Urzędnicy wystosowali zapytanie o cenę do kilku firm z województwa lubelskiego, które zajmują się ochroną kąpielisk i miejsc do kąpieli. Wśród tych, którzy otrzymali zapytanie, jest również chełmskie WOPR, którego ratownicy od wielu lat czuwali nad bezpieczeństwem wczasowiczów wypoczywających nad Jeziorem Białym. Jednak w tym roku władze WOPR nie mogą być pewne tego, że znów będą świadczyć usługę.
- Na zabezpieczenie dwóch kąpielisk: wewnątrz pomostu pływającego oraz na 70-metrowym odcinku wzdłuż plaży i 47 m wgłąb jeziora, od lipca do końca sierpnia mamy tylko 65 tys. zł. Nie jesteśmy w stanie wygospodarować większej kwoty, dlatego szukamy firmy, która zaproponuje konkurencyjną cenę – wyjaśnia Marta Wawryszuk, sekretarz gminy Włodawa.
Klaudel jest nieco zdegustowany tą decyzją, bo jak twierdzi, poprzedni wójt Tadeusz Sawicki dzwonił do niego i dogadywali się w sprawie kosztów zabezpieczania przez WOPR gminnych kąpielisk w Okunince. Oczywiście stawka zawsze była taka, żeby obie strony były zadowolone. W zeszłym rok ratownicy dostali za sezon 65 tys. zł, czyli tyle samo, ile wydzielono na bieżący rok. Teraz wygra jednak ten, kto złoży najkorzystniejszą ofertę.
- Jestem rozczarowany decyzją urzędników. Oczywiście odpowiem na zapytanie ofertowe, ale wystawię taką cenę, jaką będę uważał za słuszną. Wszelkie koszty idą w górę. Wynagrodzenia także rosną. Ratownicy powinni zarobić odpowiednie pieniądze, tym bardziej że w Okunince jest wielu turystów i trzeba się tam nieźle napracować. Dla przykładu powiem, że za obsadzenie dwóch kąpielisk nad Zalewem Zemborzyckim WOPR z Lublina zgarnie 134 tys. zł, a jest tam w sezonie mniej wypoczywających niż w Okunince – tłumaczy Andrzej Klaudel. - Niepokoi mnie również fakt, że gmina wystąpiła z zapytaniem o wydelegowanie sześciu, a nie siedmiu ratowników, jak w poprzednich latach. Zawsze siódmy pływał motorówką. Tym razem z niego zrezygnowano.
Marta Wawryszuk tłumaczy, że raczej nie uda się przekonać gminnych radnych, aby wysupłali dodatkowe środki, bo trzeba będzie ciąć inne wydatki, zaś pilnych potrzeb inwestycyjnych jest tak wiele, że nie bardzo jest gdzie kroić koszty.
- Jeśli ceny ofertowe będą wyższe od puli, jaką posiadamy, to będziemy negocjować z ratownikami, aby zeszli z kosztów. Jeżeli rozmowy nie powiodą się, to zmniejszymy obszar kąpieliska lub skrócimy godziny pracy ratowników na plaży – wyjaśnia.
Na oferty od ratowników władze gminy czekali do południa 19 kwietnia.
Napisz komentarz
Komentarze