Zakład funkcjonuje na terenie Chełma dosyć długo, od 1996 roku. Zajmuje się wyrobem klasycznych produktów ze szkła: szklanek, kieliszków, wazonów i salaterek, pater, karafek, dzbanków czy kufli. Na stronie internetowej firmy odnajdziemy również informację o tym, że „Nasze kieliszki zdobią stół Króla Hiszpanii Juana Carlosa, a inne wyroby zostały podarowane małżonce Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - Pani Hillary Clinton oraz Panu Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandrowi Kwaśniewskiemu”. Brzmi dumnie.
Niestety – obecne ceny surowców energetycznych, a przede wszystkim gazu, zmusiły kierownictwo zakładu do podjęcia zdecydowanych kroków w kierunku zmiany sposoby funkcjonowania fabryki, redukcji gwałtownie rosnących kosztów i podjęcia starań o to, by hutnicy nie utracili swoich miejsc pracy.
- Przemysł szklarski jest szczególnie narażony na problemy finansowe ze względu na bardzo duży udział gazu ziemnego i energii elektrycznej w ogólnych kosztach działalności. Rekordowy, kilkunastokrotny i niespotykany dotychczas w historii wzrost cen gazu spowodował drastyczny wzrost kosztów wytwarzania naszych produktów. Tak ogromny wzrost kosztów produkcji w połączeniu z trudnością z pozyskaniem wykwalifikowanej kadry hutniczej spowodował, iż pod koniec września nasza spółka postanowiła wstrzymać produkcję w hucie szkła w Chełmie, o czym niezwłocznie poinformowano pracowników - poinformował nas zarząd zakładu.
Chcąc zapewnić pracę załodze i utrzymać zatrudnienie na dotychczasowym poziomie, przedsiębiorstwo podjęło decyzję o podjęciu współpracy z sąsiednim zakładem - Hutą Szkła w Dubecznie.
- Wszyscy pracownicy otrzymali propozycję pracy w tym zakładzie w oparciu o podobne warunki. Część nadal pracuje w dotychczasowej siedzibie, a pozostali w zakładzie w Dubecznie. Obecnie intensywnie pracujemy nad rozwiązaniami organizacyjnymi, które mają zmniejszyć niedogodności pracowników związane z nowymi warunkami. Podejmujemy wszelkie możliwe działania mające na celu wznowienie produkcji w zakładzie w Chełmie, dlatego też współpracujemy z niemiecką firmą nad opracowaniem nowego sposobu opalania pieca szklarskiego, co pozwoliłoby znacząco ograniczyć koszty – takie wyjaśnienia otrzymaliśmy od zarządu fabryki.
Pracownicy mają jednak żal o to, że o zmianach zostali powiadomieni bardzo późno i postawieni w zasadzie pod ścianą.
- Zarząd nie zastanowił się nad tym, że niektórzy nie mają tak naprawdę czym dojechać oraz jakie są koszty takiego transportu. Osoba pracująca na stanowisku pomocnika zarobi najniższą krajową, z tego trzeba odjąć koszt dojazdu - około 500 zł, a jest to przecież sam koszt paliwa. Do tego doliczyć należy jeszcze kosz eksploatacji samochodu, różne opłaty. Pozostaje zatem tyle, że niektórym nie wystarcza nawet na ratę kredytu. Sądzimy, że właściwie z nas zadrwiono – czytamy w skierowanej do nas korespondencji.
Pocieszające jest to, że nie doszło do masowych zwolnień. Żadnych wiadomości na ten temat nie otrzymał Powiatowy Urząd Pracy.
- Nie otrzymaliśmy do tej pory żadnego powiadomienia o tym, że z zakładu „Marta 2” zamierza się masowo zwolnić pracowników. Zarejestrowało się u nas dwu pracowników, którzy rozwiązali stosunek pracy z hutą za porozumieniem stron – wyjaśnia Monika Nawrocka, pełniąca obowiązki kierownika Działu Instrumentów Rynku Pracy PUP.
Zakład zatrudnia w sumie ok. 200 pracowników.
Czytaj też:
- Gm. Żółkiewka: Zaginiony mężczyzna nie żyje...
- Chełm. Policyjny dron śledził kierowców i pieszych [FILM]
- Osobówka wjechała w sklep na kółkach. Klientka trafiła do szpitala
- Wyrzucili przez okno 50 tysięcy złotych. Ktoś na nie czekał...
- Lubelski dentysta skazany za gwałt na pacjentce. Miał gabinet w powiecie chełmskim
- Szokujące ilości marihuany, mefedronu i amfetaminy przechwycone [ZDJĘCIA]
- Pijana matka, pijana babka, a wujek strzelił sobie w głowę!
Napisz komentarz
Komentarze