Batalia sądowa między burmistrzem Włodawy a urzędnikiem zwolnionym przez niego dyscyplinarnie trwa już ponad dwa lata. Wiesław Muszyński spodziewał się, że lutowa rozprawa będzie ostatnią i liczył na to, że sąd wyda orzeczenie korzystne dla niego. Zamiast ogłoszenia wyroku, sąd zgodził się na przesłuchanie kolejnych świadków. Przyjął też nowe dowody w sprawie.
Pracownik, który w urzędzie miasta wykonywał obowiązki inspektora do spraw zarządzania kryzysowego oraz inspektora RODO, został zwolniony tuż po wygranych przez Wiesława Muszyńskiego wyborach samorządowych w 2018 roku. Powodem miała być prowadzona przez niego publicznie w urzędzie agitacja wyborcza na korzyść Jerzego Września, jednego z kontrkandydatów Muszyńskiego.
- 26 października wręczyłem jednemu ze swoich pracowników zwolnienie z art. 52 kodeksu pracy. To zwolnienie dyscyplinarne w trybie natychmiastowym. Nie wchodziłem w rozmowę z tym pracownikiem. Zapoznał się z pismem. Zawarte było w nim uzasadnienie mojej decyzji – tłumaczył wówczas Muszyński. - Każdy pracodawca ma prawo dobierać sobie współpracowników, a nie wyobrażam sobie współpracy z osobami, które jawnie w sposób negatywny wypowiadają się o pracodawcy i pracy urzędu.
Zwolniony pracownik nie zgodził się z zarzutami przedstawionymi przez burmistrza. Od jego postanowienia odwołał się do chełmskiego sądu pracy.
- Te insynuacje są dla mnie krzywdzące – mówił wtedy. Dlatego o swoje prawa postanowił walczyć w sądzie pracy. Domaga się przywrócenia na zajmowane wcześniej stanowisko oraz odszkodowania w kwocie trzymiesięcznego wynagrodzenia.
Pierwsza rozprawa odbyła się 30 stycznia 2019 roku. Takie postępowania kończą się zwykle po około roku. To trwa już połowę kadencji Muszyńskiego i nic nie wskazuje na to, aby wkrótce się zakończyło. Następne posiedzenie zostało zaplanowane w kwietniu, ale prawdopodobnie też nie będzie ostatnie.
Napisz komentarz
Komentarze