Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Stachniuk Super Optyk - Black Week
Reklama

Sarenka ma nową mamę

W Olchowcu Kolonii mieszkańcy znaleźli kilkudniową sarenkę. Płakała w pobliżu zabudowań dość długo, by przywołać mamę. Sierotka trafiła do Ośrodka Hodowli Zwierząt w Zawadówce w gminie Urszulin. Zaopiekowała się nią pani Krysia, która mieszka tuż obok ośrodka i wychowała już wiele dzikich zwierząt.
Sarenka ma nową mamę

Był już wieczór i naprawdę nikt nie wiedział, jak pomóc małej, błąkającej się sarence. Kilkudniowy osesek strasznie zawodził w pobliżu zabudowań w Olchowcu Kolonii. Mieszkańcy zadzwonili na policję, do wójta gminy i próbowali się skontaktować z Poleskim Parkiem Narodowym, który prowadzi Ośrodek Hodowli Zwierząt w Zawadówce.

- Zaproponowałam, że zajmę się sarenką, zanim trafi pod opiekę ośrodka. Wychowaliśmy kilka lat temu sarenkę Daisy. Mieliśmy hodowlę danieli. Udało się jednak dodzwonić do ośrodka mimo późnej pory. Radny Krzysztof Czarnecki zaoferował pomoc i odwiózł sarenkę do Zawadówki - mówi wójt Bożena Deniszczuk.

- Sarenka ma się bardzo dobrze. Ładnie pije mleko. Została do nas przywieziona, gdy miała mniej więcej tydzień. Trafiła pod opiekę pani Krysi, która mieszka obok ośrodka. Sarenka chodzi za nią krok w krok i traktuje ją jak mamę - mówi Radosław Olszewski, kierownik Ośrodka Hodowli Zwierząt w Zawadówce.

Wychowanie małej sarny wcale nie jest takie proste. Trzeba ją karmić regularnie, co trzy godziny. Gdy sarenka jest głodna, głośnym płaczem domaga się jedzenia. Nie każde małe sarnie dziecko udaje się uratować.

- Czasem do nas trafiają, gdy są już w kiepskim stanie, z infekcją, chore. Nie wszystkie przeżywają - mówi Olszewski.

Gdy sarenka będzie na tyle duża, by jeść pokarm stały tj. siano, marchewkę, jabłka, trafi do zagrody. Potem zostanie przeniesiona do dwuhektarowej woliery w lesie. Po zimie, gdy będzie już dorosła - brama do lasu zostanie otwarta, a sarenka będzie mogła wyjść na wolność. Powoli więź z ludzką mamą zacznie zanikać. W tym roku na wiosnę w ten sposób zwrócono naturze osiem saren. Tylko jedna została na stałe, bo jest po wypadku i rehabilitacji, i nie wróciła do pełnej sprawności.

- Niektóre sarny i jelonki bardziej się przyzwyczajają niż inne. Mieliśmy taki przypadek, że nasza wychowanka przyprowadziła dwa młode pod ośrodek - opowiada Olszewski.

Niestety, dosyć często się zdarza, że turyści zabierają małe sarenki, ukryte przez matkę w trawie. Nie wiedzą, że sarenka lub koziołek napotkane gdzieś w odludnym miejscu są zupełnie bezpieczne i nie potrzebują pomocy. Nie wydzielają zapachu, który mógłby do nich doprowadzić drapieżniki. Ich mamy celowo odchodzą od nich i wracają tylko po to, by małe nakarmić. Nie wolno ich dotykać ani zabierać.

- W tym przypadku sarenka dosyć długo błąkała się w pobliżu zabudowań. Mogła zginąć bez mleka albo mogły ją zagryźć psy. Dobrze, że do nas trafiła - zapewnia Olszewski.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama