Pan Michał oraz jego żona zajmują się na co dzień prowadzeniem dużego gospodarstwa rolnego. To dzieło, w którego budowę zaangażowane były całe pokolenia. Rolnicy uprawiają blisko 200 ha ziemi, dzięki czemu mogą utrzymać hodowlę indyków. Oceniają jednak, że z opłacalnością, zwłaszcza w dzisiejszej dobie, bywa różnie. Oferowane rolnikom ceny są wyjątkowo niekorzystne, dlatego prowadzenie hodowli, która liczy ok. 60 tys. sztuk drobiu, nie jest łatwe. Czasami uda się uzyskać lepszą cenę na zboże, a czasami większy dochód przynosi sprzedaż ptaków. Czasy są, jednym słowem, niestabilne. Działalność rolnicza przypomina czasami jazdę na rollercoasterze.
Chcą ulepszać swój warsztat pracy
- Dla nas, producentów tzw. żywca, ceny pasz są niższe, ale i cena żywca znacznie spadła w stosunku do stawek, jakie oferowano nam jeszcze kilka lat temu. Produkujemy u siebie właśnie zboża na pasze, więc suma tych składowych przekłada się później na uzyskiwany przez nas rezultat finansowy. Cóż, czasy mamy ciężkie – ocenia pan Michał.
Dlatego też małżonkowie postanowili, aby spróbować rozbudować gospodarstwo w kierunku odnawialnych źródeł energii. W gospodarstwie Wojciechowskich, jak zresztą we wszystkich gospodarstwach w Polsce, powstaje dużo odpadów. Nie wszystkie niestety mogą być właściwie zagospodarowane. Biogazownia, której instalacja zasilana byłaby rolniczymi odpadami, wydaje się panu Michałowi najlepszym rozwiązaniem.
- Z zamiarem budowy biogazowni nosimy się już od dłuższego czasu. Okazuje się, że w przypadku małych instalacji czyli takich, które produkują do 0,5 MW, stosuje się uproszczoną procedurę związaną z przyznaniem niezbędnych pozwoleń. Planowane przez nas przedsięwzięcie wyłączone jest z katalogu działań objętych koniecznością przeprowadzenia postępowania w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. Niemniej chcieliśmy przeprowadzić rzetelnie całą procedurę, ponieważ inwestycja wzbudza sporo społecznych obaw – wyjaśnia pan Michał.
Zmieniają się plany i koncepcje
Na początku inwestorzy zakładali, że cała instalacja powstanie „w pobliżu” ich zabudowań. W tym przypadku bliska odległość oznacza przepisowe 500 m. Teraz jednak ta pierwotna koncepcja uległa zmianie i ostatecznie zakład zlokalizowany będzie w odległości 1 km od pierwszych, wiejskich budynków.
- W pierwszej lokalizacji moglibyśmy efektywnie zagospodarować tzw. ciepło odpadowe. Jego wykorzystanie wymagałoby od nas wybudowanie dodatkowej instalacji ciepłowniczej. O zmianie lokalizacji zdecydowały społeczne obawy, jak również hałas, który powstaje w wyniku pracy instalacji. Przeprowadziliśmy konsultacje, na tych spotkaniach podjęliśmy wspólną decyzję o tym, aby jednak poszukać innego miejsca. Proszę jednak wierzyć, że nowoczesne biogazownie budowane są z zachowaniem najwyższych standardów. Chcieliśmy jednak sprostać oczekiwaniom mieszkańców i dlatego, wspólnie z władzami gminy, poszukaliśmy innej działki – mówi o kulisach rozmów Wojciechowski.
Plan zagospodarowania przestrzennego dla tego miejsca został już zmieniony. Teraz inwestorzy starają się o to, aby uzyskać wszystkie niezbędne pozwolenia.
Instalacja będzie produkowała prąd, który następnie będzie trafiał do ogólnej sieci zarządzanej przez Polską Grupę Energetyczną. Co ciekawe, energia przesyłana będzie w godzinach wieczornych i nocnych, aby nie przeciążać sieci.
- Istniejąca infrastruktura energetyczna nie jest do końca przygotowana na przyjęcie tak dużej ilości energii, zwłaszcza że w pobliżu funkcjonuje już mnóstwo instalacji fotowoltaicznych. Tak więc uzgodniliśmy z zarządcą sieci, aby wyprodukowana przez nas energia trafiała do instalacji o tej właśnie porze. To pozwoli na stabilną pracę całej infrastruktury. Otrzymaliśmy też zapewnienie, że w najbliższej przyszłości lokalna sieć przejdzie gruntowną modernizację. Tak, aby móc odbierać większe ilości energii z tego typu instalacji – mówi rolnik
W biogazowni będzie wykorzystywany przede wszystkim obornik, który niestety nie może trafiać na pola w okresie zimowym. Ale nie tylko. Biogazownia będzie także wykorzystywała inne rodzaje rolniczych substratów i odpadów. To pozwoli na wyprodukowanie energii elektrycznej, cieplnej oraz wysokiej jakości nawozu płynnego. Z energii mogłyby korzystać także okoliczne gospodarstwa, ale wymagałoby to od właścicieli założenie specjalnej spółdzielni. Pan Michał twierdzi, że funkcjonowanie tego typu struktury obarczone jest wieloma administracyjnymi obostrzeniami.
- Tymczasem zakładamy, że wyprodukowany przez nas prąd będzie trafiał do odbiorcy „zobowiązanego”, czyli do PGE. Jeśli idzie o energię cieplną, to teoretycznie mogłaby ona zaspokajać potrzeby całej wsi, ale wymagałoby to wybudowania dodatkowej „nitki” przesyłowej. Będziemy jednak znacznie oddaleni od zabudowań, więc przesył energii cieplnej generowałby zbyt duże straty – ocenia inwestor.
Skorzystają lokalni rolnicy
Tak czy inaczej powstanie biogazowni byłoby korzystne, chociażby ze względu na dodatkowe miejsca pracy. Poza tym współpracować z biogazownią mogliby okoliczni rolnicy, którzy także nie zawsze mogą właściwie zagospodarować swoje odpady. Nie zmienia to jednak faktu, że budowa pochłonie od 25 do 30 mln zł. Pan Michał ma nadzieję na to, że uda mu się na ten cel pozyskać niezbędne dofinansowanie. Jeśli jednak nie będzie to możliwe, będzie się posiłkował instrumentami finansowymi oferowanymi przez banki.
- Nie ukrywam, że kryteria są niezwykle wyśrubowane, ale mamy nadzieję, że uda się pozyskać te zewnętrzne środki z programu „Energia dla wsi” - wyjaśnia rolnik.
A jak plany Wojciechowskich ocenia wójt Agnieszka Dąbrowska?
- Jeśli chodzi o realizację takiej inwestycji, jak budowa biogazowni czy też innych źródeł energii odnawialnej, to uważam takie inicjatywy za niezwykle ważne, potrzebne dla naszego regionu, gminy. Niewątpliwie tego typu przedsięwzięcia wiążą się z poprawą komfortu życia społecznego, a dla nas, samorządowców, ma on fundamentalne znaczenie. Aprobuję wspieranie naszych lokalnych inwestorów w realizacji tego typu przedsięwzięć – podkreśla włodarz gminy.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze