Ostatnie posiedzenie rady gminy nie było jedynym, na poruszano temat diet. Radna Ciszewska przypomniała, że z ustnym wnioskiem o przyjrzenie się uposażeniom zwracała się do przewodniczącego Mieczysława Neczaja już podczas sesji, jaka odbyła się 28 lutego.
– Zgłosiłam wówczas do pana przewodniczącego ustny wniosek, który dotyczył zagadnienia obniżenia diet radnym. Warto byłoby, abyśmy się tym zajęli. Tym razem przygotowałam wniosek w formie pisemnej, który zamierzam złożyć na pana ręce i bardzo prosiłabym, aby zająć się tym tematem. Jest na pewno warty przedyskutowania. Mamy radnych, którzy notorycznie nie pojawiają się na sesjach, a pobierają połowę diety. Na tym też można byłoby zaoszczędzić – zauważyła radna.
Zasugerowała, że taki krok pozwoliłby na odzyskanie pewnego społecznego zaufania i udowodnił, że oszczędzanie można zacząć od siebie.
– Nasze diety są na porównywalnym poziomie, co w gminach ościennych, niemniej budżety tych jednostek są znacznie większe. Wtedy (czyli podczas lutowych obrad – przyp. red.) pan przewodniczący trochę mnie zakrzyczał, co, nie oszukujmy się, nie jest zgodne z prawem. Pan ma oczywiście prawo do tego, aby doprowadzić radnego do porządku, jeśli zachowuje się w sposób niestosowny, ale wówczas taka sytuacja nie miała po prostu miejsca. Tylko przekazałam swój wniosek, nic więcej – podsumowała swoje wystąpienie rada Monika Ciszewska.
Przewodniczący Mieczysław Neczaj zaoponował, że do żadnego „zakrzyczenia” nie doszło i jedynie wyraził swoją opinię. Ciszewska zauważyła jednak, że wymiana zdań pomiędzy nią a przewodniczącym odbywała się w napiętej atmosferze, a przewodniczący miał podnosić głos.
– Uważam, że właściwym miejscem, aby poruszyć ten problem, jest posiedzenie komisji. Sądzę, że ten temat dotyczy również uposażenia wójta. Nasza pani wójt pobiera taką samą pensję, jak włodarze gmin dysponujący dużo większymi budżetami. Jeśli mamy zatem robić porządek, to obniżajmy wszystkim, nie tylko radnym – zauważył na sesji przewodniczący Neczaj.
Dodał również, że błąd dotyczący wysokości diet oraz pensji został popełniony już na początku kadencji i teraz jest dobry moment na to, aby spróbować go naprawić. Już po sesji przewodniczący wyjaśnił nam, że temat wszelkich wynagrodzeń należy rozumieć znacznie szerzej i wiąże się z zagadnieniem oszczędności, jakie należałoby poczynić w kontekście funkcjonowania całego urzędu gminy.
– Blisko dwa miesiące temu odbyło się spotkanie w Regionalnej Izbie Obrachunkowej. W tym spotkaniu uczestniczyłem ja, pani skarbnik oraz pani wójt. Na tym spotkaniu padła propozycja, że należałoby „zacisnąć pasa” i zacząć poszukiwać pewnych oszczędności. Nikt nie wskazał konkretnego sektora. Wiemy przecież, w jakich obszarach te wydatki są największe. Pani wójt sugerowała, aby nie poruszać tych wydatków w gminie, tylko skupić się na radnych. Że to radni jako pierwsi powinni obniżyć swoje diety. Odczytuję to jako decyzję na pokaz. Wszelkie tego typu zmiany należałoby wprowadzać na początku kadencji. Koniec kadencji nie jest właściwym momentem na takie zmiany – przekazał nam przewodniczący.
Neczaj uważa, że w rzeczywistości w urzędzie gminy nie czyni się żadnych zmian, które miałyby sprawić, że ogólne koszty funkcjonowania samorządu zaczną spadać.
-Tam (w urzędzie – przyp. red.) widać tę rozrzutność. Te kontrowersje związane z kosztami były widoczne w trakcie konstruowania budżetu. Co do zarzutu, że zabierałem komuś głos, że kogoś usiłowałem zakrzyczeć, to sądzę, że pani Ciszewska nieco przekoloryzowała tę sytuację. Są przecież dostępne protokoły i nagrania z sesji. Na tamtej, lutowej sesji istotnie taka propozycja czy też sugestia padła, ale sądzę, że problem powinien zostać, mimo wszystko, przedyskutowany na posiedzeniu komisji stałych – wyjaśniał Neczaj.
Przewodniczący zadeklarował, że przyjrzy się nieobecnościom radnych na poszczególnych sesjach i postara się sporządzić w tej sprawie dokładny raport. Przewodniczący wątpi jednak, aby obniżenie diet dało realne oszczędności. Ocenia, że ich skala to jedynie ok. kilkunaście tysięcy złotych.
– Na spotkaniu z RIO przewodniczący zasugerował, że powinniśmy poszukać ok. 2 mln oszczędności. Jeżeli pani wójt znajdzie chociaż milion, to my, radni, chętnie zgodzimy się na obniżkę – zadeklarował przewodniczący rady.
Wójt Krystyna Deniusz-Rosiak sprawę diet i oszczędności widzi nieco inaczej.
– Pan radny Neczaj stwierdził, że przede wszystkim pensję obniżyć należy mnie jako wójtowi gminy. Zgodnie z ustawą i tak przyznano mi najniższe wynagrodzenie, jakie jest możliwe. Nie można zatem, zgodnie z prawem, bardziej tej pensji obniżyć. Już po sesji zwróciłam panu przewodniczącemu uwagę na to, że to przecież radni zatwierdzali moją pensję. Powinni wiedzieć zatem, ile wynosi moje wynagrodzenie i mieć świadomość tego, że jest najniższe z możliwych. Ta uwaga była zatem nie na miejscu. Będę chciała odnieść się do tego na następnej sesji. Zrobiło mi się nieprzyjemnie. Właśnie z tego powodu, że to nie ja ustalam swoje pobory – wyjaśniała w rozmowie z nami wójt Deniusz-Rosiak.
Wójt uważa, że pomysł związany z dostosowaniem diet, ich wysokości do obecności radnych i uporządkowanie systemu wypłaty uposażeń wart jest przedyskutowania i należy ustalić w tym zakresie jasne zasady.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze