wina.
Pani Monika zupełnie nie wie, skąd takie zachowanie. Niektórzy mają własne psy, inni mieli je wcześniej.
- Obecnie moja "działalność" jest źle widziana, nie podoba się ludziom to, co robię i to, że bezdomne psy znajdują pod moim dachem tymczasową opiekę. Doszło do tego, że celowo ktoś zanieczyszcza klatkę, sugerując, że zrobiły to moje zwierzaki. Ludzka złośliwość mnie zaskakuje. Kilka dni temu w pobliżu obfitej kałuży żółtej cieczy wywiesiłam na kartce coś w rodzaju oświadczenia, że w tym czasie, kiedy to się stało, moje psy były w domu. Kartka została zerwana - opowiada pani Monika.
Psy ponoć nie tylko brudzą, ale też śmierdzą i zakłócają ciszę. Pani Monika przekonuje, że to pomówienia. Zwierzaki są pod opieką, także weterynaryjną, zadbane, regularnie wyprowadzane.
- Nie rozumiem, dlaczego ludziom przeszkadza to, że ktoś pomaga bezbronnym istotom. Wiem jedno, że nie ulegnę i nie poddam się. Praca ze zwierzętami i pomoc, którą im oferuję, sprawiają mi wiele satysfakcji. Choć nie ukrywam, że kłótnie z sąsiadami kosztują mnie sporo zdrowia - dodaje pani Monika. - Nie chcę, żeby mi pomagali, ale żeby nie przeszkadzali w tym co robię.

Wolfik to kudłaty, wesoły, pozytywnie nastawiony do życia pies. Nie wiadomo dokładnie, ile ma lat, ale nie jest pierwszej młodości. Jednak jego energia i żywiołowość zupełnie na to nie wskazują. Waży około 11 kg – ale przez długą, puszystą sierść wygląda na większego, niż jest w rzeczywistości. Jest niezwykle miękka, wręcz jedwabna w dotyku.
- Historia Wolfika nie jest spektakularna – nie wyróżnia się niczym szczególnym, to historia bezdomności jakich wiele, jednak jego osobowość sprawia, że jest to naprawdę wyjątkowy pies - podkreśla pani Monika.
Wolfik kilka lat temu pojawił się w jednym z podkrakowskich schronisk. Został stamtąd zabrany do hotelu, który okazał się jednak niezbyt przyjaznym miejscem. Tego lata trafił do domu tymczasowego w Chełmie. Mimo swoich nieciekawych doświadczeń, pozostał bardzo pozytywnym psem – uwielbia towarzystwo człowieka i ciągle merda ogonem.
- Wolfik czeka na kogoś, kto wraz ze stałym domem ofiaruje mu swoje serce i dożywotnią opiekę. Najlepiej jakby trafił do domu z ogrodem, jednak gdyby opiekun zapewnił mu dużo ruchu i spacerów, bez problemu mógłby mieszkać też w bloku, bowiem doskonale zachowuje czystość i umie odnaleźć się w czterech ścianach - opowiada o swoim podopiecznym pani Monika.
Sari to w zasadzie psie dziecko

Mimo swojej sporej wielkości, jest to jeszcze szczenię – ma zaledwie 7-8 miesięcy. Przez długi czas widywano ją w towarzystwie psiej siostry w okolicach Łukowa – przemieszczały się przy ruchliwych ulicach. Potem na jakiś czas zniknęła. Jednak niedawno znów zaczęto ją tam widywać i szczęśliwie udało się ją złapać, zanim została rozjechana przez jakiś samochód. Trafiła do domu tymczasowego w Chełmie i tu dopiero dostała opiekę i ciepło.
- Początkowo Sari była zalękniona, nie ufała ludziom, jednak bardzo szybko przekonała się, że człowiek nie jest taki zły. Obecnie znów zachowuje się jak na szczeniaka przystało – skacze i cieszy się, bawi zabawkami, uwielbia biegać. Jest to bardzo otwarty psiak o niebanalnej urodzie. Jej sierść jest biała, na grzbiecie wpadająca w lekki beż. Ma pięknie stojące uszy i długie łapy - opisuje psiaka pani Monika.
Obecnie Sari ma niedowagę, gdyż nie miała łatwego życia jako bezdomniak – kiedy ją złapano, można jej było policzyć wszystkie żebra. Obecnie zaczyna powoli nabierać ciałka – waży około 13 kg, zaś docelowo powinna około 18 kg. Sari umie zachować czystość w domu i wie, do czego służy smycz.
Zarówno Sari, jak i Wolfik przed adopcją będą zaszczepione i wysterylizowane. Poszukujemy dla nich odpowiedzialnych domów, gdzie będą kochane i zadbane. Obowiązuje wizyta przed- i poadopcyjna oraz umowa adopcji. Psy nie zostaną wydane na łańcuch.
Napisz komentarz
Komentarze