Jakie błędy najczęściej popełniają kandydaci na kierowców podczas egzaminu praktycznego w mieście?
Sławomir Niepogoda: Skala błędów jest bardzo rozległa. Niektóre z nich zdarzają się jeszcze przed rozpoczęciem jazdy. Egzaminowanym zdarza się przyjść do WORD-u bez dowodu tożsamości, więc kiedy egzaminator o taki poprosi, pojawia się problem. Jeżeli kursant ma blisko do domu, zawieszamy egzamin na dłuższą chwilę, czekając, aż pojawi się z dokumentem. Podobnie postępujemy w przypadku, kiedy kandydat na kierowcę posiada orzeczenie lekarskie o konieczności noszenia okularów, a przychodzi bez nich. Na placu natomiast niezmiennie problemy sprawia cofanie po łuku i nienajeżdżanie na pachołki.
Z kolei podczas jazdy po mieście egzaminowani notorycznie zapominają zatrzymać się przed zieloną strzałką warunkową oraz znakiem STOP. Zwłaszcza kiedy kierowcy przed nim jadą bez zatrzymania. Innym często popełnianym błędem jest wjeżdżanie na przejście dla pieszych, kiedy jeszcze są tam piesi. W takich sytuacjach zdarzają się sytuacje kontrowersje, więc uczulamy egzaminatorów na pieszych, którzy z premedytacją wchodzą na pasy w ostatniej chwili. Zdający mają również kłopoty z zachowaniem pozycji podczas wyjazdu z drogi jednokierunkowej, zapominając o ustawieniu pojazdu bliżej strony, w którą chcą skręcić, aby nie utrudniać wyjazdu skręcającym w stronę przeciwną.
Wszystkie tego typu sytuacje są dowodem na to, że największą przeszkodą jest tak naprawdę stres, dlatego tak często przypominamy o zachowaniu spokoju. Mimo wszystko, zdawalność egzaminów praktycznych jest na wysokim poziomie. Jeszcze 10 lat temu wynosiła 15%, teraz oscyluje na poziomie 45%.
A które miejsca w mieście są tymi, których najbardziej obawiają się kursanci i gdzie najczęściej dochodzi do popełniania błędów?
SN: Przede wszystkim są to te miejsca, gdzie doszło do zmiany organizacji ruchu. Wiele osób zapomina zwrócić uwagę na nowe znaki i jedzie na pamięć, co nieraz kończy się przerwaniem egzaminu. Od kilku lat kłopoty sprawia rondo turbinowe na zbiegu ulicy Wojsławickiej i obecnej alei Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego. Niezmiennie do newralgicznych punktów miasta należy również skrzyżowanie alei Armii Krajowej i Lutosławskiego, gdzie nie wolno zawracać, a także wyjazd pod górę z ulicy Słowackiego w I Pułku Szwoleżerów. Egzaminowanych strachem napawa również dosyć stromy i trudny wyjazd spod Cerkwi w ul. Młodowskiej, dlatego na egzaminach unikamy tego miejsca.
Czy w historii chełmskiego WORD-u były komiczne lub kuriozalne sytuacje, które zapadły panu i egzaminatorom w pamięć?
SN: Takich sytuacji było bardzo dużo. Trafił się nam kiedyś kandydat, który przyszedł na egzamin, mając w organizmie 1,6 promila alkoholu. Zarzekał się, że to niemożliwe, bo wypił jedynie krople uspokajające. Rzeczywiście tak było, ale okazało się, że krople te były na spirytusie, a zdający wypił... całą butelkę. Innym razem egzaminowana dziewczyna nie mogła przypomnieć sobie własnego imienia i nazwiska, kiedy egzaminator ją o to zapytał. Dobrze pamiętamy również sytuację, jaka zdarzyła się kursantowi, który przyszedł na egzamin z mamą. W momencie, kiedy źle przejechał łuk, jego mama tak mocno się przejęła, że upadła i rozbiła głowę. Syn jej oczywiście nie zostawił i wyskoczył z samochodu na ratunek. Egzaminu nie ukończył, ale jego mamie na szczęście nic się nie stało.
Napisz komentarz
Komentarze