Ponad dwugodzinna podróż przez malownicze Radoliszki wywołały u widzów kilkuminutową owację, łzy wzruszenia oraz szczere uśmiechy. Po pokazie filmu odbyło się spotkanie z publicznością prowadzone przez Kingę Burzyńską (znaną dziennikarkę, reporterkę i prezenterkę). Udział w nim wzięli Artur Barciś, który po ponad czterech dekadach ponownie znalazł się w obsadzie „Znachora”, tym razem w roli Józefa, lokaja Czyńskich oraz Maria Kowalska (Marysia Wilczurówna) i Anna Szymańczyk (Zośka) - silne postaci kobiece.
Artur Barciś już po raz drugi zagrał w "Znachorze". W adaptacji Jerzego Hoffmana wcielił się w rolę Wasylko, syna młynarza. Jak zareagował na propozycję roli w kolejnej wersji filmu?
- „Znachor” Jerzego Hoffmana jest ikoną, filmem kochanym przez publiczność, emitowanym we wszystkich stacjach telewizyjnych. W pierwszej chwili spytałem siebie: Po co mierzyć się z takim arcydziełem? Do czasu, kiedy nie przeczytałem scenariusza, który mnie porwał, uwiódł i zachwycił. A potem usłyszałem od swojej żony, rozkochanej w angielskich melodramatach: Wiesz, ile razy ekranizowano „Dumę i uprzedzenie”? Pięć! – zdradził aktor, który debiutował w filmie Hoffmana.
„Znachor” w reżyserii Michała Gazdy przedstawia inną historię niźli wcześniejsze adaptacje książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Tutaj na pierwszy plan poza historią poszukującego swojej historii Antoniego Kosiby wybijają się również silne kobiety.
- Moi przyjaciele uznali, że nic nie grałam tylko byłam sobą. Zośka jest mi bardzo bliska, temperamentna, emocjonalna, ale również niezłomna i pełna wiary – powiedziała Anna Szymańczyk.
Maria Kowalska również odnalazła siebie w swojej ekranowej imienniczce.
- Marysia jest eteryczna, ale ma w sobie siłę. Już na etapie scenariusza czułam, że mocno ze sobą rezonujemy – przyznała debiutująca na dużym ekranie aktorka, eteryczna w swoim aktorskim emploi i jednocześnie odważna.
„Znachor” to również opowieść o różnych odcieniach miłości – tej pierwszej, młodzieńczej i tej dojrzałej, zbudowanej na szacunku, czułości i zrozumieniu. Bez zbędnych słów i tanich gestów.
- Zośka i Antoni są dojrzałymi, dorosłymi ludźmi. Ona jest wdową, on nie wie, kim jest, ale widać, że również niesie jakiś ciężar (...) W naszym filmie nigdy nie pada między nimi „kocham cię”, ale ta uważność, niezłomna wiara w Antoniego, są niczym innym, jak wyznaniem szczerego uczucia – przyznała Anna Szymańczyk.
Marysia wykonuje pierwszy gest, a scena miłosna między nią a Leszkiem jest przypieczętowaniem ich związku i deklaracją ich odwzajemnionego, silnego uczucia - dodała Maria Kowalska.
Zdjęcia do filmu odbywały w dużej mierze w Muzeum Wsi Lubelskiej. Przyjazd do Krasnegostawu był więc kolejną okazją do odwiedzenia przez aktorów Lubelszczyzny. Jak zostali przyjęci przez krasnostawian?
- Jak wyszłam tutaj po projekcji, to poczułam niesamowitą energię. To jest dla mnie wspaniałe tourne, bo często jak się kończy plan zdjęciowy, to dla aktora kończy się również ta przygoda. A tutaj mamy tę niepowtarzalną okazję, aby porozmawiać z widzem, poznać jego odczucia i wrażenia, tak świeżo po seansie, a to jest bezcenne - powiedziała Maria Kowalska.
- Miałem już okazję być w Krasnymstawie i przyznaję, że jest to urokliwe miasteczko, bardzo życzliwi ludzie, cóż można więcej powiedzieć - macie piękne kino! - dodał Artur Barciś.
Poniżej galeria zdjęć.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze