Agata Radzięciak jest nauczycielką Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Dorohusku, druhną OSP w Dorohusk i radną powiatową. Okazało się, że ma swojego genetycznego bliźniaka, któremu może pomóc wyzdrowieć. Ani chwili się nie wahała.
- Zaczęło się to zupełnie przypadkowo od dożynek gminnych. Na placu, gdzie się odbywały, stał namiot fundacji DKMS. Chyba chciałam dać przykład innym i się zarejestrowałam. Przez sześć lat byłam w bazie - opowiada pani Agata.
Kilka miesięcy temu radna otrzymała informację, że znaleziono zgodność jej materiału genetycznego z potencjalnym biorcą. Potwierdziło to się w kolejnych badaniach.
- Fundacja otoczyła mnie bardzo dobrą opieką medyczną. W lipcu miałam pierwszą serię badań i testy na zgodność. Potem pojechałam do Warszawy na prześwietlenia i kolejne testy oraz badania. Monitorowano mi nawet serce - wspomina pani Agata. - Nic mnie to nie kosztowało, bo fundacja pokryła koszty hotelu i przejazdów. Korzystam teraz z dwutygodniowego zwolnienia lekarskiego, płatnego w 100 procentach - dodaje.
Okres przygotowań do zabiegu trwał około trzech miesięcy. Wykonano go w klinice w Warszawie. Pani Agata była w tym czasie pod narkozą. Szpik pobrano jej z kości talerza biodrowego.
- Zapytano mnie, czy jestem gotowana na pobranie szpiku z krwi obwodowej, czy z talerza biodrowego. Wyraziłam zgodę na obie metody. Bardzo się z tego cieszę, bo się okazało, że dzięki temu mogę być dawcą dla dziecka. Dzieciom podaje się szpik pobrany z talerza biodrowego. To nic nie boli. Czuję się osłabiona, ale nic mi nie jest. Mam dwa nakłucia z tyłu na plecach. To jakbym miała dwa siniaki po lekkim uderzeniu - zapewnia.
Jej szpik został przetransportowany do Rosji, gdzie został podany małemu chłopcu.
- Po pobraniu poprosiłam o wiadomość o stanie zdrowia dziecka. Jeśli jego rodzice wyrażą na to zgodę, myślę, że nawiążemy kontakt - mówi.
Pani Agata z Warszawy wracała prywatnym samochodem. Wiózł ją jej brat, bo po zabiegu nie mogła prowadzić auta. Na granicy Dorohuska czekała na nią niespodzianka przygotowana przez druhów OSP Dorohusk i OSP Okopy. Zorganizowali dla niej eskortę - dwa wozy strażackie na sygnałach.
- Cała akcja była owiana tajemnicą i nasza koleżanka do ostatniej chwili niczego się nie spodziewała. Chcielibyśmy zachęcić wszystkich naszych sympatyków, członków OSP oraz mieszkańców z terenu naszej gminy do rejestrowania się w fundacji DKMS, ponieważ każdy z was może uratować czyjeś zdrowie i życie - podkreślają druhowie z OSP Dorohusk.
- Towarzyszyły temu ogromne emocje. Nie czuję się bohaterką, chociaż napisałam na Facebooku o tym, że zostałam dawcą. Myślę, że to może zachęcić innych do wzięcia udziału w programie - zapewnia pani Agata, która już planuje w porozumieniu z dyrektorem szkoły w Dorohusku akcje promujące działania fundacji DKMS. To organizacja, która zajmuje się poszukiwaniem genetycznych bliźniaków. Przeszczep szpiku ratuje życie pacjentów z chorobami krwi. Dlatego tak ważne jest, by jak najwięcej osób rejestrowało się w bazie potencjalnych dawców. Równie ważne jest też aktualizowanie w niej swoich danych tj. numer telefonu i adres e-mail, by fundacja mogła się skontaktować, gdy znajdzie osobę, której możemy pomóc.
Napisz komentarz
Komentarze