Mieszkanka Włodawy przekonuje, że rodzice dzieci niepełnosprawnych oburzeni są działaniami władz i nauczycieli z SOSW. Od 18 stycznia rząd przywrócił nauczanie stacjonarne dla dzieci z klas I-III. Nasza rozmówczyni wyjaśnia, że w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym takie nauczanie nie zostało uruchomione, mimo że wszystkie inne szkoły dostosowały się do decyzji rządu.
- Nauczyciele twierdzili, że obawiają się koronawirusa i wolą pracować z dziećmi w trybie zdalnym. Dyrektor placówki wzięła ich sugestie pod uwagę i dzieci po feriach nie wróciły do szkoły. Rodzice pewnie nic by z tym nie robili, gdyby na portalu społecznościowym nie ukazały się zdjęcia jednego z nauczycieli z wypadu w góry podczas ferii. Jadąc tam, osoba ta nie bała się koronawirusa, ale do pracy stacjonarnej z dziećmi wrócić nie chciała. Ktoś poinformował kuratorium i po kontroli nakazało ono prowadzenie nauczania stacjonarnego – relacjonowała nasza informatorka.
Nie ma warunków dla wszystkich
O wyjaśnienia zapytaliśmy dyrektor szkoły Irenę Dejer. Przekonywała, że to pomówienia. Zapewniała, że żaden z nauczycieli nie odmówił powrotu do pracy, zasłaniając się COVID. I na pewno żaden nie wyjeżdżał w góry. Nie wie, kto i dlaczego rozpowszechnia te informacje.
- Jako jednostka specjalna rządzimy się innymi prawami, niż szkoła podstawowa i możemy przywrócić nauczanie stacjonarne we wszystkich klasach. Problem w tym, że nie mamy do tego warunków – stwierdziła.
Zapewniła, że nauczanie w przedszkolu oraz klasach I-III zostało przywrócone 18 stycznia. Natomiast w klasach starszych są tylko zajęcia specjalne m.in. z pomocy rewalidacyjno-wychowawczej. Dla rodziców to jednak było za mało.
- Chcą, aby cała nasza placówka rozpoczęła normalną działalność. Dlatego przewodnicząca rady rodziców, wspólnie z innymi rodzicami napisała do mnie pismo w tej sprawie. Zorganizowałam z nimi zebranie. Poinformowałam starostę i sanepid, którzy po przeprowadzonej kontroli potwierdzili, że nie mamy możliwości przywrócenia nauki stacjonarnej dla wszystkich. Aby częściowo rozwiązać problem nauczanie dla starszych uczniów wprowadziłam na zmiany. W tym tygodniu naukę stacjonarną mieli uczniowie Przysposobienia do Pracy oraz Szkoły Branżowej. W przyszłym tygodniu będą uczyli się z domu, a do szkoły przyjdą uczniowie klas IV-VIII Szkoły Podstawowej – tłumaczyła w piątek dyrektorka.
Twierdzi, że musi dbać o bezpieczeństwo, zdrowie i życie podopiecznych oraz nauczycieli, bo gdyby coś się stało, to ona poniesie za to odpowiedzialność.
- Spora grupa moich nauczycieli już przechorowała COVID-19, niektórzy bardzo ciężko przeszli tę chorobę. Dzieci niepełnosprawne mają słabszą odporność i są bardziej narażone na zachorowanie. Ja muszę o nie dbać. Rozumiem, że rodzice chcą, aby ich dzieci wróciły do szkoły, bo potrzebują spotkania z rówieśnikami. My też chcemy wrócić już do normalności, ale muszę przestrzegać reżimu sanitarnego – dodała.
Pod lupą kuratorium, starostwa i sanepidu
Kopia pisma napisanego przez rodziców trafiła również do Kuratorium Oświaty w Lublinie. Podjęło ono czynności kontrolne.
- Z uwagi na specyfikę tego typu placówek, przepisy pozwalają dyrektorom podejmować indywidualne decyzje. Tam są różne dzieci, niektóre bardzo wymagające, więc wszelkie zasady ostrożności powinny być zachowane. Przedstawiciel sanepidu skontrolował sytuację w szkole. Stwierdził, że nie ma możliwości, aby wszystkie dzieci wróciły do tej szkoły, dopóki nie skończy się pandemia – informuje rzeczniczka lubelskiego kuratorium Jolanta Misiak.
Pieczę nad placówką sprawuje starostwo powiatowe. Starosta Andrzej Romańczuk nie kryje rozczarowania postawą niektórych rodziców.
- Mamy czas epidemii i trudno powiedzieć, jak to wszystko się skończy. Klasy I-III uczą się stacjonarnie, starsze hybrydowo. To jest wszystko, co mogliśmy zrobić i uważam, że nic złego się nie dzieje – przekonuje starosta.
Napisz komentarz
Komentarze