Znakomita większość gospodarzy swoich „małych ojczyzn” uważa, że społeczna, wymagająca praca sołtysa powinna być wynagradzana. To społeczna, czy wynagradzana? W umysłach wielu te dwa pojęcia stoją ze sobą w sprzeczności.
- Z jednej strony funkcję sołtysa powinno się traktować jako funkcję społeczną, pełnioną w poczuciu odpowiedzialności za wieś i mieszkańców. Z drugiej jednak ta praca wiąże się jednak z konkretnymi kosztami – środków brakuje często na organizację różnych wydarzeń, paliwo na dojazdy czy opłacenie telefonu – twierdzi pan Marek, jeden z sołtysów z terenu powiatu chełmskiego.
Twierdzi, że debata na temat realnych obciążeń, z jakimi mierzą się sołtysi w swojej pracy, zaczyna przenikać do opinii publicznej coraz częściej. Sołtysi narzekają na to, że na ich barkach spoczywa sporo obowiązków i realna odpowiedzialność, a z niektórymi zagadnieniami muszą radzić sobie sami.
- Sejm odrzucił projekt ustawy o sołtysach i radach sołeckich, zakładający wzmocnienie ich pozycji i przyznanie stałej pensji w wysokości tysiąca złotych. Czujemy zawód – mówi nasz rozmówca.
Proza życia sołtysa nie jest więc do końca taka, jaka jawić by się mogła na podstawie filmowego przekazu. Sołtysi podkreślają, że zakres wykonywanych przez nich obowiązków jest jednak szeroki.
- Jestem do dyspozycji mieszkańców praktycznie przez całą dobę. Dostaję telefony dotyczące wszystkich spraw społecznych. Sołtys jest dziś człowiekiem od wszystkiego – twierdzi z kolei inny gospodarz wsi, pan Stanisław.
Skoro radny pobiera za swoje obowiązki dietę, to dlaczego sołtys nie miałby otrzymywać pensji. 1000 zł piechotą przecież nie chodzi i nie ulega wątpliwości, że znacznie ułatwiłoby codzienne funkcjonowanie mieszkańców wsi. Nowe regulacje zakładały również, że sołectwa miałyby funkcjonować podobnie, jak organizacje pożytku publicznego. Lokalne wspólnoty miały zyskać szersze uprawnienia i otrzymać możliwość pozyskiwania pozabudżetowych środków na finansowanie zaplanowanych zadań.
Ożywiona dyskusja na temat realiów pracy sołtysów przetoczyła się również na jednej z ostatnich sesji Rady Gminy Dorohusk. W jej toku zauważono, że sołtysi także pobierają swoją dietę, a za zebrane opłaty podatkowe przysługuj im tzw. inkaso. Nowe regulacje w zakresie wysokości diet przyjęto w gminie w czerwcu. Do tej pory, czyli do momentu podjęcia aktualizującej uchwały, za jedno posiedzenie sołtysi otrzymywali 150 zł. Teraz ich dieta z tytułu posiedzeń sołeckich wynosi 200 zł.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że ta podwyżka powinna być większa. Budżet gminy się jednak nie rozciągnie. Jeśli uda nam się w przyszłości wygospodarować dodatkowe środki, na pewno je państwo otrzymacie – zauważyła w czasie czerwcowych obrad przewodnicząca rady gminy Małgorzata Sarzyńska.
Jedna z obecnych na sali sołtysek zapytała z kolei o to, czy ich wynagrodzenie za pracę nie mogłoby być naliczane ryczałtem – podobnie, jak radnym. Zauważyła też, że warunki, jakie oferowane są sołtysom w gminie Dorohusk, różnią się jednak od tych, jakie obowiązują w innych gminach.
- Nie chodzi o to, że jestem sołtysem dla pieniędzy. Mam emeryturę i mam z czego żyć. Ale pracujemy praktycznie za darmo. Roznosimy nakazy podatkowe, a kiedyś robił to urzędnik z gminy – zauważyła na tej samej, czerwcowej sesji, Krystyna Kogut.
Przewodnicząca Sarzyńska odparła, że w przyszłości komisja budżetowa będzie się mogła pochylić nad innym systemem rozliczeń, ale zauważyła też, że ci sołtysi, którzy przepracowali dwie kadencje i osiągnęli już wiek emerytalny, mogą liczyć na specjalny dodatek w wysokości 300 zł.
- I warto też dodać, że ten dodatek dany sołtys emeryt otrzymuje już do końca życia. Poza tym otrzymujecie też 8,5% od pobieranych podatków, w ramach tzw. inkasa – odpowiedziała wówczas na głosy niezadowolenia Sarzyńska.
Jego wysokość zależy od wielkości sołectwa.
- Tam, gdzie pracy jest dużo, duże są też wpływy z tytułu podatków. Czasami jedna rata to 200 zł, a czasami nawet i 3000 zł. Moim zdaniem wiązanie wynagrodzenia za posiedzenie w sesji z codzienną pracą mija się jednak z celem – zauważyła z kolei przed kilkoma miesiącami skarbnik gminy Aneta Juścińska.
Tak więc wiele zależy od warunków, na jakie sołtysi napotykają w konkretnej gminie i konkretnym sołectwie. Większość zgodna jest jednak co do tego, że wspólne świadczenie dla wszystkich byłoby bardzo przydatne.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze