Zbyt blisko ludzi
Zasadnicza wątpliwość mieszkańców miejscowości dotyczy usytuowania zakładu. Uważają, że posadowiony będzie zbyt blisko zabudowań mieszkalnych i jego funkcjonowanie będzie zwyczajnie uciążliwe. Podnoszą i ten argument, że w pobliżu funkcjonują również stawy rybne, a w przyszłości ma powstać również rekreacyjny zalew.
-To jest zakład specyficzny, który ma znaczący wpływ na środowisko w postaci emisji zanieczyszczeń do środowiska, wód gruntowych i powierzchniowych, uciążliwego fetoru i hałasu, co stanowi zagrożenie dla ludzkiego zdrowia. W związku z budową zakładu stracą na wartości domy i gospodarstwa okolicznych mieszkańców – czytamy w dokumentacji dotyczącej konsultacji społecznych.
Jeden z mieszkańców Buśna zauważa również, że w procesie konsultacyjnym nie wzięto pod uwagę jego nieruchomości, która położona tuż obok działki, gdzie ma funkcjonować zakład. Jego budynek pełni, jak twierdzi twórca dokumentu, funkcje usługowe, ale jednocześnie wyposażony jest w użytkowe poddasze, na urządzenie którego miał ponieść znaczne nakłady finansowe. Wskazuje wprost, że „śmierdzący zakład będzie miał tuż za płotem”.
-Czekają nas hałas, kurz, zanieczyszczone powietrze i degradacja środowiska – zauważa właściciel nieruchomości.
Jeszcze inni dostrzegają, że tzw. Raport oddziaływania przedsięwzięcia na lokalne środowisko, za kształt którego odpowiada inwestor, zawiera szereg błędów, które zostały spisane na dosyć długiej liście. Mieszkańcy zauważają, że dokument nie uwzględnia istnienia chronionego ujęcia wody (studni głębinowej), które ma znajdować się w pobliżu planowanej inwestycji. Ponadto pojawia się i ten zarzut, że w całym procesie pominięto zarybiony zbiornik, który także funkcjonuje tuż obok działki inwestora.
-Jest on wciąż eksploatowany przez miejscowe stowarzyszenie oraz zasiedlony przez różnorodną gamę gatunków ryb i ssaków (bobry). Warto również zauważyć, że raport zawiera nieprawdziwe dane dotyczące czystości rzeki Wełnianka (podane dane dotyczą rzeki Nysa) – czytamy w dalszych akapitach.
Nieczystości trafią do wód?
Przedstawiono i ten zarzut, że twórca raportu, nie mając do tego żadnych podstaw, stwierdził, że inwestycja dotyczy niewielkiego terenu o niskiej wartości przyrodniczej. Przeciwnicy inwestycji zwracają również uwagę na kilka problemów natury „technicznej”, m.in. na to, że inwestor nie wziął pod uwagę możliwości uszkodzenia magazynu surowca (wiaty namiotowej) przez niekorzystne warunki atmosferyczne. Zauważają również, że pozostałości po materiale, surowcu potrzebnym do produkcji, mogą zostać wypłukane z placu i spod namiotu i trafić do wód. Nie pominięto i tej możliwości, że na plac i pod wiatę magazynową mogą przedostawać się zwierzęta i uciążliwe chmary owadów.
-W raporcie brak jest opracowań opisowych i graficznych dla przyległych terenów. Ministerstwo Klimatu zaleca np. aby tego typu inwestycje znajdowały się w odległości min. 1,5 km od zabudowań mieszkalnych – czytamy dalej.
W końcu pada ze strony przeciwników zarzut o to, że na temat inwestycji mówiono do tej pory dosyć ogólnikowo, nie przedstawiając wszystkich aspektów sprawy.
Pojawiają się również sugestie. Mieszkańcy sugerują np., że wiata magazynowa powinna być szczelna i połączona trwałym łącznikiem z samym zakładem. Uważają również, że linię produkcyjną należałoby przeorganizować tak, aby jeden transport surowca, ok. 25m3, mógł się zmieścić w całości w hali produkcyjnej. Zdaniem osób zgłaszających uwagi praca zakładu powinna ograniczać się do czasu pomiędzy godzinami 6 a 22.
Inwestor odpowiada na wątpliwości mieszkańców
Jak na te sugestie i uwagi odpowiedział prezes zarządu spółki Agrocal Jerzy Dyś? Przede wszystkim zauważa, że dane rozdziały raportu środowiskowego nie mogą odnosić się do zagadnień, których nie powinny dotyczyć. Każdy z rozdziałów i paragrafów musi opisywać określone zagadnienie, natomiast mieszkańcy, jak można wnosić z treści przedstawionego przez nich dokumentu, chcieliby, aby potencjalne zagrożenia czy też dodatkowe uwagi i opisy pojawiały się w wielu różnych, a nie tylko określonych miejscach raportu.
Jednocześnie zauważa, że sugestie dotyczące wpływu przedsięwzięcia na dobra materialne, wartość nieruchomości i warunki społeczne pozostają bez uzasadnienia rzeczowego i merytorycznej argumentacji. Uspokaja również, że transport materiału będzie odbywał się przy wykorzystaniu przygotowanych do tego, szczelnych i zakrytych samochodów. I podkreśla, że nie może być mowy o ryzyku związanym z możliwością przenikania szkodliwych substancji do gleby.
-Produkt końcowy jest substancją bezpieczną dla środowiska, w tym dla ludzi – technologia FuelCal zapewnia pełną higienizację, łącznie z likwidacją bakterii chorobotwórczych oraz owadów i żywych jaj pasożytów jelitowych. Całkowicie zlikwidowana zostaje uciążliwość odorowa odpadu oraz patogeny – zapewnia w swoim dokumencie inwestor.
I stwierdza, że oddziaływanie gazów i pyłów będzie ograniczało się jedynie do terenu działki, gdzie usytuowany zostanie (jeśli istotnie inwestycja dojdzie do skutku) przyszły zakład. To odpowiedź spółki na wątpliwości dotyczące przyległej działki, na której położony jest budynek usługowy z użytkowym poddaszem.
Wójt nie podjął jeszcze decyzji
Wójt Henryk Maruszewski zapewnia, że wszystkie argumenty mieszkańców poddawane są właśnie wnikliwej analizie i urząd gminy zamierza, podobnie jak inwestor, przygotować do wszystkich merytoryczne odpowiedzi. Odbędzie się również, najprawdopodobniej pod koniec przyszłego tygodnia, spotkanie z mieszkańcami, podczas którego raz jeszcze wszyscy przeanalizują najważniejsze fakty dotyczące inwestycji.
-Chciałbym podkreślić, że specjalnie zorganizowaliśmy taki informacyjny wyjazd do podobnego zakładu, który funkcjonuje tuż obok osiedla domów jednorodzinnych i proszę wierzyć, że nikt tam nie protestuje. Nie czuć żadnych uciążliwych zapachów. Dla mnie, jako wójta, to bardzo trudna decyzja, ponieważ niezależnie od tego, czy opowiem się za powstaniem zakładu, czy przeciwko, decyzja będzie zła. Podkreślałem to już wielokrotnie, ale dodam raz jeszcze, że funkcjonowanie zakładu dotyczy również mnie, osobiście, jako mieszkańca Buśna, więc jestem żywo zainteresowany tym, jak taki zakład funkcjonuje i jakie potencjalne zagrożenia się z nim wiążą – komentuje włodarz gminy.
I zauważa, że to ostatecznie rada gminy, jako organ stanowiący samorządu, podejmie wiążącą decyzję w sprawie zakładu.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze