Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Gm. Dorohusk. Zeszli z blokady 17 stycznia. Co słychać u nich dzisiaj?

Podczas gdy oczy opinii publicznej skupione są na strajkujących rolnikach, w zaciszach rządowych gabinetów toczą się również rozmowy dotyczące branży transportowej. Czy przewoźnicy mają powody do zadowolenia i nadzieję na lepsze dni czy wręcz przeciwnie?
Gm. Dorohusk. Zeszli z blokady 17 stycznia. Co słychać u nich dzisiaj?

Źródło: Ministerstwo Infrastruktury

Wypracowują rozwiązania

Ostatnie spotkanie przedstawicieli rządów, którego przedmiotem była sytuacja na rynku transportowym, miało miejsce 27 lutego. Wzięli w nim udział wiceminister infrastruktury Paweł Gancarz oraz wiceminister ds. transportu Ukrainy Serhij Derkach

Gancarz przedstawił swojemu odpowiednikowi ustalenia, jakie udało się wypracować podczas posiedzenia wewnątrzresortowego zespołu ds. rozwiązania problemów występujących na granicy polsko-ukraińskiej, a które związane są międzynarodowym przewozem drogowym. Obaj ministrowie rozmawiali również o innych zagadnieniach, które mają poprawić sytuację polskich przewoźników polsko-ukraińskim rynku transportowym. 

Wiceminister Gancarz zaznaczył, że nadrzędnym celem, jaki należy brać pod uwagę w, jest deeskalacja napięć i zapewnienie równorzędnej pozycji wszystkich podmiotów na rynku przewozów pomiędzy Ukrainą a Unią Europejską. Napięcia te, jego zdaniem, wynikają chociażby z faktu, że polskie pojazdy zatrzymywane są po ukraińskiej stronie. Dlaczego tak się dzieje? Polskie władze podejrzewają, że ma to związek z chęcią wzięcia odwetu za skutki blokad, jakie jakiś czas temu organizowali polscy przewoźnicy. Wiceministrowie wyrazili otwartość i nadzieję na kontynuowanie współpracy. Oba kraje mają dążyć do wypracowania takich rozwiązań, które pozwoliłyby zakończyć protesty społeczne przy przejściach granicznych między Polską i Ukrainą.

Broń zawieszona od 1,5 miesiąca

Przypomnijmy, że porozumienie pomiędzy strajkującymi przewoźnikami a ministrem infrastruktury Dariuszem Klimczakiem zostało podpisane 16 stycznia. Znalazły się w nim zapisy mówiące m.in. o tym, że uruchomiona zostanie, w ramach pilotażu, na jeden miesiąc, możliwość rejestrowania w ramach ukraińskiej e-kolejki samochodów powracających do naszego kraju bez ładunku. Dla takich samochodów mają zostać również wydzielone cztery osobne pasy ruchu. Ten konkretny zapis dotyczy przejścia granicznego Dorohusk - Jagodzin. 

Ta sama zasada, choć w nieco innej formie, będzie funkcjonowała w ramach przejścia Nizankowice - Malhowice. Tam puste pojazdy w ogóle nie będą ujmowane w ramach e-kolejki, przy czym przepisy także zostaną wdrożone w ramach pilotażu, na 1 miesiąc.

W piśmie postanowiono również, aby wystosować specjalny apel do ukraińskich przewoźników, aby ci nie realizowali odpraw na przejściu granicznym Dołhobyczów-Uhrynów.

Zawarto też zapis mówiący o tym, że przepisy w ramach e-kolejki będą sprawiedliwe dla wszystkich przewoźników bez wyjątku – zarówno polskich, jak i ukraińskich.

W porozumieniu zadeklarowano również, że wydłużony zostanie okres pobytu samochodów ciężarowych zarejestrowanych za granicą z 20 do 60 dni oraz podjęte zostają inne działania na rzecz pogłębiania zasady „wzajemności”.

Minister infrastruktury zadeklarował również, że będzie kontynuował dialog z władzami UE. Ostatecznym celem podjętych przez niego starań ma być zmiana aktualnych zapisów porozumienia, jakie funkcjonuje pomiędzy Ukrainą a UE. Minister zadeklarował również, że postara się o finansowe wsparcie dla przedsiębiorców, którzy utracili płynność finansową w związku z obowiązywaniem niekorzystnych przepisów. W porozumieniu zwarto też kilka deklaracji o charakterze „miękkim”: deklarację, że funkcjonować będzie specjalne ciało doradcze, które zajmować się będzie tylko i wyłącznie problemami branży transportowej oraz że wzmocnione zostaną kontrole drogowe mające na celu eliminację z rynku firm świadczących swoje usługi w sposób nielegalny. Także tych, które działają poza porozumieniem UE-Ukraina.

Chcą dać czas

Pod dokumentem podpisali się minister Dariusz Klimczak oraz przewodniczący poszczególnych zgromadzeń: Edyta Ozygała (Dorohusk), Tomasz Borkowski (Korczowa) oraz Maciej Borkowski (Hrebenne).

- Porozumienie podpisywaliśmy, wychodząc z takiego elementarnego założenia, że żyjemy w państwie prawa, mam nadzieję, że cywilizowanym, a więc jednostką powołaną do rozwiązywania podobnych zagadnień jest właśnie ministerstwo właściwe dla danej branży. W tym przypadku infrastruktury. Dajemy kredyt zaufaia i czas na to, aby skutecznie odpowiedzieć na nasze postulaty. Porozumienie ważne jest też z innego punktu widzenia. Stanowi też swoistą kartę przetargową, która może budować lepszą pozycję negocjacyjną ministra w rozmowach z władzami UE – ocenił w połowie stycznia Rafał Mekler, przedstawiciel branży i jeden z organizatorów ostatniej akcji na polskich przejściach granicznych. 

Dodał też, że do tej pory polscy przewoźnicy nie byli traktowali przez przedstawicieli komisji europejskiej za równorzędnego partnera i w trakcie rozmów nie udało się "ugrać" praktycznie nic.

- Mierzymy się z twardymi regułami gry. Aby zmienić zapisy porozumienia pomiędzy UE a Ukrainą, potrzebna jest stabilna większość. Polski minister będzie musiał więc tę większość zbudować. Tylko w ten sposób można rozwiązać nasze problemy. Należy też zauważyć, że praktycznie tylko ten rząd i ten minister był w stanie pochylić się nad naszymi postulatami, a więc tym bardziej wierzymy, że się uda. Potrzeba czasu – twierdził w styczniu Mekler.

Rząd działa, ale w trudnych warunkach

Dzisiaj potwierdza, że rząd faktycznie dokłada starań, aby uregulować polsko-ukraińskie stosunki na rynku transportowym, ale zaznacza, że nowe rozwiązania wypracowywane są w niezwykle wymagającym środowisku prawnym. 

-Te rozmowy toczą, się, postępują. Jesteśmy informowani o postępie prac średnio co dwa tygodnie. Wszystkie nasze ograniczenia wynikają z faktu, ze jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, a decyzje w sprawie rynku transportowego i Ukrainy zapadały na najwyższych, unijnych szczeblach. Tak więc nasz rząd w gruncie rzeczy może niewiele. W wielu obszarach potrzebna jest wspólna zgoda 27 członków wspólnoty - twierdzi jeden z organizatorów protestów branży. 

Chodzi między innymi o przywrócenie systemu zezwoleń. Ale nie tylko. 

-Dzisiaj borykamy się z konsekwencjami tej bezrefleksyjnej decyzji. W Unii Europejskiej bardzo trudno jest wycofać się z raz danego słowa, z raz przyjętego prawa. Pracujemy w tej chwili nad rozwiązaniami, które być może zastąpią system zezwoleń na wjazd. To niezwykle istotne. W ubiegłym tygodniu otrzymaliśmy raport informujący o tym, że niemal 50% ukraińskich samochodów, jakie wjeżdżały na nasz teren, nie przewoziła towarów. Tiry wjeżdżały na "pusto" i świadczyły usługi na naszym terenie, wypierając polskich przedsiębiorców. Mówiono przecież o tym, że należy znieść te zezwolenia, bo Ukraina musi wywieźć swoje towary.  I jeszcze jeden przykład. Niedługo będziemy musieli wymienić tachografy na urządzenia nowej generacji. Jedno takie urządzenie kosztuje od 6 do 7 tys, zł. Ukraińscy kierowcy nie muszą tego robić, ponieważ nie działają w ramach Unii. To tylko przykład, ale obrazuje skalę problemu - mówi Mekler. 

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama