- Gdy dowiedziałam się, że nasza pani psycholog Justyna Godula chce sprzedać to pianino, to była sytuacja nie do odrzucenia. Nawet miała kupca, ale uznała, że skoro ma sprzedać je za małe pieniądze, to woli je przekazać maluchom, za co jej serdecznie dziękujemy. Gdyby nie pomoc strażaków z Bzitego, którzy z trzeciego piętra znieśli ważący pewnie 200 kilogramów instrument, pewnie musielibyśmy z tego zrezygnować. Wśród tych druhów byli nasi dawni wychowankowie - mówi Joanna Ćwikła, szefowa przedszkola w Siennicy Nadolnej.
Dodaje, że dawno temu wszystkie placówki wychowania przedszkolnego miały pianina. Obecnie niewiele przedszkoli posiada takie instrumenty. W jej ocenie jest to duży błąd. Tłumaczy, że wraca się do tzw. wielozmysłowe poznawanie świata. Jednym z istotnych tego czynników jest stymulowanie narządu słuchu.
- Na pewno będziemy z niego korzystać na zajęciach z rytmiki i wszelkich uroczystościach. Cześć nauczycielek potrafi grać na tym instrumencie. Już sam fakt, że dzieci zobaczą pianino, bardzo dużo znaczy. Wszędzie są już smartfony lub keyboardy, ale brakuje nam takiej żywej muzyki. Jeździmy na różne koncerty i do teatru muzycznego, ale to jest raz do roku, kiedy dzieci mogą zobaczyć takie instrumenty z bliska. Tymczasem wiek do 5 lub 6 roku życia to jest najważniejszy czas, który może znacząco wpłynąć na późniejsze lata. Ktoś może tym się zainteresuje i wykaże się muzycznymi uzdolnieniami - podkreśla dyrektorka.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze