Na kobiecie mógł ciążyć zarzut spowodowania wypadu ze skutkiem śmiertelnym oraz nieudzielenia pomocy w sytuacji zagrożenia życia. Śledczy analizowali sprawę ponad pół roku. Zgromadzono szereg materiałów, przesłuchano wielu świadków, przeprowadzono oględziny auta, biegli sporządzili opinie, przeprowadzono też retrospekcję zdarzenia z 14 grudnia ub. roku.
Mieszkanka gminy Uchanie przejeżdżała przez Raciborowice Kolonię przed godziną 17. W pewnym momencie najechała na coś na drodze, ale się nie zatrzymała. Z uzyskanych wstępnie przez policję informacji wynikało, że uciekła z miejsca zdarzenia. Policjanci ustalili, że niedostatecznie obserwowała drogę, w wyniku czego prawdopodobnie przejechała leżącego na jezdni pieszego 52-latka z gminy Białopole. Tłumaczyła się później, że była przekonana, iż na jezdni leżało jakieś zwierzę. Po krótkim czasie jednak wróciła, żeby się upewnić.
Na miejsce wypadku przywiozła ją siostra. Kobiety zauważyły uszkodzony zderzak i stwierdziły, że 34-latka musiała w coś uderzyć. Chciały sprawdzić, co tak naprawdę się stało. W tym czasie na drodze pracowała już policyjna ekipa...
Mundurowych i ratowników medycznych wezwali mieszkańcy, którzy zauważyli z okna odjeżdżające powoli auto i leżącego na jezdni człowiek. Próbowali go nawet reanimować. Nie udało się jednak ani im, ani ratownikom medycznym przywrócić życia ciężko rannego mężczyzny. Zmarł na miejscu. 34-latka, kierująca audi, została zatrzymana i osadzona w policyjnym areszcie. Wiadomo było, że podczas wypadku była trzeźwa.
Zlecono sekcję zwłok denata. Ponoć świadkowie widzieli wcześniej, że mężczyzna, będąc pod wpływem alkoholu, wałęsał się po ulicy. Jak się okazało, miał w momencie zdarzenia 3,23 promila alkoholu w organizmie.
Kobieta złożyła zeznania i została zwolniona. Usłyszała zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Była pod dozorem policji. Groziło jej nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Biegły ustalił jednak, że kierująca audi nie miała możliwości uniknięcia wypadku i nie naruszyła zasad bezpieczeństwa na drodze. Tego dnia padał deszcz, jezdnia była mokra, niełatwo było zahamować. Na dodatek ułożenia ciała pieszego mogło ją zmylić, przypominało np. truchło dzika. Śledczy uznali, że brak znamion przestępstwa. Kobieta odjechała, bo działała pod wpływem silnego stresu, ale wróciła na miejsce zdarzenia. Ponieważ nie miała świadomości, że przejechała człowieka, nie można też stwierdzić, że nie udzieliła mu pomocy - uznali specjaliści.
Wobec braku znamion czynu zabronionego, sprawę kilka dni temu umorzono.
Napisz komentarz
Komentarze