Panią Wiolettę Oleszczuk poznaliśmy, gdy zbierała pieniądze na nowe auto, którym mogłaby dowozić swoją córkę na rehabilitację. Stary samochód coraz częściej się psuł. Ogłoszono więc akcję na portalu Pomagam.pl. Wielu naszych Czytelników wsparło wówczas tę kochającą się rodzinę.
- Udało się zebrać 15 tys. zł. To nadal trochę za mało, żeby kupić samochód dostosowany do moich potrzeb, z automatyczną skrzynię biegów, odpowiednio wysoki, żebym dała radę do niego wsiąść i miała miejsce na wózek inwalidzki - mówi pani Wioletta. Zbiórka pieniędzy nadal trwa. Rodzina, na okres zimowy i czas, gdy córeczka Hania ma rehabilitację, przeprowadziła się na stancję do Chełma. Długie dojazdy i trudy codziennych podróży były ponad siły pani Wioletty.
Kochana niespodzianka
Pani Wioletta, gdy była małym dzieckiem, ciężko zachorowała. Miała zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Udało się jej wyzdrowieć, ale od tamtej pory porusza się na wózku inwalidzkim. Nie planowała dziecka.
- Bałam się, jak to będzie. Czy fizycznie podołam temu wyzwaniu. Stwierdziłam, że nie będę ryzykować. O ciąży dowiedziałam się, gdy byłam na drugim roku studiów - opowiada pani Wioletta.
Na szczęście miała duże wsparcie. Jej mąż Przemek marzył o powiększeniu rodziny i z radością przyjął informację o dziecku. Obiecał obiema się zaopiekować.
- Zanim się pobraliśmy, długo byliśmy z Przemkiem tylko przyjaciółmi. Gdy mnie poznał, zażartował, że będę kiedyś matką jego dziecka. Tak się w końcu stało - opowiada pani Wioletta.
Mama na kołach postanowiła się nie poddawać i nie rezygnować ze swoich planów. Już wiedząc, że jest w ciąży, przeprowadziła się do Lublina, by kontynuować studia. Okazało się jednak, że musiała je przełożyć. Rosnące w niej dziecko miało coraz mniej miejsca w brzuchu. Lekarze zabronili młodej mamie długiego siedzenia na wózku. Musiała leżeć i wypoczywać. Gdy Wioletta była w 6. miesiącu ciąży, trafiła do szpitala. Hania urodziła się w 7. miesiącu.
- Córeczka, chociaż była wcześniakiem, radziła sobie dobrze. Spędziłyśmy miesiąc w szpitalu. Już wtedy była bardzo wiotka, ale wówczas żaden z lekarzy nie rozpoznał nic u niej niepokojącego. Wydawało się, że jest zdrowa. Gdy zaczęła chodzić, stawała na palcach. Lekarze wciąż nas uspokajali, że wszystko jest w normie - opowiada mama Hani. - Już wtedy córka powinna być rehabilitowana, ale nic o tym nie wiedzieliśmy.
Druzgocząca diagnoza
Przed około rokiem jeden z lekarzy ortopedów, który Hanię badał, postawił szybką diagnozę. Potwierdził ją potem neurolog. Okazało się, że dziewczynka urodziła się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Ma niedowład lewej strony ciała. Potem doszły jeszcze ataki padaczki. Dziewczynka jest nadal diagnozowana, a dojazdy do lekarzy i prywatne wizyty bardzo dużo kosztują.
- Jeździmy do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie oraz do ośrodka w Zagórzu, gdzie lekarze bardzo dobrze zajęli się Hanią. Mamy też zajęcia z fizjoterapii w Chełmie. Efekty są bardzo widoczne, zwłaszcza gdy rehabilitacja jest prowadzona regularnie, najlepiej codziennie. Hania wtedy ładniej chodzi, nie przewraca się, nie potyka - opowiada mama dziewczynki.
Dziecko ma też zaleconą hipoterapię i basen, ale nie jest to łatwe do zorganizowania, gdy brakuje pieniędzy, a na dodatek wszędzie są ograniczenia związane z pandemią. Ojciec dziewczynki nie pracuje, bo musi zajmować się dzieckiem. Pani Wioletta sama sobie nie poradzi z tak żywą i energiczną małą dziewczynką. Hania, chociaż fizycznie nie jest tak sprawna, jak jej rówieśnicy, umysłowo rozwija się wspaniale. Zdobywa serca innych swoją gadatliwością. Wciąż o czymś opowiada. Ciągle chce, by ktoś się nią zajmował i z nią bawił.
Jeżdżąca na wózku inwalidzkim mama ma coraz większe problemy z poruszaniem prawą ręką. Też powinna być rehabilitowana, ale w ostatnim roku zwyczajnie na to nie ma ani czasu, ani pieniędzy. Wszystko poświęca swojej córeczce. Nadal też studiuje. Jest już na IV roku psychologii.
Przytulisko pomaga
- Państwo Oleszczukowie zwrócili się o pomoc do naszego stowarzyszenia. Dlatego też rusza akcja pod hasłem „Pomoc dla Hani Oleszczuk - mówi Marian Lackowski, prezes Stowarzyszenia Na Rzecz Osób Potrzebujących "Przytulisko". - Zbliża się okres rozliczeń. Kto nie wiem co zrobić z 1 procentem swojego podatku, może przekazać go za naszym pośrednictwem Hani Oleszczuk - dodaje prezes.
Akcję na rzecz leczenia i rehabilitacji małej Hani wspiera Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Wojsławicach. Patronuje jej wójt gminy Henryk Gołębiowski. Dzięki temu udało się zorganizować kiermasz rzeczy różnych, ładnych i ciekawych, z którego dochód będzie przeznaczony na leczenie dziewczynki. Kiermasz odbywa się w wojsławickim ratuszu. Kupić coś i tym samym wesprzeć szczytny cel można codziennie, w godzinach funkcjonowania urzędu. W zbieranie fantów zaangażowało się wiele osób, w tym również organizacje: Klub Seniora "Aktywna Jesień", Fundacja "KU PRZESZŁOŚCI", Stowarzyszenie Miłośników Wojsławic, Urząd Gminy Wojsławice, Warsztat Terapii Zajęciowej w Wojsławicach. Już udało się zgromadzić tysiąc złotych dla Hani, a to dopiero początek akcji, której finał ma nastąpić w Dniu Dziecka. Dodatkowo w lokalnych sklepach, instytucjach i zakładach zostały ustawione oklejone puszki kwestarskie, do których można wrzucać pieniądze.
Wsparcie finansowe można wpłacać na konto stowarzyszenia: 28 2030 0045 1110 0000 0277 8360 z dopiskiem „dla Hani Oleszczuk”.
Także Spółdzielnia Socjalna Wojsławianka wspiera leczenie Hani. Za każdy kupiony w restauracji obiad - 1 zł trafia na konto dziewczynki.
Napisz komentarz
Komentarze