Z ukraińskich danych wynika, że od lipca zeszłego roku do marca bieżącego roku, do Polski trafiło ponad 4 mln ton zboża, paszy i nasion roślin oleistych z Ukrainy. Zboże miało przejeżdżać przez nasz kraj tranzytem, a w rzeczywistości spora jego część została w Polsce. Kupowały je m.in. polskie firmy produkcyjne, ze względu na bardzo korzystną cenę.
W miniony wtorek, 18 kwietnia minister rolnictwa Robert Telus poinformował, że od tej pory ukraińskie zboże przejeżdżające przez Polskę będzie konwojowane i monitorowane systemem SENT. Na transportach mają zostać wprowadzone plomby z systemem GPS.
Jednocześnie utrzymany zostaje, ogłoszony 15 kwietnia, zakaz importu produktów rolno-spożywczych z Ukrainy do Polski. Blokada ma uzdrowić polski rynek zboża wypełniony ziarnem ze Wschodu, a także zapobiec importowi tzw. zboża technicznego, które mogło zostać wykorzystywane w naszym kraju do celów spożywczych.
„Rządzący nic nie zrobili przez ostatnie 10 miesięcy”
Lider AgroUnii Michał Kołodziejczak 19 kwietnia, w planowanym dniu zakończenia protestu w Hrubieszowie, powiedział:
– Stoimy tu już 8 dni. Przysłuchujemy się ustaleniom, które podjął nasz rząd. w sprawie przywozu zbóż i innych towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. To nie rozwiązuje problemu. Ciągle jest to szukanie zastępczych rozwiązań, a nie tego, co faktycznie może uzdrowić nasz polski rynek. Minister rolnictwa Robert Telus stwierdził dziś, że będą podejmowali właściwe rozwiązania, a co robili przez ostatnie 10 miesięcy? Nic nie zrobili. Pozwolili zalać nasz rynek produktami i zbożem, które rozwaliło nasz rynek i zdestabilizowało sytuację w Polsce. A dziś mówią, że będą to uzdrawiać. Samo przywrócenie tranzytu, nie zmieni sytuacji. To będzie pretekst dla tych, którzy będą kombinowali i szukali jakichś bocznych rozwiązań, by zboże z Ukrainy wprowadzać na nasz rynek. Mało tego, zboże z Ukrainy ciągle będzie konkurowało z naszym na rynkach zachodnich. To, czego się domagamy, to przywrócenie cła. Pozwoli ono na zrównanie cen produktów przywożonych z Ukrainy do państw Unii Europejskiej. I to jest jedyne rozwiązanie - przekonywał Michał Kołodziejczak.
Lider Agrounii podkreślił, że „na obecnej sytuacji skorzystają ukraińscy oligarchowie i międzynarodowe fundusze inwestycyjne, które zainwestowały olbrzymie pieniądze w produkcję żywności na Ukrainie".
– Do dziś Polska nie zajęła oficjalnego stanowiska w tej kwestii. Nie wystosowano żadnego oficjalnego dokumentu. Biorąc pod uwagę ostatnie deklaracje i zapewnienia rządowe, uważamy, że obraz nadal pozostaje taki sam. Jesteśmy pełni obaw, co będzie w nadchodzące żniwa. Bo jeżeli za chwilę przejadą tędy pociągi ze zbożem i wszystko to trafi do portu, który ma ograniczone możliwości przeładunkowe, to gdzie my będziemy eksportować nasze zboże? Na zachód ono nie trafi, bo tam trafi zboże z Ukrainy. Dlatego rządzący Polską nie zrobili nic, aby chronić nasz wspólny rynek, polski i europejski przed napływem towarów? – pytał retorycznie lider AgroUnii.
Michał Kołodziejczak uważa, że minister rolnictwa rozmyślnie dzieli rolników.
– Niedawno minister Telus był kilka kilometrów do Hrubieszowa, ale do protestujących tu rolników nie przyjechał. A potem na antenie jednej z rozgłośni radiowych mówił, że tutaj nie protestują prawdziwi rolnicy. Nasi politycy są cynikami, będą kłamać i iść w zaparte – podsumował lider AgroUnii.
"Poprawa musi być namacalna i odczuwalna"
Andrzej Waszczuk także bierze udział w proteście w Hrubieszowie.
– Wciąż widzimy, że odbywają się jakieś głupie przechwałki w telewizji. Niedawne obietnice prezesa Kaczyńskiego, że cena skupu pszenicy wyniesie 1,3 tys. zł za tonę, że będzie wstrzymany import z Ukrainy, że będzie skup interwencyjny... Ale wszystko co najważniejsze jest w szczegółach, a o szczegółach nikt nikt nic nie mówi. My na takie gierki się nie nabierzemy. Czekamy na konkretne rozwiązania, które będą dla nas odczuwalne. Dopóki nie będzie stanowczych namacalnych i odczuwalnych dla nas oznak poprawy na rynku, my ten protest będziemy kontynuować – zaznaczył Andrzej Waszczuk.
– Nie nabierzemy się na puste słowa i frazesy powtarzane przez polityków PiS-u – dodał Michał Kołodziejczak.
– Nasza decyzja jest jasna: zostajemy w Hrubieszowie i nie schodzimy z miejsca protestu. W piątek zobaczymy jakie wagony przyjadą z Ukrainy przez przejście graniczne w Hrubieszowie i w jaki sposób będą rozjeżdżały się po kraju. Czy faktycznie każdy tir będzie jechał w obstawie poza granice Polski. Zboże z Ukrainy i tak będzie konkurowało z naszym niższą ceną, bo bez cła, ale w gorszym standardzie jakościowym – podkreślił Michał Kołodziejczak.
"Jeżeli zechcą nas przegonić, będziemy się siłować"
– Rządzący nawet nie wiedzą, ile tego zboża technicznego było, ani to je kupił, a także gdzie ono trafiło. Komisja śledcza powinna zbadać, kto podpowiadał byłemu ministrowi rolnictwa Kowalczykowi i polskiemu rządowi, że nie ma problemów na naszym rynku zbóż. Oficjalne szacunki mówią o 4,5 mln ton zaimportowanego zboża To, co dzieje się na polskim rynku, potwierdza, że tego zboża było zadecydowanie więcej. Kto wywiezie z Polski te 4,5 mln ton ukraińskiego zboża? A co z naszym zbożem? – pytali rolnicy protestujący przy przejeździe kolejowym w Hrubieszowie.
Lider AgroUnii uważa, że tranzyt będzie furtką dla "spekulantów i cwaniaków, którzy już myślą jak przenieść firmę z Polski do Niemiec i tam handlować ukraińskim zbożem".
– Jakaś grupka zarabia duże pieniądze na wojnie na Ukrainie, a rząd chodzi na ich sznureczku – stwierdził podczas konferencji prasowej Michał Kolodziejczak.
Lider AgroUnii zaznaczył jednocześnie, że nie jest ważne do kiedy został zgłoszony protest w Urzędzie Miejskim w Hrubieszowie.
– Jeżeli policja będzie chciała nas stąd przegonić, to będziemy się siłować. My walczymy o życie – zaznaczył Michał Kołodziejczak.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze