Sięgnął po "olimpijskie" złoto
Dla modelarzy te jedyne w swoim rodzaju zawody są jak olimpiada. Spotykają się na nich najbardziej doświadczeni pasjonaci. Prezentowane przez nich konstrukcje rodzą się w czasie długich godzin mozolnej pracy i przy zaangażowaniu znacznych środków finansowych. Ból tworzenia rekompensuje jednak słodycz zwycięstwa.
- Zdobycie tytułu mistrza świata w dyscyplinie modeli pływających redukcyjnych NS traktuję jako zwieńczenie mojej przeszło 40-letniej aktywności na tym polu. To szczyt moich marzeń. W modelarstwie nie da się już nic więcej osiągnąć. Teraz będą zajmował się modelarstwem tylko i wyłącznie dla przyjemności – podkreśla pan Dariusz.
Na zawodach modelarz prezentował dwa rodzaje modeli – te, które musiał zbudować od podstaw oraz budowane z gotowych zestawów. Wszystkie napędzane są mechanicznie i sterowane przy pomocy fal radiowych. Model może poruszać się na wodzie do przodu, do tyłu, w lewo i w prawo.
- Zawody polegają na zaprezentowaniu modeli przed międzynarodową komisją sędziowską i wykonaniu określonych zadań w określonym czasie. Suma ocen z tych dwóch kategorii decyduje o końcowym wyniku – wyjaśnia doświadczony modelarz.
Swoją pasją Machul zaczął zajmować się „lata świetlne” temu. W szarej rzeczywistości lat 80. modelarze musieli wykazywać się nie lada kreatywnością, aby stworzyć coś naprawdę wyjątkowego. Dostęp do specjalistycznych rozwiązań był bardzo ograniczony. Trudno też było o większe plany. Trzeba było „czarować” z tego, co było akurat dostępne pod ręką – drewna, metalu, popularnych, dostępnych w tamtym czasie elementów.
- Zaczynałem w wieku 10 lat. Pamiętam te początki i jakieś pierwsze spotkanie nad dużym akwenem wodnym. To właśnie wtedy zrodziła się we mnie pasja i chęć do zgłębiania tej dziedziny. Polubiłem majsterkowanie, poszukiwanie rozwiązań, planowanie, szperanie. Ważna też była zgoda rodziców – bez niej nie udałoby mi się zapisać na pierwsze kółko modelarskie. Pierwsze kroki w tym świecie stawiałem, wykonując proste modele, proste konstrukcje – wspomina pan Dariusz.
Warunki są, ale ludzi nie ma
Dzisiaj młodzi modelarze mają pod ręką w zasadzie wszystko, czego tylko potrzebują. Odpowiednie rodzaje materiałów, napędy, zaawansowane zestawy, akcesoria. I plany – dużo dokładniejsze niż te, z których przed kilkudziesięciu laty korzystał Machul. Tworzą się różnego rodzaju fora, grupy, internet podsuwa gigabajty informacji, z których można czerpać, jak z niewyczerpanego skarbca. Tylko ludzie są jacyś inni... Niestety.
- Tak, internet poszerzył znacznie nasz modelarski świat. Na różnego rodzaju stronach dostępna jest dobra, precyzyjna dokumentacja, która pozwala wiernie odtwarzać nawet skomplikowane konstrukcje. Nie da się oczywiście zbudować i poznać wszystkiego. Dostępnych możliwości jest całe mnóstwo. Trzeba tylko chcieć. Mam wrażenie, że młodych pasjonatów modelarstwa jest z roku na rok coraz mniej. Można się tylko domyślać, że dzisiaj młodzi ludzie wybierają inne pasje, inne aktywności – konstatuje Machul.
Jeszcze kilka lat temu prowadził w lokalnej, gminnej szkole kółko modelarskie. Zawsze mógł liczyć na wysoką frekwencję. Uczniowie wprost palili się do pracy. Ale coś się skończyło, urwało...
- Z pewnością nie każdy będzie przyzwoitym modelarzem, a już na pewno niewielu sięgnie po jakieś znaczące osiągnięcia. Trzeba mieć do tej pracy mnóstwo cierpliwości, samozaparcia i dysponować szeregiem technicznych zdolności. Przyda się z pewnością pewien techniczny zmysł, dobra znajomość matematyki i sprawność manualna. I wyobraźnię przestrzenną – mówi o najważniejszych cechach dobrego modelarza Machul.
Zacząć można w każdym wieku. Modelarstwo nie zna w zasadzie żadnych ograniczeń wiekowych. Zacząć można zawsze. Na początek warto wybrać, zdaniem pana Dariusza, proste modele kartonowe.
- Na ostatnich mistrzostwach świata rywalizował z nami 84-letni kolega z Niemiec. I zdobył tytuł mistrza świata. Miejsce znajdzie się więc dla każdego, ale z pewnością nie każdy będzie mógł z powodzeniem wziąć udział w tej przygodzie – twierdzi mistrz.
Zdolności, które docenili także filmowcy
W Polsce modelarstwo rozwija się w określonych regionach. Lubelszczyzna, także nasz region, nie może pochwalić się zbyt dużą liczbą pasjonatów. A młodych adeptów ze świecą szukać. Efektywnie popracować można tylko z garstką.
Czy po 40 latach aktywności, na jakimkolwiek polu, można jeszcze poczuć ten sam, co niegdyś, „smak”. Jak odnaleźć w sobie nowe siły i zapał do realizacji kolejnych wyzwań. Do sięgania coraz dalej i wyżej? Siłę mają w sobie ci, którzy kochają to, co robią...
- Zauważyłem, że dla mnie bodziec do rozwoju stanowi uczestnictwo w różnego rodzaju zawodach – krajowych i tych o randze międzynarodowej. Spotykam tam swoich kolegów ze środowiska, konkurujemy ze sobą, podpatrujemy zastosowane rozwiązania, wymieniamy uwagi. Jest jakiś intelektualny ferment. Nie osiadamy na laurach. Staramy się wciąż rozwijać, doskonalić. I to jest chyba najważniejsze – twierdzi Machul.
Jego talent dostrzegli również filmowcy. Pan Dariusz zbudował pływający model łodzi podwodnej, który został wykorzystany w czasie zdjęć do filmu „Orzeł. Ostatni patrol”. Reżyser Jacek Bławut sięgnął do pasjonującej i niewyjaśnionej historii polskiego okręgu podwodnego, który po przegranej kampanii wrześniowej przedarł się w brawurowy sposób do Wielkiej Brytanii, a następnie pełnił tam służbę w ramach Royal Navy. Na ostatni patrol na Morze Północne „Orzeł” wypłynął z bazy w Rosyth 23 maja 1940 roku. Do portu już nie powrócił i został uznany za zaginiony. Wraku nie odnaleziono do dzisiaj.
- Mój kolega wykonał w tym samym czasie duży, 6-metrowy model, który był wykorzystywany do zdjęć na wodzie. Mój okręt wykorzystywano natomiast do zdjęć podwodnych – mówi z dumą modelarz.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze