Dramat rozegrał się we wtorek, 23 lutego. Około godziny 18.30 pani Barbara wzięła dzieci: 8-letnią córeczkę i 10-letniego synka do łazienki, aby je wykąpać przed snem. Jej najstarszego syna nie było w tym czasie w domu. Pracował przy obejściu w gospodarstwie u dziadków.
Wyszli w tym, co mieli na sobie
- Rozebrałam je i już miałam wkładać do wanny, kiedy do naszego domu nagle wbiegła przerażona sąsiadka i zaczęła krzyczeć, że nasz dom się pali. Wybiegłam boso na śnieg i spojrzałam na dach. Był cały w ogniu. Zabrałyśmy dzieci, tak jak stały w łazience, i zaniosłyśmy do jej samochodu. Poprosiłam, aby zabrała je do swojego domu. Nawet nie myślałam o tym, aby je ubierać czy okryć kocem... – relacjonuje kobieta.
Zaalarmowane zostały służby ratunkowe.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy około godziny 18.50. Dyżurny operacyjny stanowiska kierowania wysłał do akcji trzy nasze jednostki ratowniczo-gaśnicze w tym samochód z podnośnikiem oraz dwie jednostki ochotnicze straży pożarnych z Hańska i Osowy – mówi kpt. Wojciech Chomik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej we Włodawie. - Paliło się poddasze. Działania strażaków nie były łatwe. Aby rozpocząć akcję gaśniczą, najpierw musieli odłączyć prąd od budynku oraz zdemontować blachę, którą pokryty był dach. Akcja trwała prawie pięć godzin.
Jak i dlaczego doszło do tego pożaru? Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że prawdopodobną przyczyną była nieszczelność komina.
Uratowała ich sąsiadka
- Całe szczęście, że sąsiadka akurat przechodziła z łazienki do pokoju w swoim domu i przez okno zobaczyła łunę nad naszym dachem. Poprosiła rodziców, aby zaopiekowali się jej dzieckiem, bo musi nas ratować. Gdyby nie ona, to nie wiem, jakby się to wszystko skończyło. Ja niczego nawet nie słyszałam, bo jak to w domu z dziećmi, jest wesoło, a w łazience pralka huczała, bo miałam pranie nastawione – tłumaczy Barbara Dados.
Na szczęście w tej trudnej sytuacji nasza rozmówczyni mogła liczyć na rodziców. Przygarnęli ją i dzieci do swojego domu. Nie muszą więc tułać się po stancjach czy lokalach zastępczych.
Stracili wszystko
Pani Barbara chce remontować dom. Będzie to jednak kosztowało bardzo dużo. Budynek jest w fatalnym stanie. Dach spłonął doszczętnie. Ściany szczytowe kruszą się, bo zostały osłabione przez ogień i wodę. To samo dzieje się ze stropem. Będzie musiała go zburzyć i wykonać na nowo. Od wysokiej temperatury popękały nawet ściany tzw. przybudówki. Ją również trzeba będzie wybudować od podstaw. A to, czego nie zniszczył ogień, zostało zalane podczas akcji gaśniczej.
- Z sufitu ciągle kapie woda. Panele oraz płyty gipsowe wewnątrz spuchły. Ze ścian farba odłazi, a malowałam je przed świętami. Spuchły meble i łóżka. Nawet buty nam się porozłaziły od nadmiaru wody. Trochę ubrań jedynie uratowałam. Muszę je wyprać i jeszcze będą nadawały się do użytku. Gdyby to już była przynajmniej wiosna, zaczęlibyśmy osuszać ściany i podłogi. Teraz jeszcze nie możemy niczego ruszyć. Chciałabym przynajmniej strop przykryć folią, aby deszcz nie lał się nam do środka, bo będzie jeszcze gorzej – mówi kobieta.
Potrzebna pomoc
Dom był ubezpieczony, więc rodzina liczy na odszkodowanie. Nie pokryje ono jednak wszystkich kosztów odbudowy. W pomoc zaangażował się Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Hańsku.
- Uruchomiliśmy specjalny numer rachunku bankowego, na który można wpłacać pieniądze na wsparcie poszkodowanej rodziny. Jest to konto prywatne założone na panią Barbarę, ale tak będzie jej łatwiej zarządzać pieniędzmi. Ze swojej strony, jako GOPS, będziemy monitorowali, aby każda złotówka została wydana we właściwy sposób. Tym razem nie zdecydowaliśmy się na organizację zbiórki pieniędzy przez fundację, gdyż podczas ostatniej takiej akcji pomocowej, rodzina miała problem z pozyskaniem pieniędzy z konta. Stąd takie, a nie inne rozwiązanie – wyjaśnia Sylwia Łoś, kierownik GOPS w Hańsku.
Akcję wspiera również Polski Czerwony Krzyż. Pieniądze można wpłacać na numer konta: 13 8042 0006 0425 0021 3000 0030.
Pani Barbara zapewnia, że nie jest wybredna i przyjmie każdą pomoc, czy to w formie finansowej, czy w postaci materiałów budowlanych. Potrzebuje pustaków na odbudowę szczytów i przybudówki, drewna na konstrukcję dachową oraz nowej blachy, a także płyt gipsowych oraz wielu innych materiałów.
- Jakby ktoś miał meble, czy łóżka, to też chętnie weźmiemy. Nie mamy nawet pościeli ani butów – tłumaczy.
Zbiórkę już rozpoczęli uczniowie i nauczyciele z miejscowej szkoły a także przedstawiciele lokalnych stowarzyszeń. Liczą, że zaangażują się w nią również inni mieszkańcy powiatu włodawskiego.
Napisz komentarz
Komentarze