Pierwsze wilki Kosmala zauważył, kiedy rozpoczynał pracę w Lasach Państwowych, a więc prawie 45 lat temu. Wówczas widywane były najczęściej w okolicach Stańkowa, ale, zdaniem doświadczonego leśnika, należy pamiętać o tym, że wilki potrafią przemieszczać się po olbrzymim obszarze.
- W ciągu jednej nocy wataha jest w stanie przejść nawet 40 km, a więc ich obecność w tej czy innej części powiatu nie powinna nikogo dziwić. Warto przy tym zauważyć, że wataha na naszym terenie nie jest liczna. Szacuje się bowiem, że liczy maksymalnie kilkanaście osobników. Jest więc prawdą, że dzisiaj mogą zostać zauważone w Chełmie, a już jutro w okolicach Włodawy – wyjaśnia pracownik nadleśnictwa.
Obecność wilków na naszym terenie świadczy o jeszcze jednym zjawisku – występowaniu licznej populacji innych ssaków – drobnych i nieco większych, jak np. sarny. Wilki pojawiają się w naszych okolicach, ponieważ mają tutaj dużo pożywienia.
- Dlatego warto uspokoić mieszkańców naszego powiatu czy regionu, ponieważ naprawdę nie ma się czego obawiać. Wilki nie mają powodu, aby konkurować z człowiekiem o pożywienie. Mają go pod dostatkiem w lasach. Zimy są u nas dosyć łagodne, więc watahy nie mają problemu z tym, aby znaleźć sobie odpowiednią ilość jedzenia – przekonuje Kosmala.
Niegdyś, przed wiekami, bywało oczywiście różnie. Populacja wilków była liczna, a zimy niezwykle srogie. Mieszkańcy lasów mieli problem z przetrwaniem ciężkiego czasu, dlatego podchodzili do gospodarstw, aby tam znaleźć dla siebie smaczny kąsek. Dzisiaj, w ocenie leśników, nie mają już po co przychodzić, ponieważ nie są głodne.
- Często przytacza się też przykład Bieszczad i sytuacji, w których wilki potrafią zagryźć owcę. Tam sytuacja jest, mimo wszystko, inna. Populacja wilków jest liczniejsza, a i zimy są zupełnie inne, niż u nas. Tak więc może dochodzić do podobnych sytuacji, ale stanowią one bardziej wyjątek, niż regułę – podkreśla leśnik.
Warto również pamiętać o tym, że wataha, w której funkcjonuje do kilkunastu osobników, z zasady omija ludzkie siedziby szerokim łukiem.
- Jeśli dany osobnik jest np. chory, wściekły, to może oczywiście dochodzić do niebezpiecznych sytuacji. Ale tylko w momencie, kiedy poszukiwalibyśmy tej watahy celowo, w głębokim lesie. Spotkania blisko zabudowań kończą się zazwyczaj tym, że wilk zejdzie nam z drogi. Sądzę, że należy się raczej cieszyć z tego, że udało nam się dostrzec gdzieś wilka i chwilę go poobserwować. Takich sytuacji nie warto rozpatrywać w kategoriach jakiegokolwiek zagrożenia – podsumowuje Piotr Kosmala.
Rolnicy nie do końca ufają tym zapewnieniom, ponieważ dochodziło już w naszym regionie do sytuacji, w których wilki zagryzały domowe zwierzęta. Do bardzo niepokojących incydentów dochodziło w ostatnim czasie w Uhrusku, gdzie zaatakowały one owce hodowane w doświadczalnym gospodarstwie Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie oraz na terenie gminy Sawin, gdzie ofiarą padły te same zwierzęta. O bezpieczeństwo własne i zwierząt gospodarskich obawiają się też mieszkańcy gminy Wola Uhruska.
Specjalne instrukcje w tej sprawie wydały też władze gminy Chełm. Na portalu internetowym oraz w mediach społecznościowych samorządu opublikowano komunikat informujący o tym, co należy robić, aby zminimalizować ryzyko spotkania z drapieżnikami.
"Zawsze trzymaj psa na smyczy podczas spacerów w lesie. Nie pozwalaj psom swobodnie poruszać się po okolicy, zwłaszcza w pobliżu lasów. Zabezpiecz karmę dla psów i kotów, aby wilki nie były nią zwabione. Zabezpiecz swoje zwierzęta gospodarskie. Pamiętaj również o odpowiednim zabezpieczeniu pojemników na odpady i kompostowników, zwłaszcza jeśli zawierają resztki mięsa lub kości" (pis. oryg.) - brzmi opublikowany przez gminę komunikat.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze