- Na bieżąco wypłacamy odszkodowania, z tym że nie wszyscy dostaną. Z ustawy wynika, że jeżeli wystąpiły błędy w identyfikacji zwierząt albo nie było bioasekuracji, odszkodowanie się nie należy - mówi Agnieszka Lis, powiatowy lekarz weterynarii w Chełmie.
Ze statystyk wynika, że niemal połowa hodowców, którym wybito świnie, nie dostanie od państwa ani grosza. Dotyczy to zwłaszcza małych gospodarstw, gdzie utrzymywano zaledwie kilka sztuk tych zwierząt i inspektorzy dopatrzyli się nieprawidłowości. Zwykle były to pojedyncze sztuki przeznaczone na ubój własny. Właściciele dużych chlewni bardziej dbali o zachowanie rygorów bioasekuracji, bo też dużo mieli do stracenia. Za jedno ze zlikwidowanych ognisk chełmski PIW wypłacił jednorazowo ok. 200 tys. zł. W sumie kwota odszkodowań dla rolników z terenu powiatu chełmskiego przekroczyła kwotę ponad miliona złotych. A to jeszcze nie koniec wypłat.
- Kwoty odszkodowań były ustalane według zintegrowanego systemu, który jest zamieszczony na stronie internetowej ministerstwa. Płaciliśmy od kilograma - wyjaśnia Lis.
Wyższe ceny za kilogram żywca otrzymali rolnicy, w których gospodarstwach ogniska choroby pojawiły się najwcześniej. Później stawki spadały, więc i odszkodowania były odpowiednio niższe.
Pocieszające jest, że w ostatnich tygodniach nie stwierdzono nowych ognisk afrykańskiego pomoru świń. Nie znaleziono również żadnego chorego dzika.
Najczęściej czytane:
Napisz komentarz
Komentarze