Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Stachniuk Optyk
Reklama

Gm. Białopole. Rolnicy mają nadzieję, że ktoś ich w końcu usłyszy...

Pomimo fatalnej pogody w zgromadzeniu protestujących w Białopolu wzięło udział ponad 200 osób. Na miejscu zaparkowano ok. 100 ciągników. Organizatorem był Marcin Wilgos, przy wsparciu Sławomira Szlachty - obaj są członkami Lubelskiej Izby Rolniczej.
Gm. Białopole. Rolnicy mają nadzieję, że ktoś ich w końcu usłyszy...

Niestety, obawy się potwierdziły. Sytuacja polskich rolników w zderzeniu z potencjałem rolnictwa ukraińskiego zaczyna przypominać ul pszczeli napadnięty przez szerszenie. Walka jest nierówna. Obawa jest jedna - czy przetrwają?

Wójt Białopola Henryk Maruszewski wspiera protestujących i zapewnia:

- Jako samorząd solidaryzujemy się z rolnikami i ich postulatami. Dziwię się, że kolejny rząd nie dba o interesy rolników, a to jest grupa, która nas żywi i trzeba jej bronić. Nie może być tak, że do nas jedzie towar bez żadnych badań. Jesteśmy producentami zdrowej żywności, a jemy taką, która zwierzętom nie powinna być podawana. Trudno wygrać w sytuacji, gdy Komisja Europejska i rząd pomagają tej drugiej stronie. Nam zależy na tym, by rolnik za ciężką pracę otrzymywał należną zapłatę. Każda gmina jest bogata bogactwem swoich mieszkańców - przypomina.

Sławomir Szlachta mówi o najgorszym scenariuszu: 

- Wygląda na to, że rząd otworzył już granicę dla produktów z Ukrainy. Jesteśmy oszukiwani. W Hrubieszowie cały czas trwa przeładunek towarów ze wschodu. Przyjeżdża do nas śruta słonecznikowa, cukier, wiele innych produktów. Nawet zrębki. Ilości są znaczne. Trzeba zrozumieć, że idąc tą drogą, za 20 lat będziemy bardzo ubodzy. My – jako rolnicy oraz znaczna część polskiego społeczeństwa – prognozuje.

Przewodniczący Rady Gminy Białopole Waldemar Wilgos sytuację też ocenia krytycznie:

- Jako rolnik i reprezentant Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Chełmie z niepokojem obserwuję, co się dzieje. Mieszkamy blisko granicy i widzimy, ile samochodów jedzie z towarem z Ukrainy. Zaczęło się od zbóż, kukurydzy, rzepaku. Katalog produktów się rozszerza, jadą już produkty częściowo przetworzone takie jak: śruta słonecznikowa, a ostatnio cukier. Myślę, że w obecnej rzeczywistości burak cukrowy to jedna z tych roślin, uprawa której jeszcze do niedawna się opłacała. Niestety, to się zmienia. Napływ ukraińskiego cukru spowoduje to, że nasze rynki zbytu w Europie takie jak Włochy i częściowo Francja zostaną stracone, gdyż ukraiński cukier wypiera polski z tamtych rynków. W tym miejscu trzeba dodać, że jakość tańszego produktu jest adekwatna do ceny. Jeśli sytuacja się nie zmieni, gospodarze zrezygnują z uprawy tej rośliny. Zarówno w Polsce, jak i w innych krajach UE. W Niemczech i Francji rolnicy również protestują przeciw takim rozwiązaniom, tyle że bardziej stanowczo. Mam nadzieję, że decydenci nas w końcu usłyszą i na forach europejskich ktoś rozsądny dojdzie do wniosku, że czas to zmienić - mówi.

Obecność najmłodszego pokolenia rolników budzi tyle samo nadziei ile niepewności. Dobra wiadomość jest taka, że idą śladami ojców. Zła wiadomość jest taka, że te ślady mogą zostać przykurzone. Jakub Guluk z Zadębiec jest uczniem ZS nr 4 w Hrubieszowie. Przyjechał na protest wyrazić solidarność z rolnikami:

– Dziadek był rolnikiem i tato rolnikiem, więc ja też będę rolnikiem. Hodowla zwierząt i uprawa ziemi to rodzinna tradycja, chciałbym ją kontynuować. Nasze gospodarstwo nastawione jest na produkcję mleka z 70 krowami dojnymi. Na szczęście ceny mleka są jeszcze w miarę dobre. W tym roku urodziły się już pierwsze cielaki, więcej jest jałóweczek, to dobre wieści, bo jałóweczka zostanie do dalszej hodowli - wyjaśnia.

Szkolny kolega Kuby - Łukasz Grzeszczyk z Miednik prowadzi z tatą gospodarstwo rolne o profilu roślinnym. Przyjechał na protest ze względu na sytuację w polskim rolnictwie. - Rolnictwo staje się nieopłacalne i za kilka lat może być jego koniec. Jestem młody, ale świadomy tego, że przyszłość może być zachwiana – ocenia.

Kacper Guluk z Łuszczowa dołącza do głosu kolegów:

- Mam obawy takie jak koledzy. Dlatego tu jestem. Gdyby jednak rolnictwo upadło, to zająłbym się transportem. Lubię jeździć i podróżować. Pewną znajomość jazdy dużymi gabarytami mam. W gospodarstwie jeżdżę traktorami, a zdarza się, że i kombajnami. W razie czego jakąś alternatywę mam – przyznaje.

Bartłomiej Szajner, rolnik z gm. Wojsławice ostrzega:

- Najpierw zboże zdestabilizowało ceny, dzisiaj to głównie cukier. Buraki to ostatnia uprawa, która przynosiła dochód. Została zdestabilizowana. Jakość ukraińskiego cukru pozostawia dużo do życzenia. Stosuje się tam środki wycofane z Unii, gdyż zostały uznane za rakotwórcze np.: Chloropyrifos. Jesteśmy przeciwko podwójnym standardom i polityce zielonego ładu, która nakazuje ugorowanie i ekoschematy. Takich praktyk na Ukrainie się nie wprowadza, jak my mamy z nimi konkurować? Część gospodarstw jest na skraju bankructwa, tamten rok na wielu uprawach to była akcja charytatywna. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby ochronić nasze rodzinne gospodarstwa i rynek. Zielone rolnictwo musi być renegocjowane i ustalone nowe zasady, ponieważ na takich, to my z Ukrainą nie możemy konkurować. Nie mamy alternatywy, gospodarstwa przekazywane są w rodzinach przez pokolenia, to jest nasza tradycja. Na polskiej wsi jest ostoja kultury, historii i patriotyzmu. O to musimy walczyć... – tłumaczy.

Postulaty rolników zostały zawarte w petycji.

– Petycję na proteście podpisało 147 osób, zostanie ona przekazana wojewodzie – informuje Jarosław Wilgos, delegat do Walnego Zgromadzenia Lubelskiej Izby Rolniczej z powiatu chełmskiego.

Poniżej galeria zdjęć:

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama