Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Mieszkania, apartamenty, kawalerki do wynajęcia
Reklama

Gmina Żmudź. W progach Puszczy. Zaciszne miejsce, o którym będzie głośno

Z kilometra na kilometr jakość asfaltu powoli się gubi. Rzedną mijane po drodze pojazdy. Gęściej za to od drzew, a wolna przestrzeń drugiego planu drogi wypełnia się uprawnymi polami. "Kraina pszenno-buraczana" jak usłyszę później, choć to określenie nie brzmi jak reklama jej spokojnego uroku. Tymczasem mapa w telefonie prowadzi mnie do małej wioski Ksawerów, w której czas jakby zwolnił, chcąc dłużej smakować kończące się lato. Pustawe obejścia kąpią się w ciepłym popołudniowym słońcu, a porzucone przez przydrożne drzewo przejrzałe mirabelki kuszą słodkim, lepkim zapachem. Sielskość i spokój widoków, w których można się zapomnieć, do chwili, gdy... nagły koniec wyasfaltowanej drogi przywoła myśli do rzeczywistości. Cóż, nawet Google wszystkiego nie wie, a jego mapa w tym przypadku zamiast pod wskazany adres wyprowadziła mnie prosto w szczere pole. Ale tam, gdzie jedni się gubią, inni odnajdują swoje wymarzone miejsce. Tak jak Dawid, który właśnie w tych okolicach postanowił się osiedlić i zrealizować swój "projekt życia". I choć jego "Puszcza", do której zmierzam, mieści się w bardzo cichej okolicy, to z pewnością niebawem będzie o niej głośno.
Dawid Marzec na tle odnowionego budynku.
Dawid przed swoją "Puszczą".

Autor: Dawid Marzec

Przestrzeń z historią i klimatem, a teraz z pomysłem!

To niezwykłe miejsce skrywa się nieco w oddali od innych chat. Otoczone szczelnie lipami i grabami, przez co początkowo łatwiej tam zbłądzić po drodze, niż trafić za pierwszym razem. Przy samym wjeździe, niczym strażnik "Puszczy" stoi majestatyczny dąb osłaniający piękny budynek przed postronnymi oczami. Podobno takie drzewa wokół domostwa dobrze mu wróżą i chronią przed złymi duchami. I chyba coś jest na rzeczy, bo już od przekroczenia progu czuć tu dobrą energię. Kiedyś dworek i szkoła podstawowa, dziś "projekt życia" Dawida Marca, który właśnie na terenie dawnego i pamiętanego już tylko przez najstarszych mieszkańców gminy Żmudź Borysowca postanowił stworzyć wyjątkową przestrzeń - dla siebie i tych, którzy tak jak on szukają wytchnienia od zgiełku metropolii.

- Jestem chłopakiem ze wsi, który uczył się i mieszkał w dużych miastach. Jednak to właśnie na wieś mnie ciągnęło, chciałem mieć swoją przestrzeń z daleka od miasta – mówi Dawid skromnie o sobie.

Właśnie z tej tęsknoty zrodziła się Puszcza - "Wyjątkowe miejsce na wschodzie Polski. Tworzone z miłości do ruchu, spokoju i natury", jak mówi opis w mediach społecznościowych. Prawie 400 mkw. powierzchni w zabytkowym, drewnianym budynku, który pamięta jeszcze czasy okupacji, a który dzięki miesiącom ciężkiej pracy odzyskał dawny blask. 2 hektary terenu otoczonego zielenią, drzewami i polami urokliwej gminy Żmudź. Wokół cisza, spokój, a pod oknem sarny i śpiew ptaków. Bo gdzie najlepiej odpocząć od dzikiego pędu cywilizacji jak nie w głuszy i dziczy właśnie? Nie znaczy to oczywiście, że Dawid planuje tu prowadzić życie pustelnika i żyć z daleka od kultury. Wręcz przeciwnie: działalność edukacyjna, czyli warsztaty, minifestiwale, koncerty, spotkania tematyczne oraz wypoczynkowa dla gości indywidualnych i grup zorganizowanych, a także możliwość wynajęcia przestrzeni na własne wydarzenia – pomysłów na tworzone przez siebie miejsce i zapału do działania ten młody człowiek ma wiele. Na pewno ważną rolę odgrywał będzie tu taniec związany z jego wykształceniem i pasją. Dawid od dawna myślał o takiej przestrzeni, w której mógłby realizować swoje pomysły. Co ciekawe Lubelszczyzna i ziemia chełmska, z której sam pochodzi, wcale nie były jego pierwszym, intuicyjnym wyborem. Raczej odwrotnie - miał pewne opory związane z powrotem na wschód.

"Puszcza" w pełnej krasie, już po remoncie Dzięki Dawidowi dawna szkoła podstawowa odzyskała swój blask./fot. Dawid Marzec

- Szukałem takich siedlisk z dala od sąsiadów i miasta w całej Polsce: a to w Bieszczadach, na Kaszubach, nawet na Mazurach. Jednak nie mogłem znaleźć nic odpowiedniego: albo wszystko było bardzo drogie, albo nie wiedziałem, jak logistycznie ugryźć pracę, np. jak zwieźć materiały do remontu, by cokolwiek tam zrobić. – wspomina i śmiejąc się, dodaje: – Szukając w Internecie miejsc na sprzedaż, lubelskiego nie wpisywałem nawet w wyszukiwarkę.

Jak się jednak okazało to właśnie ten region, z którego lata temu jako nastolatek po maturze chciał jak najszybciej i jak najdalej uciec, okazał się tym, w którym jako osoba dorosła realizuje swoje marzenie o własnym kawałku ziemi.

 

Od zapuszczonej chaty do "Puszczy"

To właściwe miejsce pomógł mu znaleźć trochę przypadek, a trochę jego tata. Kiedy Dawid jeszcze mieszkał w Warszawie i nie myślał wcale o powrocie na wschód, okazało się, że znajomy taty ma na sprzedaż starą szkołę jakieś 20 km od Chełma. Jak się okazało, przyszła "Puszcza" oczarowała go od pierwszego wejrzenia.

– Przyjechałem ją obejrzeć wczesną wiosną. Wszystko zieleniło się i budziło do życia. Od razu zachłysnąłem się tym miejscem i pomyślałem, że jest fantastyczne - wspomina. - To znaczy z zewnątrz, bo w środku było okropnie, po prostu straszna ruina – dodaje.

Wszystko było tam do przerobienia. Dlatego, pomimo oczarowania, musiał tę sprawę dobrze przemyśleć. Wizja potencjału tego miejsca zmotywowała go jednak do działania. Zaczął rozglądać się za dotacjami, więcej pracował, by zebrać poważniejsze środki finansowe, wystawił na sprzedaż swoje chełmskie mieszkanie, a w końcu zdecydował się na wyprowadzkę z Warszawy, co ostatecznie przyspieszyło różne sprawy. Czasem pewne rzeczy trzeba odpuścić, aby móc zacząć coś całkiem nowego.

- W pewnym momencie postawiłem wszystko na jedną kartę i od tej chwili wszystko zaczęło się dobrze układać – mówi.

Jadąc po raz pierwszy do tego miejsca, wiosną 2022 roku, Dawid mijał miejscowość Puszcza i na widok znaku z tą nazwą pomyślał, że jest naprawdę świetna. Kilka miesięcy później, jesienią, przy podpisywaniu aktu notarialnego, okazało się, że wybrana nieruchomość mieści się w pobliskim Ksawerowie, ale nazwa Puszcza już została. Tata pomógł Dawidowi nie tylko w znalezieniu wymarzonego siedliska, ale też brał czynny udział w remoncie, bo po latach nieużytkowania budynek zdecydowanie wymagał renowacji. Dawid podkreśla, że to właśnie rodzice – Dariusz i Beata - od początku byli dla niego największym wsparciem.

- Moja mama miała do mnie duże zaufanie. Od razu mówiła, że to moja decyzja i zrobię, co zechcę, ale mogę liczyć zawsze na jej wsparcie. Tata stwierdził krótko, że "git" i mi we wszystkim pomoże – wspomina Dawid.

Choć bywało ciężko Dawid podczas remontu nie tracił entuzjazmu

Nieco bardziej sceptyczni i ostrożni, przynajmniej początkowo, okazali się jego znajomi. Niektórzy z nich, pierwszy raz słysząc o całym pomyśle, mówili, że jest szalony. Jednak później, jeśli tylko mieli czas, aktywnie angażowali się w pomoc.

