Obecnie kara za jazdę niesprawnym samochodem lub takim, który nie ma ważnego przeglądu technicznego, wynosi maksymalnie 500 zł. Do tego dochodzi jeszcze zakaz dalszej jazdy. Niestety, po polskich drogach wciąż porusza się zbyt wiele aut w złej kondycji, żeby rząd nadal puszczał to płazem. Szczególnie że niesprawność najważniejszych komponentów stanowi zaledwie kilka procent przyczyn wypadków drogowych. Najczęściej były to nadmiernie zużyte opony, słabe hamulce i oświetlenie oślepiające kierowców jadących z naprzeciwka.
Wraz z początkiem grudnia pobłażliwość się skończy. Za jazdę samochodem w złym stanie i niemających ważnych badań, będzie można dostać od 1000 do nawet... 30 000 zł mandatu. Maksymalna kwota przeraża, ale - jak wynika z rządowych zapowiedzi - będzie stosowana w przypadkach skrajnego zaniedbania pojazdu, a także wtedy, kiedy jego niesprawność przyczyni się do wypadku. Pod znakiem zapytania stoi natomiast od dawna zapowiadany pomysł bardziej szczegółowych przeglądów technicznych, podczas których diagności mieliby za zadanie prowadzić dokumentację techniczną weryfikowanego pojazdu. Niestety, jak zaznacza wielu mechaników i serwisantów, większość Polaków dba o samochody tylko wtedy, kiedy ulegną one awarii, zapominając nawet o tak prozaicznych kwestiach, jak sprawdzanie stanu oleju w silniku.
Kary wzrastają drastycznie, ale mimo wszystko polscy kierowcy powinni się cieszyć, ponieważ w wielu innych krajach sankcje za jazdę "gratami" lub łamanie przepisów, są uzależnione od wysokości zarobków zatrzymanej osoby. Przykładem jest chociażby Szwecja - tam w 2018 r. wystawiono "rekordowy mandat" o równowartości... miliona dolarów.
Podobne tematy: Paliwo po 6 zł! Jak jeździć oszczędnie?
Napisz komentarz
Komentarze