Jest już akt oskarżenia w sprawie pobicia ze skutkiem śmiertelnym 64-latka z ul. Śląskiej. 48-letnia kobieta oraz jej znajomy 34-latek niebawem staną przed sądem. Grozi im do 10 lat więzienia.
65-latek zmarł we własnym mieszkaniu 24 kwietnia prawdopodobnie między godziną 9.30 a 13.30. Ślady na ciele wskazywały, że do śmierci mogły przyczynić się inne osoby. Tym tropem poszli mundurowi…
O śmierci mężczyzny zawiadomiła policję 48-letnia kobieta, która z 65-latkiem od kilku dni pomieszkiwała. Nie miała dachu nad głową, a on był sam i ją przygarnął do siebie, by pomagała mu w domowych czynnościach. Zeznała, że gdy go znalazła, już nie żył. Zadzwoniła też do syna zmarłego mężczyzny, by przekazać mu tę smutną wiadomość.
Jak ustalili jednak później śledczy, sama brała udział w pobiciu 65-latka. W nocy z 23 na 24 kwietnia była w jego mieszkaniu razem z 34-letnim mężczyzną, z którym się spotykała. Pili alkohol. W pewnym momencie doszło pomiędzy nimi do kłótni. 48-latka zarzuciła gospodarzowi, że ją dotykał w miejsca intymne. Zaczęła go bić, potem do akcji przyłączył się zazdrosny o nią 34-latek. Tłukł go po głowie i tułowiu. Gdy zaatakowany mężczyzna stracił przytomność, zaciągnęli go zakrwawionego do pokoju i zaczęli zacierać ślady. On zdjął mu spodnie, by je uprać, ona ścierała plamy krwi. Potem zwinęła zabrudzony dywan...
Przed śledczymi nie zdradziła, co stało się tej nocy, ale podczas przesłuchania gubiła się w zeznaniach. Na dodatek mundurowi znaleźli ślady krwi na nodze stołu, a zwinięty dywan leżał pod firanką. Na nim też były brunatne plamy. Sekcja zwłok natomiast wykazała, że 65-latek nie zmarł śmiercią naturalną, ale był czymś uderzany, m.in. w głowę.
Kobieta przyznała się tylko do tego, że walnęła ofiarę otwartą dłonią. 34-latek mówił, że uderzył go pięścią, ale zapewniał, że jak wychodził, starszy mężczyzna na pewno żył, bo chrapał…
Oboje usłyszeli zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi im do 10 lat pozbawienia wolności.
Napisz komentarz
Komentarze