- Część moich przyjaciół obawiała się po prostu, czy na takim odludziu nie wpadnę w jakąś depresję. Nie byli też pewni, jak poradzę sobie z tak dużym wyzwaniem, ponieważ ten budynek naprawdę był zapuszczony: powybijane okna, nieczynne kaflowe piece, zagracone wnętrza i wiele warstw łuszczącej się farby olejnej w każdym pomieszczeniu, na zewnątrz i na dosłownie każdym drewnianym elemencie. Kiedy pierwszy raz tu wszedłem, prezentowało się to raczej jak sceneria horroru niż miejsce na przytulne siedlisko – wspomina Dawid.

Lecz w ciągu niecałego roku dzięki pomocy rodziny, przekonanych przyjaciół, swojego nieocenionego pomocnika Pawła z pobliskich Lipinek, zaprzyjaźnionego stolarza Karola oraz godzinom tutoriali na serwisie YouTube ten "horror" udało się całkowicie odmienić i obecnie "Puszcza" to sceneria raczej dla sielanki, a nie dom strachów. Teraz jedyne, czego obawia się tu Dawid to korniki. - W końcu budynek jest całkowicie drewniany. Drewno ma wiele zalet, np. w zbudowanych z niego budynkach lepiej i spokojniej się śpi, ale renowacja takiego dużego drewnianego domu to też duże wyzwanie i odpowiedzialność. Jak się okazało, walka z kilkoma kornikami była jednym z najmniejszych, z jakimi Dawidowi przyszło się zmierzyć.

"10 miesięcy ciężkiej pracy, czasami po 16 godzin dziennie. Jedno ścięgno i staw w lewej ręce. Dziesiątki poradników na YouTube. Krew i pot. Pomoc bliskich i przyjaciół. Wielkie pokłady samodyscypliny i cierpliwości. Niezliczone rachunki z Allegro, Mrówki i Castoramy" – to zaledwie skrótowy bilans pracy nad "Puszczą".

Ten projekt kosztowało Dawida wiele czasu, samozaparcia i uporu. Zwłaszcza że łączył go ze swoimi pozostałymi obowiązkami i zajęciami: operatora kamery, montażysty filmowego, kierownika zespołu i instruktora tańca. A przy tym jeszcze zmagał się po drodze z wieloma wątpliwościami.

- Miewałem chwile zwątpienia, ale to, jak ze sportem: co musisz robić, to robisz. Czy jest ciężko, czy nie, czy ci się chce, czy nie. Po prostu robisz to, co jest do zrobienia – mówi krótko. – Wstawałem o 6 rano, pracowałem całymi dniami, chodziłem spać późną nocą i tak funkcjonowałem przez długie miesiące. Ciągle w biegu. Aż w pewnym momencie organizm odmówił mi posłuszeństwa, co skończyło się kontuzją. Ale nawet wtedy, gdy jedną rękę miałem w gipsie, to drugą zawieszałem jakieś łańcuchy, lub nawet wbijałem czasem coś tym gipsem... - wspomina.

Po remoncie: dużo przyjaznej spędzaniu czasu przestrzeni

Pot, krew i łzy. Czyste szaleństwo, ktoś mógłby pomyśleć, jednak umysł Dawida był całkowicie jasny i skoncentrowany na celu.

- Nie miałem chwili przerwy, za to mało czasu, bo ze względów finansowych chciałem jak najszybciej ten remont ukończyć, by móc korzystać z tego miejsca. Zatem nawet jeśli czegoś akurat nie robiłem fizycznie, to obmyślałem plan kolejnych działań, bo przy takim trybie pracy i ogromnej presji czasowej wszystko musi być dokładnie zaplanowane – opowiada.

Dzięki tej niesamowitej determinacji udało mu się. Co doradza innym, którzy myślą o realizacji swoich planów i marzeń?

- Robić, nie myśleć i wiecznie się nie zastanawiać. Nigdy nie ma idealnego czasu na coś, ale też nigdy go nie będzie. Dlatego trzeba po prostu działać, bo marzenia nie spełniają się same. Są po to, żeby na nie ciężko pracować – odpowiada pewnym głosem.

Jakie jest więc jego kolejne marzenie, czy raczej plan do realizacji?

- Aby jak najwięcej osób usłyszało o Puszczy - mówi z uśmiechem. I nie tylko o tym marzy, ale już krok po kroku działa w tym kierunku. 

 

Tu zawsze będzie coś do zrobienia 

Choć czas remontu był dla niego ciężkim okresem, to Dawid bardzo dużo wyniósł z niego dla siebie. Umiejętności i doświadczenie, które zdobył praktycznie od zera przy odnawianiu wymarzonego domu, trudno zliczyć. Po prawie roku ciągłego remontu można powiedzieć, że obecnie sam jest już fachowcem w demontowaniu, malowaniu, szlifowaniu czy cyklinowaniu. Nawet praca szklarza czy podstawowa stolarka nie są mu już obce.

- Gdybym, zaczynając, miał tę wiedzę co teraz, 3/4 rzeczy zrobiłbym szybciej lub trochę inaczej – śmieje się.

Z pewnością nabyta wiedza i zdolności jeszcze wiele razy mu się przydadzą, bo jak mówi, w takim miejscu jak to praca nigdy się nie kończy i zdaje sobie sprawę z tego, że tu zawsze będzie coś do zrobienia i ulepszenia. Do jesieni chciałby skończyć przestrzeń noclegową dla gości i ogrzewanie, a potem z pewnością znajdą się kolejne zadania. W planach jest, m.in. drewniana stodoła, w której mogłyby odbywać się większe wydarzenia i warsztaty dla dużych grup.

- W obecnym budynku mam salę ćwiczeniową na kilkanaście osób. Można tam przeprowadzić warsztaty czy zajęcia z mniejszą grupą, ale na wydarzenia, które planuję, to jeszcze za mało, dlatego myślę o przestrzeni, która pomieści nawet do 60 osób – wyjaśnia.

Dawid przed swoją "Puszczą"

Ale tworzenie takiego miejsca jak "Puszcza" to była nie tylko praca fizyczna, ale też koncepcyjna i kreatywna – zwłaszcza przy tworzeniu odpowiedniego wystroju wnętrz. W kwestii wykończenia niezawodny okazał się Pinterest, skąd Dawid czerpał wiele inspiracji. Stylowe meble i akcesoria pochodzą najczęściej z drugiego obiegu: serwisów sprzedażowych i innych miejsc, w których można znaleźć unikalne perełki i designerskie dodatki z historią.

- Wiem, co się podoba i czego oczekują ludzie, do których chcę trafić z ofertą tego miejsca. Na pewno nie jest to Ikea – zdradza Dawid.

Ze wszystkich wnętrz tylko projekt drewnianej kuchni powierzył profesjonalnym projektantkom wnętrz: Julka Bitner i Magdalena Lechowicz z Warszawy, ale samo wykonanie leżało już w jego rękach oraz "Stolarza K.J", czyli Karola Jadczaka. I trzeba przyznać, że jest to jedno z pomieszczeń, które robi największe wrażenie i jest prawdziwym sercem Puszczy - miejsce przy stole znajdzie się tam dla wszystkich życzliwych gości.

- Mam gorącą nadzieję, że ludzie będą szanować tę przestrzeń. I docenią to, ile pracy w nią włożyłem. Tego, ile mnie to kosztowało czasu i środków, już nawet nie liczę – mówi Dawid i dodaje, że nigdy nie podejrzewał, że tak emocjonalnie przywiąże się do tego miejsca i tak mocno je polubi podczas pracy nad nim. - Na samym początku traktowałem to, jak projekt, z którego, w razie czego, mogę wcisnąć "Escape" i wystawić to na sprzedaż czy wynajem. Ale nie sądziłem, że aż tak się z nim zwiążę i będę naprawdę traktował jak najważniejszy projekt życia – uśmiecha się.

 

Podwójne otwarcie – było i będzie głośno!

Dawid opowiada o tym wszystkim, siedząc przy kawie na swoim tarasie. Jest wrześniowe, ciepłe popołudnie, czarny kot przybłęda wyleguje się u jego stóp w jeszcze letnich promieniach słońca. Wokół słychać tylko świerszcze i pohukiwania ptaków. Cisza i sielanka, której nic nie zakłóca. Kto by pomyślał, że zaledwie tydzień wcześniej na tym samym tarasie wybuchł prawdziwy wulkan energii i rozpalił ogień pod sceną. A to za wszystko sprawą spontanicznego koncertu Joryj Kloc - folkowo-rockowego zespołu, który przyjechał do Puszczy prosto z Ukrainy. Wydarzenie zorganizowano w szalonym tempie dzięki Beacie Szewczyk i Damianowi Orłowskiemu z Ex Oriente Lux house gigs, których Dawid poznał dosłownie kilka dni wcześniej oraz Agnieszce Poźniak. Jak się okazało, był to swoisty "chrzest bojowy" Puszczy oraz przedsmak tego, co się w tym miejscu zadziać może: muzyka, śpiew i tańce pod sceną i na niej, wielkie ognisko i międzypokoleniowe rozmowy wokół niego. Niespodziewane historie i wspomnienia związane z tym budynkiem dawnej szkoły, do której chodzili członkowie rodzin niektórych z gości. Ale przede wszystkim pełno słów zachwytu i uznania nad tym, co udało się tu Dawidowi stworzyć. Przepływ ogromu dobrej energii pomiędzy zgromadzoną licznie (ponad 70 osób!) publicznością – stara szkoła, która teraz jest "Puszczą", tego wieczoru spisała się na piątkę!.

Spontaniczne "przedpremierowe" otwarcie Puszczy, czyli energiczny koncert Joryj Kloc/ fot. Dawid Marzec

- Byłem zaskoczony, że tak dużo ludzi tak bardzo pozytywnie odebrało to miejsce: zarówno wśród znajomych, jak i nieznajomych. Usłyszałem tak wiele dobrych słów, miłych i pozytywnych, że naprawdę byłem w szoku. Ludzie nie tylko licznie przyjechali tu na koncert, ale praktycznie od każdego usłyszałem kilka miłych słów. To bardzo odbudowało moją wiarę w ludzi, która przez ostatni czas była nieco nadszarpnięta... – mówi Dawid. - Po tym wieczorze moje wcześniejsze wątpliwości dotyczące tego, czy to, co robię, ma w ogóle sens, całkowicie się ulotniły. Poczułem, że naprawdę było warto i ta cała ciężka praca była "po coś". Odbiór tego miejsca był niesamowity i naprawdę przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - mówi Dawid.

To wydarzenie było dopiero przedpremierą i jeśli ktoś na nią nie trafił, to będzie miał niebawem okazję, aby to nadrobić, bo oficjalne otwarcie "Puszczy" nastąpi w ostatni weekend września. Z tej okazji Dawid zaplanował dwa dni wypełnione wydarzeniami i atrakcjami takimi jak, np. warsztaty garncarstwa, jogi, ruchowe oraz oddechu metodą Butejki. Ze swoim monodramem "Republika marzeń" wystąpi Paulina Prokopiuk z Teatru Wschodniego w Lublinie, zagra zespół Somethingski i DJ Notab, odbędzie się też wernisaż fotograficzny. Nie zabraknie oczywiście ogniska, a dla tych, którzy zechcą bawić się do rana opcji nocowania po wcześniejszym uzgodnieniu. Także "Puszcza" gości wpuszcza i zaprasza w swe progi od południa w sobotę 30 września, a świętowanie jej otwarcia zakończy się w niedzielne popołudnie. Więcej szczegółów oraz zapisy na wydarzenie "Oficjalne Otwarcie Przestrzeni - Puszcza" na facebookowym profilu tego niezwykłego miejsca: facebook.com/puszczapl. Jeśli chcecie być na bieżąco z tym, "co w Puszczy piszczy" warto obserwować ją na Facebooku, Instagramie (@puszcza.pl) i serwisie YouTube (@puszcza.projekt), gdzie Dawid dokumentuje to, co się tam dzieje i  zdradza kulisy przywrócenia tego miejsca do życia. A jesteśmy pewni, że będzie się tu działo wiele, czemu sprzyja bliskie sąsiedztwo kolejnego ciekawego miejsca w tej okolicy - położonej praktycznie pośrodku niczego Galerii Pieńków. Lecz to już temat na kolejną historię, którą być może kiedyś u nas też przeczytacie.

Zapraszamy do obejrzenia poniższej galerii zdjęć.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama