Według wspomnień ocalałych, miejscowość Obórki została napadnięta po raz pierwszy 11 listopada 1942. Grupa ukraińskiej policji pomocniczej pod dowództwem niemieckim otoczyła kolonię i wypędziła z domów 13 mężczyzn, bijąc ich kijami. Zostali oni wywiezieni do aresztu w Cumaniu. Prawdopodobnie miała to być kara za wspieranie przez mieszkańców Obórek partyzantki radzieckiej oraz ukrywanie Żydów.
13 listopada policjanci ponownie pojawili się w Obórkach. Tym razem wyganiali z domów wszystkich mieszkańców, których zapędzili do stodoły należącej do rodziny Trusiewiczów. Wszystkie ofiary zmuszano do położenia się na ziemi i zabijano strzałem w tył głowy. Wśród zabitych były kobiety i dzieci. Zginęło 32 Polaków, Ukrainka oraz Żydówka. Później zabito jeszcze 5 Polek, które w momencie napaści przebywały w Cumaniu. Następnie cała kolonia po uprzednim obrabowaniu domostw została spalona.
- I tak wielopokoleniowa miejscowość przestała istnieć. Było to pierwsze, planowe, zorganizowane na tak dużą skalę zgładzenie ludności polskiej na Wołyniu - tłumaczy Krzysztof Krzywiński ze Stowarzyszenia Kresy Pamięć i Przyszłość, który organizował uroczystość rocznicową.
Dzisiaj po Kolonii Obórki nie ma prawie śladu. Rośnie tam las.
- Tylko stare dęby, nisza stawu, tu i ówdzie zdziczałe drzewa owocowe świadczą, że kiedyś była to miejscowość. Społeczność Obórek przypomina zapadnięta mogiła, w której okoliczna ludność z Rudnik i Stawohoroża przed laty złożyła ciała pomordowanych - opowiada Krzywiński. - W mogile spoczywają 54 osoby.
Uroczystości przypominające te tragiczne wydarzenia na Wołyniu miały szczególny charakter. Punktualnie o godz. 12, gdy rozpoczęło się nabożeństwo w intencji pomordowanych, swoją modlitwę z dala od tego tragicznego miejsca rozpoczął też 95-letni dziś Feliks Trusiewicz.
- Liturgię poprowadził ks. Roman Własiuk, wikary katedry łuckiej. To była niezwykle wzruszająca rocznica. Piękna liturgia, słowa kapłana katolickiego, odśpiewany przez siostrę Bonifację S.C.T. psalm ze starego testamentu, poświecenie mogiły i krzyży uczyniły uroczystość godną miejsca. Tym bardziej że była to pierwsza po 75 latach modlitwa księdza rzymsko-katolickiego nad mogiłą - relacjonuje Krzywiński.
Na koniec wszyscy zebrani odśpiewali hymn Salve Regina.
- Zapalone znicze i pozostawiona wiązanka kwiatów dały wyraz spełnionej powinności i przywiązania do pamięci o pokoleniu, któremu nie dane było żyć i cieszyć się pokojem. Wyjeżdżając z Obórek, zabieramy ze sobą myśli spełnionego obowiązku i nadziei pokojowych więzi między narodem Polski i Ukrainy - dodaje organizator wydarzenia. - Wielkie podziękowania mieszkańcom Rudnik za opiekę nad mogiłą i pomoc w dotarciu na miejsce uroczystości.
Napisz komentarz
Komentarze