- Żeby pani widziała, jak się wczoraj dzieci cieszyły, że to budujemy. One nie mają się gdzie bawić. Nawet ławki nie ma pod blokiem - skarży się jedna z matek.
Na niewielkiej części podwórka, ogrodzonej z trzech stron płotem, dzieci położyły kilka kartonów i rozwiesiły zasłonki. W środku były poduszki i koce. Można było poleżeć, poczytać książkę i się pobawić.
Kartonowy domek nie spodobał się niektórym mieszkańcom z Krzywej 42. Zarząd wspólnoty postanowił zainterweniować. W ruch poszły mapki z numerami działek i granicami dzielącymi bloki i ich podwórza.
Jak twierdzą matki dzieci, potraktowano je jak gorszego sortu, bo nie są właścicielami mieszkań, a jedynie lokatorkami zameldowanymi przez urząd miasta.
- One nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia. Nie powinna pani nawet z nimi rozmawiać - uważa ich sąsiad. - Właścicieli mieszkań jest tutaj więcej, niż lokatorów miasta. Mamy większość w udziałach i zawsze ich przegłosujemy.
A jak się zapali?
- Ja nie mam nic przeciwko dzieciom, ale nie chcemy tych kartonów i szmat pod blokiem. Co będzie, jak się to zapali? Kto będzie za to odpowiadał? - mówi przedstawicielka wspólnoty. - To są dzieci z bloku obok. Niech tam sobie budują, a nie niszczą naszą elewację - dodaje.
Gdy domek pojawił się na podwórzu, rozpętała się kilkugodzinna awantura. W tym czasie przyjechała straż miejska.
- My do tego nic nie mamy. To jest ich teren - mówi strażnik miejski Mirosław Kukla. Strażnicy nigdy dotąd podobnej interwencji nie podejmowali. Zrobili zdjęcie, żeby udokumentować zdarzenie i odjechali.
- Żal mi tych dzieci. Jest tam chłopiec niepełnosprawny, są 6-, 7-letnie maluchy. Ktoś jak ma pieniądze, jedzie nad morze albo w góry. A tu nawet na kocach im poleżeć nie wolno? - dziwi się postronna osoba, która o podobnym konflikcie nigdy wcześniej nie słyszała.
Dzieciom nie wolno, samochodom tak
- Nasze dzieci w tamtym kątku są osłonięte od słońca i bezpieczne. Podwórze jest małe, a wokół ruchliwa ulica. Gdy padał deszcz, chowały się w bramie, ale oberwało się im, że przeszkadzają wjeżdżającym samochodom. Ciągle są pretensje, że krzyczą, że obijają parkujące pod blokiem samochody. Co za bzdury! Gdy budowano tutaj kostkę, podpisywaliśmy dokumenty, że nie będziemy wjeżdżali samochodami na podwórze. To nie parking! - złoszczą się rodzice. - Jeśli wybuchnie pożar, spalimy się przez te samochody stojące pod ścianą bloku, a nie przez kilka kartonów - dodają.
- Własność to świętość. My decydujemy, gdzie będziemy parkowali - odpowiada jeden z sąsiadów. Władze wspólnoty jasno postawiły sprawę. Zażądały, żeby PUM interweniował w sprawie kartonowego domku.
- Dzieci naciągnęły kartonów i dzieci to rozebrały. Nie wolno czegoś takiego budować - wyjaśnia kierownik ADM Jan Kowalczyk. - W sprawie parkowania to wspólnota decyduje. My jesteśmy na ich usługach - dodaje.
Kartonowy domek funkcjonował niecały jeden dzień. W kilka godzin później parasolki, poduszki, koce i zasłonki pojawiły się po drugiej stronie podwórza, tuż przy schodach.
W tej sprawie wypowiadaliście się na Facebooku:
Napisz komentarz
Komentarze