Dostaliśmy informację, że podejrzany inżynier zaatakował też u nas. On albo jego równie sprytny „sobowtór”. Podobno zaczął korespondować z jedną z chełmianek. Wysyłał jej na komunikatorze serduszka, nazywał ją „swoją żoną” i obiecywał złote góry. Scenariusz podobny jak w przypadku lublinianki, która niestety uwierzyła amantowi-oszustowi.
Ktoś jednak to zauważył i przestrzegł kobietę. Zawiadomiona już została policja. Ponieważ ściganie oszustów, którzy najprawdopodobniej działają poza granicami Polski nie jest łatwe, radzimy ostrożność w nawiązywaniu kontaktów przez Internet.
Mieszkanka Lublina nie była wystarczająco ostrożna. Uwierzyła mężczyźnie podającemu się za inżyniera, pracującego na platformie wiertniczej, który nawiązał kontakt przez Internet. Namiętne rozmowy odbywały się na jednym z komunikatorów.
- Sprawca stopniowo zyskiwał zaufanie kobiety, obiecując wspólne życie, po zakończeniu projektu na morzu. Po pewnym czasie zaczął mówić, że chciałby przyjechać na urlop do Polski – mówi komisarz Kamil Gołębiowski z KMP w Lublina. - Jednak z uwagi na kontrakt, musiałby zapłacić swojemu pracodawcy za czas nieobecności. Dlatego poprosił 63-latkę o pożyczkę. Kobieta, wierząc w zmyśloną historię, przelała łącznie na konto mężczyzny ponad 30 tysięcy złotych. Zorientowała się, że padła ofiarą oszustwa, dopiero gdy przyszedł oczekiwany termin przyjazdu, a mężczyzna się nie pojawił.
Lubelscy policjanci poszukują oszusta i po raz kolejny apelujemy o rozwagę i ostrożność w kontaktach z nieznajomymi. Pomysłowość oszustów nie zna granic. Dlatego zawsze przed podjęciem jakichkolwiek decyzji finansowych warto, jest dokładnie się zastanowić i skonsultować decyzję z innymi osobami.
Napisz komentarz
Komentarze